Reformy bez głowy

Reformy bez głowy 

Ostatnie raporty NIK o marnotrawstwie grosza publicznego w szkolach wyższych i w KBN wywołują sporo emocji. Informuje na ten temat prasa, ale rektorzy uczelni, jak również KBN, odrzucają zarzuty NIK oraz mediow. Raporty NIK mają być upolitycznione a media podają informacje nierzetelne. Jeśli głos zabierze ktoś niezależny to zostanie ochrzczony mianem frustrata, nieudacznika, ignoranta. Zamiast dyskusji merytorycznej – epitety. Prasa po kontroli NIK lamentuje, że zmarnowano aż 2 mln zł z kieszeni podatnika. Jeśli KBN zmarnowałby tylko 2 mln zł to nie byłoby powodu do lamentu, lecz powód do uznania. Gdyby tak było, to nie powinno się reformować KBN, lecz inne ministerstwa aby wzorem KBN marnotrawiły najwyżej 2 mln w swojej działalności. Tak jednak nie jest. To KBN ma być reformowane i głównie aspekt finansowy jest przedmiotem planowanej reformy. Chodzi o to aby finanse były w rękach ministra a nie uczonych. Można się domyślać, że nie chodzi tu o 2 mln, lecz o znacznie poważniejsze marnotrawstwo pieniędzy publicznych.

Bazy niedanych KBN
Niestety merytoryczna dyskusja na temat marnotrawstawa grosza publicznego jest trudna, gdyż KBN nie udziela rzetelnych informacji na ten temat naruszając tym samym ustawę z dnia 6 września 2001 roku o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. Nr 112 z dnia 8 października 2001 r.)

KBN mimo wielu już lat pracy nad bazami danych rzetelnych baz danych nie posiada. KBN bierze aktywny udział w budowie społeczeństwa informacyjnego. Ma wyodrębnione struktury zajmujące się tą budową, ale informacje na temat wykorzystania pieniędzy podatnika na badania są tajne. Jeszcze w 1996 r. podsekretarz stanu J.K. Frąckowiak informował mnie, że KBN nie prowadzi wykazu publikacji ukazujących się w wyniku realizacji grantów. Prowadzi tylko wykaz tematów i kwot wydanych na te tematy. Co zrobiono za te pienišdze nie było przedmiotem zainteresowania KBN. Jeśli pytał o to podatnik to traktowano go jak gamonia, który nie wie jak do danych trafić, lub jak analfabetę funkcjonalnego, który nie umie zrozumieć prostego tekstu czy tabeli.

Jeśli amerykańscy uczeni wyślą sondę badawczą na Marsa a ta milczy, to uczeni grzecznie tłumaczą się przed zainteresowanymi podatnikami amerykańskimi czemu tak się stało. Jeśli nie potrafią wytłumaczyć to mogą nie dostać pieniędzy na dalsze badania. U nas podatnik traktowany jest jak intruz przeszkadzający w jedynie słusznym wydawaniu pieniędzy przez KBN. Podatnik nie ma wpływu na wydawanie jego pieniędzy.

Kiedy sprawdziłem bazę danych KBN w internecie, do której odsyłali mnie ministrowie nauki, stwierdziłem, że co najwyżej 10% projektów badawczych kończy się jakimiś wynikami dostępnymi dla podatnika. W tabelach, tam gdzie winny być opisane wyniki badań rubryki były na ogół puste, a obecnie je na ogół zlikwidowano. Nie ma na ogół żadnych informacji na ten temat. Czyli nie wiadomo na co zostały przeznaczone pieniądze podatnika. Narusza to obywatelskie prawa podatnika do informacji!!! Tam gdzie są podane rezultaty często widać jak mierne one są. Można powątpiewać czy rezultaty warte są tych nakładów jakie zostały przeznaczone na dany projekt. Bardzo często rezultaty (o ile są) są mizerniejsze od rezultatów projektów beznakładowych, realizowanych przez entuzjastów, pozbawionych finansowania przez KBN. Odnosi się wrażenie, że ministrowie nie wiedzieli czym się kończą projekty i co zawierają ‚bazy danych’. Inna interpretacja, że to ja jestem analfabetą funkcjonalnym, nie jest tu zasadna. Prawdziwość moich informacji można sprawdzić na stronie http://www.opi.org.pl/. Wcześniej te ‚wyniki’ widniały na stroniehttp://badis.man.poznan.pl/

Ja nie mam trudności w rozumieniu logicznie i przejrzyście opracowanych tabel ani tekstów, i nie mam trudności w zapoznaniu się z wynikami projektów badawczych realizowanych w innych krajach, mimo że na te badania nie płacę ani złotówki. Nie mam jednak dostępu do wyników badań, które współfinansuję wraz z innymi podatnikami. To nie może być zgodne z prawem!!!

