STOWARZYSZENIE NA RZECZ DYRDYMOLENIA INTERNETOWEGO

STOWARZYSZENIE NA RZECZ DYRDYMOLENIA INTERNETOWEGO

(Podsumowanie jednej z dyskusji internetowych na forum Gazety Wyborczej – dyskusji poświęconej rzekomo próbie utworzenia jakiegoś ‚stowarzyszenia’ internautów na rzecz reform w nauce,05.03.2004)

Iternauci domagają się posumowania. To mój komentarz:

Niestety dyskusja (dyrdymancja) niewiele wniosła pod względem merytorycznym i
sprowadzała sie głównie do dyrdymolenia na tematy, o których dyrdymanci nie
mają na ogół większego albo żadnego pojęcia i nie mają ochoty i /lub kompetencji aby to pojęcie posiąść. Wyjątki raczej potwierdzają jedynie regułę. Daje to niewesoły obraz części środowiska rzekomo pro-reformatorskiego i może służyć do ośmieszenia przez establishment, który w części i tak jest bardziej pro-reformatorski od tego co się na tym forum dyrdymoliło. Skoro dyrdymanci nie chcą się podpisać pod tym co dyrdymolą, i nigdy by tego nie dyrdymolili publicznie to widać przynajmniej, że nie stracili resztek dyrdymanckiego samokrytycyzmu. I to jest jeden wniosek optymistyczny.
Skoro jednak sądzą, że to co nardymolili może się na coś przydać tym przeciwko którym dyrdymolili to jest objaw daleko zaawansowanej dyrdymonii, której najlepsi dyrdymanccy lekarze nie będą w stanie uleczyć.
Widać, że polskie piekło jest nadal środowiskiem (dyrdymowiskiem) tzw. nauki
polskiej i tak chyba pozostanie na zawsze bez względu czy jakiekolwiek reformy
zostaną przeprowadzone. Ktoś kto nie chce dyrdymolić zawsze zostanie uznany za
niewiarygodnego bo wiarygodni z samej definicji będą tylko dyrdymanci.
Dyrdymancja daje jednak podstawy do utworzenia STOWARZYSZENIA NA RZECZ
DYRDYMOLENIA INTERNETOWEGO, tylko który dyrdymant zechce sie pod tym podpisać.

Projekt statutu stowarzyszenia:

Celem stowarzyszenia jest inicjowanie i podtrzymywanie dyrdymancji
internetowych na jakikolwiek temat

Członkiem Stowarzyszenia może zostać każdy dyrdymant, który zobowiązuje się do
dyrdymolenia internetowego w szczególności na taki temat,  na którym się nie zna
i poznać się nie chce

Obowiązkiem każdego członka-dyrdymanta jest dyrdymolić jak najdłużej, nigdy
się nie zgadzać z tym co się samemu dyrdymoli, czyli być za a nawet przeciw,
lub być przeciw a nawet za.

DYRDYMAŁOWIE WSZYSTKICH FORÓW ŁĄCZCIE SIĘ!!!

KONTR-DYRDYMANCJA NIGDY NIE PRZEJDZIE!!!

NICH ŻYJE I UMACANIA SIĘ ODWIECZNA PRZYJAŹŃ DYRDYMAŁÓW INTERNETOWYCH !!!

O KRASNOLUDKACH W INTERNECIE

O KRASNOLUDKACH W INTERNECIE 

Należę do starszego pokolenia i zwykle mówię, że jestem ‚Nikiforem’ komputerowym. W mojej kategorii wiekowej z internetu korzysta tylko kilka %, a z komputera niewiele więcej. Mój kolega – rówieśnik Juliusz Braun nie potrafił wytłumaczyć działalności krasnoludków nad ustawą o TV bo z komputera rzadko korzysta i jeszcze mniej się na nim zna. Czarzasty nie-kolega, dużo młodszy, w ogóle nie potrafi nic zrobić na komputerze. Ja trochę potrafię. Mam do niego swobodny dostęp, gdyż nie pracuję obecnie z żadnym z instytutów nauki polskiej i żaden pretorianin mi dostępu do mojego komputera zabronić nie jest w stanie. Korzystam też z internetu i w nim przeglądam prasę, bo nie stać mnie na wydania papierowe. Zajrzałem pewnego niezbyt odległego razu do internetowego wydania Gazety Wyborczej -Kraków i zauważyłem tekst o Instytucie Kolaboracji (patrz Tygodnik „Wprost”, Nr 1061 (30 marca 2003)http://www.wprost.pl/ar/?O=42313&C=57) informujący, że na Forum WPROST cenzuruje się niewygodne teksty. (Wątek -To bzdura i potwarz – odpowiada na zarzuty http://www1.gazeta.pl/forum/794674,30353,794652.html?f=28&w=5124596&a=5128381). To mnie zaciekawiło, bo i ja z takimi przypadkami się spotkałem na niektórych forach szczególnie wtedy gdy podawałem ‚namiary’ na mnie. Cenzura nawet w internecie ma miejsce. Ponieważ chodziło o ważnie aktualną sprawę o nieuczciwość naukową czy dziennikarską postanowiłem sprawdzić czy tak było naprawdę w przypadku FORUM WPROST.(http://forum.wprost.pl/ar/?O=278363&AO=42313&NZ=9

Najpierw spróbowałem się skontaktować z autorką wpisu klikając na adres jak sądziłem e-mailowy gościa forum, ale bez skutku (ja podaję często adres e-mailowy tam gdzie inni wpisują pseudonimy, a to po żeby był możliwy kontakt ze mną nawet jeśli mi wytną adres podany w tekście, tak się zabezpieczyłem przez cenzurą – skutkuje, próbujcie !). Skopiowałem więc tekst autorki i mój, i postawiłem spróbować to zamieścić z adnotacją, że jak się nie ukaże na Forum WPROST to będzie to znaczyło, że cenzura jest, a jak się ukaże to w pełnej krasie to jej nie ma (przynajmniej w stosunku do tego tekstu, rzecz jasna) Musiałem się zalogować jako nowy użytkownik, bo robiłem to po raz pierwszy i po tym dokonałem wklejenia tekstu, nacisnąłem wyślij i po ok. 1 sek wszystko ukazało się przed moim oczami na FORUM. Nikt tego nie mógł przeczytać w ciągu 1 sek , tekst nie mógł być ocenzurowany i nie został później ocenzurowany kiedy to było już możliwe ( jest też to możliwe w CYRKU , co dokumentują administratorzy usuwając treści rasistowskie i wulgaryzmy).

Myślałem że autorka rzekomo cenzurowanego wpisu podziękuje mi za to że umieściłem jej tekst w tym miejscu gdzie był przeznaczony. Myliłem się bardzo. Raczej tu nie chodziło o wpis jako taki tylko o taki, który wykaże , ze jest cenzura a ja udowodniłem, że jej nie było. Nie chodziło o wykazanie prawdy, tylko o dołożenie WPROST.

Autorka wpisu zapytywała co się działo z jej tekstem przez 3 dni ( podobno 3 dni wcześniej go wysłano na FORUM WPROST ale bez widocznego rezultatu). Otóż co się działo to ja nie wiem , krasnoludkiem wtedy nie byłem (mógł być błąd techniczny z jednej lub z drugiej strony, i to się zdarza). Natomiast wiem, że ja go nie mogłem wkleić na Forum Wprost dopóki się nie ukazał na Forum GW bo go wcześniej nie widziałem.

Jak widać w internecie znalazłem zatrudnienie w roli krasnoludka, ale zarobić na tym nie mogę.