Finanse i prawda

Finanse i prawda

Dyskusja po tekście prof. Andrzej Białasa „Manifest fundamentalisty” opublikowanym w Dzienniku Polskim

Chwała szanownej redakcji i panu profesorowi za ten manifest i zachętę do dyskusji. Jest ona bardzo potrzebna w okresie, gdy na wydatki na naukę przeznacza się znikome pieniądze, a przy tym w niemałym stopniu są to wydatki niekontrolowane. To, co jest księgowane po stronie wydatków na naukę, niekoniecznie dobrze jej służy.

Na ogół społeczeństwo orientuje się, że istnieje taka instytucja jak KBN (Komitet Badań Naukowych), która rozdziela pieniądze na naukę, organizując m.in. konkursy na projekty badawcze. Są to pieniądze z kieszeni podatnika. Niewielu jednak – nawet tych „robiących” w nauce – orientuje się, że brak jest solidnej bazy danych o rezultatach tych projektów i jakoś taka baza od lat powstać nie może. W gruncie rzeczy niewielu się tym interesuje, z czego można wnioskować, że badania, które są finansowane z kiepskiego budżetu, tak naprawdę niemal nikogo nie interesują. Może prawdy w tych badaniach nie ma co szukać? Więc po co je finansować? Na to powinni odpowiedzieć decydenci.

Skoro budżet na naukę jest kiepski, to powinno się finansować takie badania, które nie będą utajniane i którymi będą się interesować inne osoby poszukujące prawdy. Żeby zakończyć takie spekulacje, należy badania finansowane z kieszeni podatnika ujawnić i poddawać pod merytoryczną krytykę. Nauka tam się kończy, gdzie kończy się możliwość krytyki. U nas krytyka merytoryczna na ogół nie jest możliwa, więc pozostaje pytanie – czy to, co się u nas uprawia, to nauka?

Słuszne są postulaty, aby zwiększyć nakłady na naukę, ale jeszcze słuszniejszy byłby postulat, aby zwiększyć efekty finansowanych badań, bo przy obecnym systemie nauki w Polsce zwiększenie nakładów nie zwiększy efektów, lecz zwiększy jedynie marnotrawstwo i tak małych środków finansowych. Żadnych pozytywnych relacji między nakładami na naukę a rezultatami nie da się u nas uchwycić.

Profesor Andrzej Białas słusznie pisze, że podstawowym celem badań naukowych jest bowiem POSZUKIWANIE PRAWDY. Problem w tym, że niewielu to odpowiada. W starszym statucie Uniwersytetu Jagiellońskiego, instytucji, która winna poszukiwać prawdy i nauczać metod jej poszukiwania, była taka definicja Uniwersytetu (cytuję z pamięci) – Uniwersytet to korporacja nauczających i nauczanych wspólnie poszukujących prawdy. Widocznie brzmiało to śmiesznie i staroświecko, skoro ta definicja z nowego statutu szacownej Almae Matris została usunięta. W czasach, kiedy uczelnie zamieniono w korporacje kasujące kasę i dyplomy, ta definicja miała się do rzeczywistości jak pięść do nosa.

„Gruba kreska” w nauce nie powinna być stosowana. Prawda nawet niewygodna winna być poddawana badaniu i upublicznianiu. Jednak rzadko tak jest. Kiedy do Krakowa przyjechali twórcy „Czarnej księgi komunizmu” – Stephane Courtois i Jean-Luis Panne i w Collegium Novum spotkali się ze społecznościš Krakowa, nie było tam ani rządzących społecznością akademicką, ani prześwietnych krakowskich historyków. Ciekawe dlaczego? Czyżby to był problem mało nośny naukowo? Przecież nośnikiem komunizmu były w niemałym stopniu środowiska intelektualne, w tym znakomici uczeni.

Niestety, „Czarna księga komunizmu w nauce i edukacji” jak do tej pory nie ma szans na powstanie. Powstają „księgi jubileuszowe”, „księgi złote”, ale żeby opracować „księgę czarną” i to komunizmu w nauce, to by było już za wiele. Na to pieniędzy publicznych nie przeznaczymy, bo o nas można pisać tylko złotymi, a nie czarnymi zgłoskami. Taki jest stan poszukiwania prawdy w środowiskach akademickich. Można jedynie wyrazić nadzieję, że prezes Polskiej Akademii Umiejętności, stojąc na fundamentach swego manifestu, nie tylko pozwoli, ale będzie wspierał poszukiwanie prawdy, bo bez niej nie ma nauki.

Wcześniej czy później (raczej wcześniej) prawda wyjdzie na jaw – jak pisze prof. A. Białas i miejmy nadzieję, aby wyszła raczej wcześniej. 

JÓZEF WIECZOREK, Kraków 

DZIENNIK POLSKI 19.03.2004

Na naukę nie ma pieniędzy

Na naukę nie ma pieniędzy – cz.1 – biblioteczna

To, że na naukę nie ma pieniędzy jest wiedzą powszechnie znaną i powszechnie podkreślaną zarówno w mediach, jak i niemal we wszystkich dyskusjach internetowych. Pieniędzy nie ma i już! i to jest przyczyna naszej mizerii naukowej. Gdyby pieniądze były,  w nauce bylibyśmy potęgą i nie ma co nauki reformować, bo ona nie znosi rewolucji a należy tylko dać uczelniom więcej szmalu a wyniki same przyjdą i Noble się posypią jak z rękawa. Takie są mnie więcej argumenty decydentów nauki polskiej, a tylko nieudacznicy i oszołomy w takie zbawienie nauki w Polsce nie wierzą.

Tym niemniej jako czołowy nieudacznik, któremu nie udało się osiągnąć ( i to z zadowoleniem!) poziomu intelektualnego, ani moralnego czołowych udaczników nauki polskiej, postaram się przedstawić nieco moich spostrzeżeń nad relacjami między nauką polską a środkami płatniczymi polskiego podatnika na nią wydawanymi.

Zacznę od spraw literaturowych, bo jak wiadomo na literaturę naukową nie ma pieniędzy, a bez literatury nie da się nauki uprawiać. Uprawianie nauki polega zresztą na pisaniu literatury naukowej, w której trzeba cytować to co inni w tych okolicach zrobili. Cytowalność prac jest także ważną miarą oceny naukowca. Ponadto trzeba znać literaturę aby wychwycić np. plagiaty w recenzowanych pracach, co tym, co nie czytają przychodzi z trudnością, albo nie przychodzi w ogóle.