Należy domagać się bezwłocznego umieszczenia informacji o rezultatach projektów badawczych i o zwrot pieniędzy na projekty, które nie zakończyły się istotnymi rezultatami. To są sumy dziesiątek, jeśli nie setek milionów złotych !

Parametryczna lipa
KBN wprowadził ostatnio zasady parametrycznej oceny jednostek naukowych.Według tej oceny KBN kategoryzuje jednostki i finansuje je w zależności, którą kategorię jednostka otrzymała. Rzecz w tym, że brak jest bazy danych tych parametrów. Jeśli parametry nie są znane, nie może być mowy o ocenie parametrycznej. Jeśli parametry brane są z sufitu, to to jest oszustwo. Ważnym parametrem jest m.in. liczba profesorów zatrudnionych w jednostce. Ale z niedawnej wypowiedzi przewodniczącego KRASP na łamach ‚Rzeczpospolitej’ wynika, że nie ma bazy danych także odnośnie profesorów. Profesor może być zatrudniony na kilku, a nawet kilkunastu etatach. Na to zezwala nasze kuriozalne prawo. Profesor może odstawiać lipę (czy można rzetelnie pracować na kilkunastu etatach ???), ale od tej lipy zależy poziom finansowania jednostki. Ta lipa może być do n-tej potegi, bo nie ma bazy danych, i lipa profesorska może być liczona wielokrotnie. Lipa to jest dobra na przeziębienie, ale nie na podział pieniędzy podatnika księgowanych po stronie wydatków na naukę.

Co tak naprawdę KBN finansuje za pieniądze podatnika
KBN został powołany aby finansować za pieniądze podatnika naukę prowadzoną w Polsce.W rzeczywistości widzimy, że KBN w zróżnicowany sposób finansuje przede wszystkim uznawane przez siebie jednostki z nazwy naukowe. Jeśli ktoś pracuje naukowo, tj. tworzy prace naukowe publikowane w dostępnych periodykach a nie jest zatrudniony w takiej jednostce, to nie ma szans na otrzymanie pieniędzy od KBN. Można samemu tworzyć realną jednoosobową jednostkę naukową ale to do nauki polskiej się nie liczy. Gdyby dokonać rzeczywistej oceny parametrycznej jednostek jednoosobwych i jednostek uznawanych przez KBN to by się zapewne okazało, że jednostki jednoosobowe są bardziej naukowo wydajne. Ala ta wydajność naukowa przekreśla je w systemie KBN. Ktoś powie, skoro ktoś pracuje naukowo to niech się zatrudni w jednostce uznawanej przez KBN. Rzecz w tym, że takie jednostki zbyt wydajnych i zainteresowanych autentyczną działalnościš badawczą zatrudniać nie chcą. Wolą dobierać sobie badaczy na bazie kryteriów genetyczno-towarzystkich, a nie merytorycznych. I to nie jest margines nauki w Polsce. To jest raczej standard. Jeśli ja jestem w błędzie i jest inaczej, to oczekuję od decydentów realnych decyzji w zakresie zatrudniania aktywnych naukowo a zwolnienie jednostek nieaktywnych, finansowanych przez podatnika.

Gdyby KBN płacił za rezultaty badań, bez wzgledu na miejsce zatrudnienia czy niezatrudnienia badacza to za mniejsze pieniądze mielibyśmy więcej uznawanych w nauce światowej publikacji.

Ale jak wskazuje analiza danych o projektach badawczych KBN finansuje obiecanki-cacanki a nie rezultaty badań naukowych.

Jak podała 2 lata temu ‚Rzeczpospolita’ na jednego naukowca w Polsce przeznacza się tylko 45 667 USD. Ponieważ nakłady na naukę ostatnio nieco spadły być może jest to obecnie kwota nieco niższa. Jest to kwota niewątpliwie skromna w porównaniu z wydatkami w krajach zachodnich, nawet kilkakrotnie większymi, ale jest to kwota olbrzymia w porównaniu z kwotą 0 zł przeznaczaną na finansowanie jednoosobowych jednostek aktywnych naukowo.

Warto zaznaczyć, że przy układaniu rankingów uczelni m.in. uwzględnia się ilość finansowanych przez KBN projektów a nie jakość rezultatów osiągniętych w efekcie ich realizacji. Im więcej otrzymanych pieniędzy tym wyższe miejsce w rankingu. Rezultaty nie mają znaczenia. Im większe marnotrawstwo tym lepiej ! ?