Żeby nie zaczynać od historii, której wielu naukowców wręcz nienawidzi, zacznę od teraźniejszości dokumentując moje usiłowania podarowania znamienitej bibliotece, powszechnie znanej Jagiellonce, pokaźną część mojej biblioteki, której żadną miarą nie mogę pomieścić w moim małym mieszkanku, a za barbarzyństwo uważałbym przeznaczenie jej na makulaturę.

Literatura jest światowa, chociaż nie teraźniejsza, tym niemniej winna być niezbędna do prac naukowych, czy seminaryjnych. Prace stratygraficzne czy paleontologiczne, a także regionalne, cytuje się i po dziesiątkach lat. Co więcej jak zauważyłem w końcu ubiegłego wieku, prace z końca wieku bywały czasem gorsze od tych z początku wieku, więc jakby okresowo przynajmniej zaznaczał się w nauce polskiej rozwój wsteczny, mimo wykazywanego rozwoju postępowego w Kongresach Nauki Polskiej i w różnych sprawozdaniach naukowych.

Jak wykazuję poniżej zwróciłem się z koncepcją daru darmowego do Szanownego Dyrektora Prześwietnej Jagiellonki:

——————————————————————-

—– Original Message —–

From: J. Wieczorek 

To: zdzislaw.pietrzyk@uj.edu.pl 

Sent: Wednesday, June 18, 2008 6:10 PM

Subject: dar dla Biblioteki Jagiellońskiej

Dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej
prof. dr hab. Zdzisław Pietrzyk

Szanowny Panie Dyrektorze,

Chciałbym przekazać do Biblioteki Jagiellońskiej zbiór nadbitek specjalistycznej  literatury z nauk o Ziemi – geologia ( głównie sedymentologia, tektonika, stratygrafia, geologia regionalna, planetologia), geofizyka, paleontologia.   Zbiór ( nieskatalogowany) liczy kilka tysięcy egzemplarzy prac w różnych językach: głównie angielskim, francuskim, niemieckim, także włoskim, hiszpańskim i w jezykach słowiańskich. Autorami są badacze z całego świata. Prace pochodzą głównie z lat 80-90-tych, mniej jest z lat wcześniejszych ( głównie 70-tych) i późniejszych – po roku 2000. Zbiór ten mógłbym przekazać nieodpłatnie. Literatura ta powiększyłaby zbiory naukowe Biblioteki i mogłaby stanowić pomoc  dla badaczy i studentów. Mam nadzieję, że w trudnej sytuacji finansowej polskich uczelni i kadry akademickiej – o czym słyszymy na codzień – taki dar zostanie przyjęty z zadowoleniem.

Z poważaniem

Józef Wieczorek
—————————————————————————–

Nie otrzymawszy odpowiedzi zaniepokojony sprawę drążyłem, biorąc pod uwagę kiepski stan finansowania nauki polskiej a bibliotek naukowych w szczególności :———————————————————————–

—– Original Message —–

From: J. Wieczorek 

To: zdzislaw.pietrzyk@uj.edu.pl 

Sent: Wednesday, June 25, 2008 7:49 PM

Subject: Re: dar dla Biblioteki Jagiellońskiej

Szanowny Panie Dyrektorze,

Wczoraj rozmawiałem telefonicznie z Pana sekretarką, która  miała Panu przypomnieć o mojej ofercie. Niestety nadal brak odpowiedzi. Ja się z darem nie napraszam, ale sądziłem, że  wobec trudnej sytuacji finansowej nauki polskiej,  każda oferta  daru  specjalistycznej literatury spotka się przynajmniej z  zainteresowaniem. Obecny stan rzeczy raczej sugeruje, że etatowi naukowcy -czym jak czym – ale nauką się nie interesują, co nie jest zjawiskiem mi nieznanym, ale sądziłem, że coś może w końcu drgnie w tej materii. Ile czasu można dezinformować podatników, że z nauką jest kiepsko, bo nie ma pieniędzy m.in. na  zakup  literatury fachowej ? Ja oferuję za darmo !!! mimo, że zdobywanie literury naukowej kosztowało mnie sporo czasu i pieniędzy.  

Jeśli  nie otrzymam żadnej odpowiedzi swoją ofertę przekażę innym,  a trudności z przekazaniem daru upublicznię, bo to jest mój obywatelski obowiązek. 

Z poważaniem

Józef Wieczorek

——————————————————————-

Nie otrzymawszy dalej odpowiedzi, dałem wyraz swojemu nieustającemu zaniepokojeniu proponując osobistą wizytę u Dyrektora, widocznie bardzo zajętemu, jak sądziłem, pozyskiwaniem nowych pozycji dla biblioteki. :————————————————————————–

—– Original Message —–

From: J. Wieczorek 

To: zdzislaw.pietrzyk@uj.edu.pl 

Sent: Friday, June 20, 2008 11:07 AM

Subject: Fw: dar dla Biblioteki Jagiellońskiej

Niestety nie otrzymałem odpowiedzi na złożoną ofertę daru dla Biblioteki.  Więc ją ponawiam. Rozumiem, że nie można decydować ‚ w  ciemno’, ale ja mieszkam w Krakowie i  mogę się umówić na wizytę dla omówienia procedury przekazania daru i  pokazania przykładowych prac naukowych z  oferowanego zbioru.

Józef Wieczorek

30-069 Kraków, ul. Smoluchowskiego 4/1

tel 609 659 124

————————————————————————————————————–

Nadeszła w końcu upragniona odpowiedź o treści jednak tak zdumiewającej, że aby ochłonąć z wrażenia udałem się do wód krynickich, stąd tekst ten piszę z pewnym opóźnieniem.