W procesie przyznawania grantów KBN wygrywali na ogół sami swoi, członkowie jury oceniających projekty, ich rodziny i koledzy. To się na ogół nazywa sytuacją korupcjogenną, lub wręcz jasno korupcją czy nepotyzmem. Ale w nauce polskiej to się określa stosunkami przyjacielskimi. Jeśli ktoś jest przyjacielem samego siebie czy swoich pociech to wszystko jest w porzšdku. Ten proceder nieco ostatnio ograniczono. Członkowie jury już nie mogą bezpośrednio wygrywać konkursów (czyli samym sobie przyznawać pieniędzy na badania ) chyba, że są promotorami. Wtedy w czasie głosowania wychodzą za drzwi. Rzecz w tym, że często mimo wychodzenia za drzwi też wygrywają. Okazuje się, że nadal są najlepsi, a rezultaty badań nadal są tajne.

Labirynt finansowo-wynikowy
Uczeni wołają: dajcie nam pieniądze a wyniki same przyjdą. Otóż tak nie jest. Niektórzy pieniądze otrzymują, i to znaczne, a wyniki nie przychodzą. Jakby zagubiły się w skomplikowanym labiryncie. W naszym systemie nauki nić Ariadny została przerwana. Czy planowana reforma naprawi nić Ariadny ? Czy między nakładami na badania a jej wynikami będzie jakikolwiek związek?

Obecnie go nie ma. Wyniki ‚najlepszych z najlepszych’, którzy na badania dostali 100, 200, 300, 400 500 i więcej tysięcy złotych są nierzadko żadne, albo nie są dostępne dla podatnika. Nie ma żadnej korelacji między nakładem na badania a ich wynikami. Niejednokrotnie badania beznakładowe przynoszą lepsze wyniki, ale KBN nie chce płacić za wyniki, płaci za obiecanki i nie widać zmian na lepsze mimo wielu już prób reformowania KBN. 14 listopada 2002 r. KBN ogłosił projekt ustawy o finansowaniu nauki, już w ramach Ministerstwa Nauki, w które KBN ma być przekształcony. Nie ma w nim planu powiązania nakładów na badania z wynikami badań. Nie ma planu ujawniania podatnikom rezultatów badań finansowanych z jego kieszeni. Nie ma planu finansowania badań prowadzonych przez jednoosobowe jednostki naukowe, lub alternatywnie planów zatrudniania aktywnych naukowo w jednostkach badawczych. Nie ma planu zwrotu pieniędzy wydanych przez KBN na badania, których rezultatów do tej pory nie ma, jak wynika z tzw. baz danych KBN.

Raczej w wielu sprawach jest petryfikacja stanu obecnego, z tym że sprawy finansowe z rąk uczonych przejmuje Minister Nauki. Projekt ustawy nie jest powiązany z rozwiązaniami systemowymi w nauce, stąd jego pozytywne znaczenie jest raczej wątpliwe.

Bieda uczelni
Nie jest prawdą, że w uczelniach ludzie nie chcą pracować bo płace są niskie. Nie jest prawdą, że przemysł odbiera najlepszych, bo lepiej płaci. To przemysł u nas upada i nie tworzy zaplecza badawczego. Może właśnie dlatego upada, że takiego zaplecza nie tworzy, a uczelnie, wydziały, kierunki studiów, rosną jak grzyby po deszczu, mimo biedy. Uczelnie zatrudniają często byłych polityków, zapewne idealistów, którzy nie chcieli się zatrudnić w dobrze płatnym przemyśle a tylko na biednych uczelniach aby realizować swoje posłannictwo szukania prawdy, której nie mogli znaleźć w polityce. Może jakiś przedszkolak w to uwierzy, ale i to nie jest pewne.

Werbalnie i statutowo ci, którzy są zatrudnieni na uczelniach to członkowie korporacji nauczanych i nauczających poszukujących prawdy. Niektórzy tak intensywnie szukają prawdy, że zatrudniają się w kilku, kilkunastu uczelniach naraz.

Warto tu podkreślić, że osób posiadających duży dorobek naukowy i edukacyjny, cieszących się zbyt dużym poważaniem u studentów uczelnie nie chcą zatrudniać. Zbyt duży to kontrast z producentami bubli edukacyjnych zatrudnionymi dożywotnio na uczelniach.

Jeśli jest inaczej, to należy oczekiwać od Panów Rektorów realnych decyzji w sprawie obniżenia intensywności poszukiwania prawdy i zatrudniania nauczycieli tylko na jednym akademickim etacie z zakazem produkowania bubli edukacyjnych.

Reformy bez głowy
Czy przejęcie finansów przez Ministra i urzędnikow zmieni coś na lepsze? Wątpliwe. To jest przecież powrot do niechlubnej przeszłości. Zmienić sposób finansowania nauki w Polsce na pewno należy, ale trzeba to zrobić z głową.

Jeśli dach cieknie nie ma sensu malować mieszkania. Wyrzuci się jedynie pieniądze na darmo. U nas jednak tak przeprowadza się reformy. Reformując szkolnictwo pod hasłem ‚od przedszkola do doktora’ nie zreformowano głowy – tj. uczelni wyższych, które przecież kształcą nauczycieli. Tym samym nauczyciele zamiast być lokomotywą przemian stali się jej hamulcowymi. Reforma oświaty musi objąć szkolnictwo wyższe. A reforma nauki nie może być oderwana od szkolnictwa wyższego. To musi być kompatybilne. Ktoś kto nie jest kreatywny nie nauczy innych kreatywności. A obecnie uczelnie nie chcą ludzi kreatywnych, lecz wyrobników dydaktycznych dla zapewnienia uczelni pieniędzy otrzymywanych od ‚łebka’. Ilość nie chce przechodzić w jakość, więc mamy produkcję ogromnej ilości dyplomów a nie kreatywnych absolwentów. Mamy bubel edukacyjny, wielkie oszustwo edukacyjne dla zapewnienia zatrudnionym na uczelniach lepszego bytu. Na uczelniach zagranicznych profesorowie ‚stają na głowie’ aby zyskać jak najlepsze noty u studentów. U nas tym którzy u studentów zyskują poważanie ‚głowy się ścina’ a następnie roznieca się lament nad powiększającą się luką pokoleniową.

Uczelnie mają mentalność żebraków. Lamentują, że są biedne. To prawda. Ale uczelnie chcą jedynie pieniędzy, a nie chcą wędki, ani nawet bułki. Jeśli ktoś zaproponuje obniżkę kosztów funkcjonowania uczelni, przez przyjęcie nauczycieli bardziej efektywnych, otrzyma odpowiedź – ‚nie widzę możliwości’ . Epidemia krótkowzroczności u decydentów edukacyjnych trwa mimo zmian ustrojowych bez obniżenia intensywności .

Jak wyjść z labiryntu
Niektórzy twierdzą, że brak jest polityki w dziedzinie nauki. Nie jest to takie pewne. Skoro usuniętych w okresie stalinowskim przywracano do pracy w czasie odwilży, a usuniętych w okresie jaruzelskim nadal nie, to jest to określona polityka – bez odwilży w dziedzinie nauki. Luka pokoleniowa jest rezultatem takiej polityki. Uczelnie rozliczane są z ilości, a nie z jakości. Nadal istnieje powołana 50 lat temu PAN odseparowana od szkolnictwa wyższego co zwiększa koszty badań a obniża poziom edukacji. Mimo planowanych reform nie przewiduje się rychłego włączenia struktur PAN w struktury uczelni wyższych. Bez kompleksowej reformy nauki i szkolnictwa (w tym wyższego) nic tak naprawde się nie zmieni. Na obecną strukturę nauki można przeznaczyć z budżetu wielokrotnie więcej pieniedzy, a może nawet tyle co sam budżet, a poprawa nie będzie widoczna. Sedno sprawy tkwi w tym, aby powiązać nakłady z wynikami, aby powiązać naukę z edukacją i gospodarką, aby poddać rzeczywistej kontroli wydawanie pieniędzy podatnika księgowanych po stronie wydatków na naukę. Bez tego nie będzie wyników, które nie przyjdą za pieniędzmi, lecz zagubią się w labiryncie. Z obecnych 0,338 % PKB księgowanych po stronie wydatków na naukę, zapewne tylko niewielka część idzie na naukę, a spora część na działalność paranaukową lub wręcz antynaukową. Gdyby efektywnie zagospodarować te 0,338% to poprawa efektywności badań winna być widoczna, a społeczeństwo może by łatwiej było przekonać do potrzeby wydawania na naukę 3,38%.