—————————————————————————

—– Original Message —–

From: „Urszula Dudzik” <urszula.dudzik@uj.edu.pl>

To: <jozef.wieczorek@interia.pl>

Sent: Thursday, June 26, 2008 2:48 PM

Subject: dot.daru dla Biblioteki Jagiellońskiej

> Szanowny Panie,
>
> odpowiadając na Pana pismo z dnia 18.06.2008 r. skierowane do dyr.
> Biblioteki Jagiellońskiej  Z.Pietrzyka, uprzejmie informuję, że nie jesteśmy
> zainteresowani przejęciem zbioru nadbitek, gdyż nie są one w profilu naszych
> zbiorów. Próbowaliśmy zainteresować inne biblioteki Pana propozycją ( B-kę
> Instytutu Nauk Geologicznych UJ oraz B-kę AGH), również nie są
> zainteresowane.
>
> Dziękując za pamięć o naszych zbiorach,
> Łączę wyrazy szacunku
>
> Urszula Dudzik
> Kierownik Oddziału Gromadzenia i Uzupełniania Zbiorów BJ

————————————————————————-

No cóż, jak ktoś jest tak naiwny i sądzi, że specjalistyczna literatura naukowa i to obcojęzyczna jest w profilu polskich bibliotek naukowych, to nich się zdumiewa na swój koszt.

Może gdyby chodziło o Elementarz Falskiego czy Przygody Bolka i Lolka, to by profil był zachowany i zainteresowanie by było, w końcu na NFA (odwiedzanym i przez personel Jagiellonki) padła propozycja powołania Przedszkoli III wieku

(Reforma systemu nauki: Potrzebne przedszkola III wieku, )

https://wobjw.wordpress.com/2010/01/02/reforma-systemu-nauki-potrzebne-przedszkola-iii-wieku/

 to i na zabezpieczenie edukacji byłoby w sam raz. A jeśli chodzi o literaturę obiegu międzynarodowego to niech sobie ‚biega’ poza granicami,  bo przekracza granice nauki polskiej.

Jednakże trzeba przyznać, że władze Jagiellonki poczyniły pewne starania sprawdzające, czy aby profil Biblioteki Instytutu Nauk Geologicznych jest zgodny ze specjalistyczną literaturą geologiczną. Otóż jak się okazuje – nie. Kto to by dziś słyszał aby na geologii czytali prace geologiczne ! By taki jeden w tamtym stuleciu, ale się go pozbyli. bo takie prace dawał studentom i oni się psuli przez to czytanie, więc z tym procederem  rozprawiono się skutecznie.

Nie ma powodów aby do tego wracać skoro już ustalono, że czytanie prac naukowych negatywnie wpływa na młodzież akademicką i może opóźniać wydawanie dyplomów mgr, bo jak się ktoś zaczyta, to mu się może w głowie przewrócić, i nie daj Boże odwiecznej hierarchii akademickiej może nie chcieć respektować.

No i jeszcze jedna, chyba heroiczna próba Jagiellonki zainteresowania literaturą geologiczną AGH – uczelni bądź co bądź stworzonej przez geologów, nadal mieszczących się w budynku A-0 – usytuowanym na froncie tej uczelni, mającej być uczelnią flagową !

Oczywiście – próba nieudana ! Nie tak łatwo zainteresować etatowych ‚geologów’ wynikami badań geologicznych !

Sporo wiem na ten temat od początku mojej publicznej ‚kariery’, kiedy – jeszcze w ubiegłym tysiącleciu – przyjechałem na AGH jako student V roku UW z wykładem o geologii Księżyca i zdumiałem się, że obecni na sali wybitni geolodzy,  znani mi z podręczników – ani be, ani me, ani kukuryku …

To zdumienie nie przeszło mi w trakcie wielu lat kontaktów – już (para)naukowych – z tą (niemal) flagową uczelnią. Ale to już inna historia i gdyby została opisana rzetelnie to żadna biblioteka by jej nie przyjęła a autor nie miałby chyba żadnych szans aby ujść z życiem.

Należy jednak rozważyć, czy na froncie tej uczelni nie należy wywiesić czarnej, żałobnej flagi, bo jak i wiele innych polskich uczelni, na miano uczelni flagowej (pogrzebowej) zasługuje.

2008-07-16 09

http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=548

Na naukę nie ma pieniędzy –

cz.1 – biblioteczna

– cd.  w kontekście rozszerzonym

 

Dopiero co rozpoczęta dyskusja nad częścią pierwszą przyniosła wręcz kapitalne rezultaty i przemyślenia uzupełniające twórczo ostatni rządowy Raport o kapitale intelektualnym Polski  oraz  dostarczające postulatów do Założeń reformy systemu nauki oraz reformy systemu szkolnictwa wyższego Skłania mnie to do uzupełniania początkowego tekstu, gdyż można sądzić, że dalsze komentarze będą równie owocne dla podejmowania decyzji na szczeblu rządowym.

Ze źródeł wiarygodnych doszły mnie informacje, że decydenci Jagiellonki byliby skłonni przyjąć literaturę polską, ale tą zagraniczną to najlepiej by było przekazać – proszę sobie wyobrazić – za granicę !

Jak ktoś jeszcze nie wie czym się różni nauka polska od nauki sensu stricto to winien to sobie uzmysłowić ! Chyba także winien zrozumieć, na czym polega nędza nauki polskiej, będącej w stanie postępującego rozkładu intelektualnego i moralnego.

Zwiększenie w obecnym stanie tzw. „wydatków na naukę ‚ tzn. m.in. aby sfinansować wysyłkę za granicę prac naukowych, które tam za granicami zostały wyprodukowane i zostały ściągane do kraju przez jakichś psujów nauki polskiej i oszołomów negatywnie wpływających na młodzież akademicka, która traciła orientację w swojej edukacji. Zamiast orientować się na produkcję rodzimą, dezorientowana sięgała po owoce popsute, często zakazane !

Pomysł z wyrzuceniem prac naukowych na makulaturę jest może pod względem nakładów finansowych na naukę nieco lepszy niż finansowanie jej wysyłki zagranicznej (ostatnio znaczki poszły w górę !), ale jakże sprzeczny z podjętą walką przeciwko plagiatom na co mają zostać wydane spore pieniądze.

Niech no tylko o takim wyrzucaniu dowie się jakiś student, pójdzie na śmietnik, weźmie jedną czy drugą wyrzuconą pracę, przepisze, przedstawi jako dyplomową i kto dojdzie do wniosku, że to plagiat skoro w bibliotekach nikt nie znajdzie pierwowzoru ?

No może by trzeba pojechać służbowo za granicę i tam spędzić czas na jego poszukiwaniu, ale czemu moherowy podatnik ma za to płacić ?

Skoro takie poglądy głosi etatowy poszukiwacz plagiatów wiadomo przynajmniej o co mu chodzi – ma zapewniony dożywotni etat bo na ściganie plagiatów starszy mu do emerytury, a i co sobie pojeździ przy tym goniąc ‚króliczka’, to sobie pojeździ.

Kiedyś na uczelniach byli tacy uzależnieni co to książki czytali i nakrywali plagiaty nawet kilku zdaniowe. Ale to podważało autorytet profesorów, więc stłukli termometr i gorączki jakiś czas nie było, aż w dobie internetu jednak przyszła i skoczyła mimo wszystko do niemal 42oC.

Kiedy ludzie honoru w obronie społeczeństwa przed zachodnią zarazą wprowadzili stan wojny permanentnej, a na półkach był tylko ocet, zamiast opuścić tak pięknie rozwijający się kraj, podjąłem próbę przeżycia a ponieważ byłem uzależniony od literatury, postanowiłem aby nie było jej mniej, tylko więcej. W końcu lepsze to od octu.

Otóż wymyśliłem aby zamiast płacić za literaturę – mieć ją za niemal darmo Do tego służyło czasopismo naukowe ( Rocznik PTG), które po rozesłaniu po świecie powodowało, że inni też swoje czasopisma za cenę znaczka pocztowego przesyłali do biblioteki towarzystwa. Ten proceder już trwał wcześniej i prowadził do rozwoju biblioteki, ale chodziło o to, aby rozwój był postępowy a nie wsteczny, który wówczas się zaznaczał.

Ponieważ nie wszystkie ośrodki zagraniczne wydają swoje czasopisma, ale mają takie zespoły co drukują prace w najlepszych, bardzo kosztownych czasopismach światowych, wymyśliłem żeby wymieniać nasze czasopismo na odbitki prac z danego znakomitego ośrodka naukowego. Tym sposobem i tak można było dotrzeć do najlepszej literatury, wydając jak najmniej to było możliwe.

Oczywiście i sam na swoje konto, za moje prace, a nawet bez prac, taką wymianę prowadziłem, co doprowadziło do tego, że miałem jedną z największych bibliotek geologicznych Krakowa, obfitującą w znakomite także prace ( które mam teraz wyrzucać na makulaturę, bo nie ma już takich co by czytali ! – tak UJ kwitnie !).

Oczywiście prace te służyły także dla dyplomantów, do seminariów, a proszę sobie wyobrazić, że  studenci byli zmuszani (przeze mnie, znanego jako kat Sulla) referować prace z literatury obcej ! A ta najlepsza, była najlepiej dostępna w ‚nadbitkach’ !

Aby zrealizować swój niecny plan rozwoju postępowego, zdeterminowany przez wiele dni siedziałem w bibliotekach, aby zebrać dane o różnych czasopismach i ośrodkach, aby zwiększyć wymianę rocznika geologicznego, którego zresztą byłem redaktorem.

Siłą rzeczy na wzrost wymiennictwa/czytelnictwa zagranicznego potrzebna była zgoda zarządu towarzystwa. Jak ten zarząd tylko zobaczył co ja proponuje, to zamiast dać mi polecenie rozwijać wymianę, aby ogół mógł się też rozwijać, ten wpadł w popłoch przed tak (nie)planowanym rozwojem i wyznaczył komisje aby coś z tym fantem zrobić. Komisarz odetchnął z ulgą zauważywszy, że nie wszystkie adresy są kompletne, tu brak numeru ulicy, tu brak kropki, tu przecinka i rzecz jasna sprawa została storpedowana. Tak uratowano bibliotekę i wielu adeptów geologii przed nadmiernym rozwojem postępowym kierując ich na drogę rozwoju wstecznego.

Oczywiście był to dla mnie gwóźdź do trumny towarzyskiej, bo jak zaproponowałem aby jednak się rozwijać do przodu ( a był to początek okresu transformacji) i dokonać zmian systemowych w towarzystwie, nastąpiła nocna zmiana – zostałem wyrejestrowany zaocznie z towarzystwa,  po wybraniu demokratycznym ! na Zjazd ! a skutki opłacane przez moherowego podatnika i akceptowane przez autorytety merdialne trwają do dnia dzisiejszego.

Wniosek z tego jest taki : Jeśli ktoś nie rozumie – skoro na naukę nie ma pieniędzy, to literatury nie można mieć za niemal darmo, tylko trzeba na to wydać duże pieniądze – to sam sobie winien. Takich w nauce polskiej nie potrzeba !

++++++++++++++++++++++++++++++++

P.S.

Niniejszym dokumentuję  moją dalszą heroiczną walkę o przekazanie daru darmowego w celu uratowania nauki polskiej przed całkowitym upadkiem i niechybną śmiercią głodową z powodu braku pieniędzy

—– Original Message —–

Sent: Monday, July 14, 2008 3:15 PM
Subject: dar dla Biblioteki
Dyrektor: dr Karolina Grodziska
Biblioteka Naukowa
Polskiej Akademii Umiejętności
i Polskiej Akademii Nauk
w Krakowie
Szanowna Pani Dyrektor,
Chciałbym przekazać do Biblioteki Naukowej Polskiej Akademii Umiejętności   i Polskiej Akademii Nauk w Krakowie  zbiór nadbitek specjalistycznej  literatury z nauk o Ziemi  i nauk biologicznych  ( paleontologia).   Zbiór ( nieskatalogowany) liczy kilka tysięcy egzemplarzy prac w różnych językach: głównie angielskim, francuskim, niemieckim, także włoskim, hiszpańskim i w jezykach słowiańskich. Autorami są badacze z całego świata. Prace pochodzą głównie z lat 80-90-tych, mniej jest z lat wcześniejszych (głównie 70-tych) i późniejszych – po roku 2000. Zbiór ten mógłbym przekazać nieodpłatnie.
Literatura ta powiększyłaby zbiory naukowe Biblioteki i mogłaby stanowić pomoc  dla badaczy, a także studentów. Mam nadzieję, że w trudnej sytuacji finansowej nauki  taki dar zostanie przyjęty z zadowoleniem.
Oczywiście mogę się umówić na wizytę dla omówienia procedury przekazania daru i  pokazania przykładowych prac naukowych z  oferowanego zbioru.

Z wyrazami szacunku
Józef Wieczorek
30-069 Kraków
ul. Smoluchowskiego 4/1
tel 609 659 124

2008-07-18

http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=549

Na naukę nie ma pieniędzy cz.2 – publish or perish

Jasne, publikuj albo zgiń ! Dobre sobie. Jedni publikują i żyją sobie dobrze, inni publikują i giną. Nie ma więc jasnych związków przyczynowych między publikowaniem a istnieniem ! Niech no tylko ktoś napisze tekst :

  • Kilka uwag krytycznych …
  • ocena krytyczna…
  • komentarz krytyczny…

i jego szanse na utrzymanie się w korporacji akademickiej maleją do zera ! Publish and perish ! – jeśli masz dość tego świata.

No oczywiście można inaczej :

  • Pochwała genialnej idei profesora ….
  • Ku czci i chwale geniusza epoki …
  • O Największym z Wielkich…

I wtedy sprawy mają się inaczej. Można publikować i można żyć, a nawet trzeba publikować aby żyć dobrze.

Niestety niektórzy biorą naukę na serio, bo w młodości sobie zakodowali, że nauka to poszukiwanie prawdy, no i brną w tych przekonaniach, aż giną z pola widzenia po opublikowaniu kilku krytyk. Pozostali wolą przyjemniejsze życie ze strusiówką podręczną,

ze zgiętym kręgosłupem i produkują niezliczoną ilość prac „Ku czci ..”. Pozyskanie pieniędzy na takie prace nie sprawia żadnej trudności.

Publikacje są na ogół uważane za bardzo ważny element dorobku naukowego i instytucjonalnego. Jakkolwiek jeszcze nie u nas, bo u nas dorobek naukowy często jest jakby wstydliwie ukrywany i to nie tylko w naukach społecznych, ten z czasów PRLu . Co prawda coraz częściej słyszymy o potrzebie bibliometrii, o obiektywnej ocenie produkcji naukowej, ale praktyka jest jaka jest. Zresztą jest w co wątpić, bo bez kontekstu żadna statystyka obrazu prawidłowego nie daje.

Mamy przykłady, ze naukowcy niefinansowani mają większy dorobek od finansowanych,ale ten się nie liczy, jeśli jest uzyskany poza etatem. Ba, nawet jest źle widziany bo podważa ‚autorytet’ etatowców mających trudności z opublikowaniem czegokolwiek poza swoją manufakturą.

Ale i o etatowcach nie zawsze można źle mówić – bo co ma zrobić człowiek jak jest dyrektywą ‚przyłożonych’ zmuszany do publikowania w rodzinnych czasopismach, dostarczających środków dla zaradnych rodzin akademickich.

Niech no tylko go zidentyfikują, że publikuje nie tam gdzie trzeba, np. w jakiś zachodnichbiuletynach nie przynoszących żadnych zysków dla szefostwa. Nieprzydatność do pracy w instytucie – murowana. Oczywiście jak ktoś zostanie tak wyrejestrowany, to po latach i indeksy bibliometryczne mu spadną. Bo niby jak ma ma być inaczej – bez warsztatu pracy nie da się być potentatem. A jak szefostwo, finansowane z kieszeni podatnika, nagra sobie jakiegoś swojego publikującego, to im wszystkie wskaźniki pójdą w górę i nawet mogą przeskoczyć statystycznie – wyrejestrowanego ( dawniej naukowo zbyt aktywnego, później bezetatowca, czasem bezdomnego ..)

Tak więc bez kontekstu nie da się bibliometrycznie określić, czy ktoś dla nauki ma bilans pozytywny, czy negatywny.

Wszystkie te dysputy ocenne, scjentometryczne, obrazo – czy profesoro – bórcze i tak biorą w łeb, nie są warte funta kłaków, wobec faktu nieprzydatności literatury naukowej do jej gromadzenia w bibliotekach i ujawniania czytelnikom – potencjalnym autorom kolejnych publikacji mierzonych scjentometrycznie, ale i mierzonych także złowrogim okiem władz instytutowych, a tym bardziej bibliotecznych.

Brak zainteresowania bibliotek gromadzeniem literatury naukowej jest wysoce znamienny, ale jeszcze bardziej znamienne są postulaty wyrzucania literatury naukowej na makulaturę.

Jednym słowem, to jakby zamiast postulatu – naukowego – Bądź naukowcem ! Publikuj albo zgiń !, preferowano postulat socjalny: Bądź człowiekiem. Publikuj, bo zginą zbieracze makulatury ! Niby postulat szlachetny, ale nie do końca !

Czy literatura naukowa jest w jakikolwiek sposób przydatna dla nauki ? czy zwróci uwagę kogokolwiek ? to jest jak widać sprawa wątpliwa.

Niewątpliwie jednak literatura naukowa wyrzucona na śmietnik zwróci uwagę zbieraczy makulatury, którzy może dzięki temu kupią sobie jakąś bułkę, albo i kawałek kiełbasy. Ale czy produkowanie literatury naukowej – która po ew. ocenieniu bibliometrycznym, socjologicznym, psychologicznym producenta, służyć będzie na dobre tylko zbieraczom makulatury – jest najlepszym sposobem wydawania publicznych pieniędzy ?

Zatrudnianie tylu naukowców, budowa tylu uczelni, zakupy tylu komputerów itd. itp głównie po to aby wyprodukować potrzebne do rozliczeń nakładów/wydatków publikacje, które tak naprawdę będą służyć głównie do utrzymania się przy życiu zbieraczy makulatury ?!. Przecież gdyby te pieniądze od razu przeznaczono, powiedzmy na zasiłki dla tych zbieraczy, to oni by mieli nie tylko na bułki i napoje, ale na pałace !!!

Jednym słowem – produkcja literatury naukowej to jest zbyt kosztowny sposób utrzymywania zbieraczy makulatury przy życiu.

Jak widać, potrzebna jest kompleksowa, zrobiona z głową, reforma całego systemu, bo inaczej pożądany wzrost nakładów finansowych na naukę, nie przełoży się na większą przydatność nauki dla społeczeństwa.

2008-07-25

http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=553

Profesorowie idą na wojnę

Profesorowie idą na wojnę 

 

(Dziennik 8.06.2006 – Wielki bunt profesorów, Uczelnie będą walczyć, Zabierając ulgi profesorom PiS strzela sobie w stopę i in. ) 

Żadne apele, postulaty, argumenty nie były w stanie zjednoczyć środowiska akademickiego w działaniach na rzecz reform w nauce i edukacji wyższej. Skutecznie jednak podziałała wizja opróżniających się kieszeni akademickich zaproponowana przez prof. Zytę Gilowską. 
I tak profesorowie dotąd spędzający wygodnie czas w fotelach ( zwykle w wielu naraz), w kapciach na nogach strudzonych po wielu podróżach za zwiększeniem przychodu, zaczynają ‚ostrzyć szable’, ‚siadać na koń’, krzyczeć – ‚Do boju’ ! Mobilizacja pełna. Szykuje nam się wojna w marnym czasie pokoju. Padają porównania do drugiej wojny światowej – wtedy wycinano elity! 
Oto co obecne elity mają do zaproponowania: strajk, wstrzymanie rekrutacji na studia, działania na rzecz utrzymaniastatus quo. A gdzie działania na rzecz radykalnych zmian systemu nauki i edukacji ? O tym cisza. System obecny jest marnotrawny, niewydajny, nijak się ma do anglosaskiego. Pieniędzy mało, ale marnotrawstwo wielkie. Koszty uzyskania przychodu spore – 50%, ale przychód często kiepski, zwykle niejawny – nieumieszczany nawet w bazach danych przychodu naukowego ? A czy nie powinno być tak zgodnie z prawem, że jak przychód niejawny to koszty jego (nie)uzyskania winny być zerowe ?! 
Konkursy na obsadzanie etatów naukowców mamy fikcyjne, dominują kryteria towarzysko – genetyczne, a nie merytoryczne. Więc mamy elitę genetyczno-towarzyską, a nie merytoryczną. Chyba to jasne. Jaka elita – taka argumentacja. Profesorowie argumentują: komputery musimy kupować z własnej kieszeni, nie dodając, że instytutowe komputery kupowane z pieniędzy podatnika, czasem służą tylko do ‚badań’ pasjansów, których wyników się nie ujawnia, mimo ich wagi ??? społecznej !! Uczciwość by nakazywała mówić prawdę, bo to uczelnie, instytuty mają w swoich statutach. Rzecz w tym, że twórcy statutów mają za nic to co sami stworzyli. Chyba wiedzą co to jest warte. 
Marcin Król słusznie twierdzi ‚że inwestycje w szkolnictwo wyższe i w naukę fantastycznie się opłaca ją.’ .Rzecz w tym, że inwestowanie w status quo nauki polskiej to jest marnotrawstwo i może się fantastycznie opłacać wielu profesorom, ale nie Polsce. Nauka w Polsce potrzebuje zwiększonych, i to znacznie, nakładów na swe istnienie, ale w formie i treści zgodnej ze standardami nauki światowej. Takie standardy spełniają w Polsce tylko nieliczne gremia, nieliczne instytuty. 

2006-06-10

http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=260

MINISTERSTWO BIEDY

MINISTERSTWO BIEDY

CYKL: FAŁSZYWY OBRAZ RZECZYWISTOŚCI 

Mój komentarz ( J.W.) do:

Rzeczpospolita – 16.10.02 Nr 24216.

Rzad przygotowuje zmiany w finansowaniu polskiej nauki – 

Powstanie nowe ministerstwo nauki i informatyzacji

Komentarz: Dzielenie biedy

 

Pieniądze ma dzielić minister 

Jako ministerstwo będziemy mieć większą siłę przebicia – zapowiada profesor Michal Kleiber, przewodniczący KBN

(c) BARTLOMIEJ ZBOROWSKI

Komitet Badan Naukowych zostanie przekształcony w ministerstwo nauki i informatyzacji. Tak zdecydował niedawno rzad. Ten krok ma byc poczatkiem powaznej reformy polskiej nauki. Zanosi się na burze, bo cześć rzadowych planów w tej sprawie nie podoba sie wielu naukowcom.

Rzad przyjal projekt nowelizacji ustawy o Komitecie Badan Naukowych, instytucji, która rozdziela panstwowe pieniadze na badania we wszystkich polskich uczelniach i osrodkach naukowych. Teraz projekt trafi do Sejmu.

Czy to pomoze polskiej nauce?

J.W. Nie ma sensu walczyć o pomoc dla nauki polskiej, lecz należy walczyć o godziwe warunki do uprawiania nauki w Polsce. Tzw. nauka polska wyodrębniona, podobnie jak nauka radziecka, z nauki sensu stricto wykazuje wiele podobieństw do nauki radzieckiej z czasów Trofima Łysenki i trzeba z tym dziedzictwem zerwać.

– Jako ministerstwo bedziemy miec wieksza sile przebicia, latwiej nam bedzie zabiegac o interesy nauki – mówi profesor Michal Kleiber, przewodniczacy KBN.

I zarazem przyznaje: – W najblizszej przyszlosci funduszy na badania naukowe z budzetu panstwa wiecej raczej nie bedzie. Nalezy wiec je bardziej efektywnie wykorzystywac.

J.W. To podstawowy problem. Jakie są efekty realizacji projektów badawczych KBN można się zapoznać na stronie http://www.opi.org.pl/. Nie wiem czy przy 10% grantów są jakiekolwiek informacje o ich efektach, a jeśli są, to nierzadko są żenujące!!! Informacji o grantach celowych w ogóle nie ma. Czasem można o nich przeczytać w prasie przy okazji różnych skandali ‚badawczych’.

I jednoczesnie szukac pieniedzy gdzie indziej. Srodki poza budzetem sa: w przemysle, funduszach offsetowych, programach naukowych i funduszach strukturalnych UE. Musimy tylko stworzyc warunki, by mozna bylo z tych pieniedzy korzystac. Na przyklad wprowadzic ulgi dla firm inwestujacych w badania naukowe.

J.W. To jest krok we właściwym kierunku. Należałoby jednak pomyśleć o finansowaniu badań kończących się wynikami, tzn. płacić za wyniki,  a nie za ‚obiecanki cacanki’!!!, czyli dokładnie inaczej niż to jest obecnie.

Tym zajmie sie nowy resort we wspólpracy z Ministerstwem Gospodarki.

– Powolanie resortu nauki jest potrzebne – uwaza profesor Zbigniew Smieszek, szef Rady Glównej Jednostek Badawczo-Rozwojowych. – Bo tylko struktura rzadowa jest w stanie wytracic z letargu polska nauke, pchnac ja w kierunku innowacyjnosci, wiekszej liczby wdrozen, wiekszej niz dotad wspólpracy z firmami przy tworzeniu nowych technologii. Mamy liczacy sie w Europie potencjal naukowy, ale slabo go wykorzystujemy. To musi sie zmienic, jesli nie chcemy zostac w tyle za swiatem.

W KBN jak w Sejmie

Jednoczesnie szykuja sie zmiany w finansowaniu polskiej nauki, majace byc poczatkiem zapowiadanej przez profesora Kleibera reformy nauki. Powstal juz projekt ustawy w tej sprawie. Opiniuja go wlasnie naukowcy z KBN. Juz wkrótce projekt ma byc poddany debacie calego srodowiska naukowego w kraju. Zanosi sie na burze, bo nowa ustawa, która wejdzie w zycie prawdopodobnie w pierwszym kwartale przyszlego roku, zabiera naukowcom autonomie, jaka mieli dotad przy dzieleniu budzetowych pieniedzy na nauke.

Wedlug projektu wszystkie decyzje o podziale tych pieniedzy zostana oddane ministrowi.

J.W. A czy będzie odpowiadał za ich efektywne wykorzystanie, czy niewykorzystanie ?

Dotychczas wygladalo to nastepujaco: wszyscy naukowcy w kraju od doktora w góre wybierali sposród siebie szescdziesieciu uczonych, którzy trafiali do Komitetu Badan Naukowych.

J.W. Niezupełnie. Tylko pokorni. Niepokornych usunięto z placówek nauki polskiej! Jeśli nawet mają tytuł doktora i publikują wiele w czasopismach zagranicznych to prawa wyborczego nie mają. Nie należą do korporacji tworzących naukę polską, a co najwyżej naukę sensu stricto. Ci nie mają prawa głosu!!! ani prawa do finansowania badań!!! Tego nikt nie pisze. Nawet Rzeczpospolita !!!

Dzielili sie oni na dwanascie zespolów, reprezentujacych poszczególne dziedziny nauki i oceniali wnioski o przyznanie funduszy. Szefowie tych zespolów mieli decydujacy glos przy podziale pieniedzy. Ten system byl jednak powszechnie krytykowany. Z jednej strony jako zbyt scentralizowany, co prowadzilo do tego, ze i tak szczuple srodki na nauke nie zawsze byly najlepiej wydawane.

J.W. To zależy od punktu widzenia. Dla szefów zespołów był to podział korzystny. Często przyznawali pieniądze sobie, i swoim, i nie była to korupcja czy nepotyzm, ale tylko stosunki przyjacielskie. Jeśli jakiś szef zespołu był przyjacielem samego siebie lub członków swojej rodziny to wszystko było w porządku. Byli przecież konkretnie najlepsi. Sami o tym decydowali jako najbardziej kompetentni. A ci przegrani, nieudacznicy, tylko z zawiści ich krytykowali. I co z tego, że ich badania kończą się powszechnie dostępnymi publikacjami. Oni mogą być najlepsi, ale co najwyżej abstrakcyjnie, konkretnie najlepsi to ci, którzy dostają pieniądze i nie musza się z nich rozliczać!!! Kto by nie chciał być takim najlepszym ?! Baza danych KBN nie istnieje, oceny parametryczne jednostek są więc lipą (siłą rzeczy muszą bazować na ‚niedanych’) stanowiącą podstawę podziału pieniędzy między jednostki ! Lipa jest dobra na przeziębienie, ale nie na podział pieniędzy podatnika!

Z drugiej zas jako taki, który uniemozliwial panstwu prowadzenie okreslonej polityki w dziedzinie nauki.

J.W. Skoro usuniętych w okresie stalinowskim przywracano do pracy w czasie odwilży, a usuniętych w okresie jaruzelskim nadal nie, to jest to określona polityka: bez odwilży w dziedzinie nauki !

– To czasem przypominalo Sejm – mówi profesor Kazimierz Stepien z Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczacy jednego z zespolów w KBN. – Szefowie zespolów walczyli przede wszystkim o pieniadze na swoje dyscypliny. Konczylo sie to zwykle zgnilym kompromisem, w którym brakowalo szerszego spojrzenia na problemy polskiej nauki. To byl klincz uniemozliwiajacy wszelkie odwazniejsze dzialania.

Naukowcy zaopiniuja, minister zdecyduje

Po przyjeciu nowej ustawy ostateczne decyzje o podziale pieniedzy bedzie podejmowac minister. Natomiast naukowcy beda je tylko opiniowali. Profesor Kleiber przekonuje, ze ta zmiana jest konieczna. Bo fakt, ze to nie on decyduje o podziale pieniedzy, sprawia, iz jego pozycja w rzadzie jest slaba i nie moze skutecznie lobbowac na rzecz polskiej nauki.

– To rozwiazanie umozliwi nam wreszcie stworzenie silnej polityki panstwa w dziedzinie nauki, ustalenie priorytetowych kierunków badan, które powinny byc lepiej finansowane – mówi profesor Kleiber. – Kierunków waznych nie tylko dla samej nauki, ale i dla gospodarki. Trzeba bowiem skierowac polska nauke na takie tory, zeby mogla konkurowac z nauka zachodnia oraz sluzyc rozwojowi gospodarczemu i cywilizacyjnemu kraju.

J.W. No i nadal (nawet po wejściu do Unii ?) będziemy wyróżniać naukę polską i zachodnią, z którą będziemy nadal konkurować jak za dobrych komunistycznych czasów. I to ma być polityka państwa w dziedzinie nauki ?

 

Do kogo sie odwolac

Profesora Jerzego Kolodziejczaka, p.o. prezesa Polskiej Akademii Nauk, nie przekonuje taka argumentacja. Jest krytycznie nastawiony do projektu ustawy o finansowaniu nauki. – To utrzymanie, a nawet wzmocnienie dotychczasowej centralizacji w podziale budzetowych pieniedzy, co nie poprawi kondycji polskiej nauki, a moze ja wrecz pogorszyc – mówi. Wedlug profesora Kolodziejczaka jeden centralny urzad nie jest w stanie dokladnie i rzetelnie ocenic tysiecy wniosków rocznie o przyznanie srodków na badania.

J.W. Można mieć takie obawy. Ale obecnie tego się też nie robi.

– Jesli decyzje o podziale srodków na nauke beda dalej opiniowac naukowcy, nie powinno byc zle – uspokaja Andrzej Wiszniewski, byly szef KBN.

J.W. Nie jestem takim optymistą. Skoro obecnie źle to robią ( dla nauki) to trzeba coś zmienić. Oddawanie decyzji w ręce urzędników byłoby katastrofą, ale autonomiczny podział pieniędzy podatnika do swoich kieszeni, bez kontroli, jest też katastrofą. Tu raczej nie chodzi o naukę, lecz o łatwy dostęp do pieniędzy tak charakterystyczny dla tzw. nauki polskiej o przetrwanie którego (tj łatwego dostępu) tak walczą obie strony.

– Gorzej, gdyby zaczeli robic to urzednicy. Póki jednak ministrem bedzie profesor Kleiber, czlowiek rozsadny, ze srodowiska naukowego, to nie powinno sie zdarzyc. Ale co sie stanie, gdy zastapi go polityk? Wtedy wszystko moze sie zmienic.

Te obawy podziela wielu naukowców. Maja tez inne zastrzezenia.

– Proponowany system finansowania nauki nie usuwa jego najwiekszej dotychczasowej wady: braku instancji kontrolnej i odwolawczej – mówi profesor Maciej Zylicz z Miedzynarodowego Instytutu Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie.

J.W. Jest NIK,  ale z jego kontroli KBN nic sobie nie robi, podobnie jak z opinii społecznej.

– W KBN odwolania od decyzji finansowych laduja na biurkach tych samych ludzi, którzy te decyzje wydaja. Czy to jest normalne?

J.W. Jest to normalne dla nauki polskiej, dla nauki sensu stricto to jest nienormalne.

Slyszy sie czasem o naduzyciach przy dzieleniu pieniedzy na nauke.

J.W. Czasem, bo tych którzy mówią o nadużyciach się wycisza. ‚Stłucz Pan termomer nie będziesz miał Pan gorączki ‚ – to jest metoda walki z nadużyciami w nauce polskiej. Za pomocą tłuczenia ‚termometrów’ nie poprawiono jednak stanu nauki w Polsce.

Kto ma je wykrywac?

J.W. Ja je wykrywałem, więc nie mam prawa głosu, ani pieniędzy na badania. Nie ma więcej chętnych?

Wedlug profesora Kolodziejczaka z PAN reforme nauki nalezaloby zaczac nie od ustawy o finansowaniu, ale od bardziej systemowych zmian, regulujacych funkcjonowanie tej dziedziny.

J.W. Oczywiście, że bez zmian systemowych nauki w Polsce się nie uzdrowi. Obecnie strona rządowa i strona naukowa walczą jedynie o pieniądze, które będą księgowane po stronie wydatków na naukę. A co się pod tym będzie kryło to nikt nie będzie wiedział, jak obecnie, w ramach budowy społeczeństwa informacyjnego !

 

Jacek Krzeminski

 

KOMENTARZ

Dzielenie biedy

J.W. Chciałbym być tak biedny (finansowo) jak pracownicy nauki polskiej. Niestety jestem skazany na bogactwo.

Przeksztalcenie Komitetu Badan Naukowych w ministerstwo, któremu podlegac ma nauka i informatyzacja, nie jest pomyslem nowym – projekt ten prezentowany byl wczesniej i spotkal sie z akceptacja srodowiska naukowego. Utworzenie takiego ministerstwa z pewnoscia umocni pozycje srodowisk naukowych. Jednak najistotniejszym elementem projektu – dla samej nauki – jest sposób wyboru i pozycja ciala opiniujacego projekty oraz doradzajacego ministrowi. Musi ono byc reprezentatywne dla calej nauki polskiej, a nie dla pojedynczych dyscyplin, a za to wlasnie KBN byl dotad krytykowany.

J.W. Powinno być reprezentatywne dla koropracji uprawiających naukę w Polsce. Winni reprezentować ci, którzy mają rezultaty, a nie którzy ich nie mają , a za to mają dużo, bardzo dużo tytułów, i łatwy dostęp do pieniędzy.

Zmiana nie zalatwi jednak podstawowej bolaczki polskiej nauki, czyli braku pieniedzy.

J.W. Przy obecnym systemie nauki w Polsce bolączka ta się nie skończy nawet jeśli cały budżet zostanie na nią przeznaczony.

Naklady budzetowe sa zenujaco niskie i profesor Michal Kleiber zdaje sobie sprawe z tego, ze bez pieniedzy spoza budzetu trudno myslec o poprawie kondycji polskiej nauki. Tymczasem srodków takich brak, a dzieje sie tak dlatego, ze o wspólpracy nauki i przemyslu wiecej sie mówi (i pisze), niz robi. To sami naukowcy musza podjac próby pozyskiwania pieniedzy przez przedstawienie korzysci z przemyslowych wdrozen swoich prac. A jest to umiejetnosc, której wiekszosc z nich dopiero musi sie

J.W. No, niektórzy tą umiejętność posiedli, tylko że korzyści z tych wdrożeń nie ma, bo wdrażanie myśli ‚uczonych’ nauki polskiej może kończyć się katastrofą.

Innym elementem jest kwestia pozyskiwania pieniedzy z funduszy unijnych. Dotad udawalo nam sie odzyskiwac wlozone srodki, ale placilismy tylko czesc skladki. Co bedzie, gdy bedziemy musieli ponosic caly jej ciezar?

Piotr Koscielniak