 
Józef Wieczorek

UWAGA: Skrócona wersja tego tekstu ukazała się w ŻYCIU z dnia 18.11.2002

Cała jaskrawość, czyli o metodach badań w KBN

Cała jaskrawość, czyli o metodach badań w KBN 

 

  W 11 numerze Forum Akademickiego ukazały się dwa teksty, których nie można pozostawić bez komentarza. Przede wszystkim rozmowa  Piotra Kieracińskiego z Małgorzatą Kozłowską –  podsekretarzem stanu w Komitecie Badań Naukowych, w której pani podsekretarz „udowadnia”, że w konkursach na projekty badawcze wygrywają najlepsi. Jednocześnie pani podsekretarz stanowczo odpiera zarzuty jakoby granty dostawali głównie zespoły członków komisji i sekcji KBN. Zgodnie z  wypowiedzią pani podsekretarz te zarzuty nie znajdują potwierdzenia w faktach, na co mają wskazywać badania w tej kwestii prowadzone przez KBN. Niestety autorka wypowiedzi nie precyzuje bliżej zastosowanej metodyki tych badań, które doprowadziły ją do tak rażąco odmiennych wniosków, sprzecznych z faktami publikowanymi na łamach czasopism naukowych. Nie podaje też wielkości i źródeł  finansowania tych badań co pozwala raczej przypuszczać, że były one sfinansowane przez KBN. Tymczasem moje, niezależnie prowadzone badania wskazują na wyraźną zależność między składem  komisji a zwycięzcami konkursów na projekty badawcze. Moje badania, prowadzone bez finansowania z budżetu państwa,  polegały na prostym porównaniu nazwisk członków komisji oraz nazwisk zwycięzców konkursów, na przykładzie najlepiej mi znanych nauk geologicznych. Korelacja jest zadziwiająca jakkolwiek trzeba przyznać, że wyraźnie  się zmniejszyła po moim bojkocie wyborów do KBN w 1994 r., którego przyczyny uzasadniłem pisemnie. Tym niemniej, wniosek pani podsekretarz, że wygrywają najlepsi nie jest uzasadniony i pozostaje w rażącej sprzeczności z rzeczywistym stanem rzeczy.  Niestety zespoły oceniające projekty często nie są kompetentne do oceny nadsyłanych projektów co jednoznacznie wynika z przedstawianych uzasadnień o ich odrzucaniu. Niekiedy opinie o przedstawianych projektach są tak absurdalne,  że uzasadnione jest wyrażanie wątpliwości o zdolności rozumienia słowa pisanego przez członków komisji. Zdaniem najwyższych władz KBN jednak te opinie są obowiązujące i ich podważanie jest nieuzasadnione  Te poglądy nawiązują jednoznacznie  do okresu panowania Łysenki, który jak się wydaje znajduje godnych   kontynuatorów. Należy tu nadmienić, że do rzekomo demokratycznych wyborów do KBN nie są dopuszczani pracownicy nauki o odmiennych  od oficjalnych poglądach. Np. w tym roku odbywają się wybory do KBN, ale ja, jako osoba która otwarcie krytykowała poczynania KBN, karty wyborczej nie otrzymałem. Można się spodziewać, że po odsunięciu od wyborów niewygodnych pracowników nauki, znowu wygrają tzw. najlepsi z najlepszych, tzn. tacy, którzy nie podważają oficjalnych poglądów KBN organizującego „demokratyczne” wybory. Podobne „demokratyczne” metody są mi bardzo dobrze znane z innych instytucji  finansowanych przez KBN. Skutki posiadania odmiennych opinii  są łatwe do przewidzenia.

Drugi tekst  napisany „pół żartem, pół serio” przez Romana Kuliszana  dotyczy zjawiska  tzw. turystyki naukowej, częściowo odzwierciedlającego obecną sytuację w polskiej nauce. Niestety w tekście tym ani słowa o reprezentowaniu polskiej „nauki” na forum międzynarodowym  przez  pracowników nienaukowych, którzy żadnej działalności naukowej nie prowadzą. Ich udział nie budzi żadnych zastrzeżeń KBN finansującego współpracę zagraniczną,  natomiast propozycje wyjazdów zagranicznych niewygodnych pracowników naukowych są odrzucane a priori, tym bardziej jeśli ich aktywny udział jest aprobowany i częściowo opłacany przez organizatorów kongresów. Na takie wyjazdy KBN nie ma pieniędzy. Fakty jednoznacznie mówią  o przejawach dyskryminacji pracowników nauki w oficjalnej współpracy zagranicznej finansowanej przez KBN.                                                                                                 

Z poważaniem. 

Józef Wieczorek, Kraków, 6.01.1997 r.   

UWAGA:  Tekst po ocenzurowaniu ukazał się na łamach Forum Akademickiego.

Pani Małgorzata Kozłowska –  b. podsekretarz stanu w Komitecie Badań Naukowych, do dnia dzisiejszego  nie sprecyzowała zastosowanej metodyki badań, które doprowadziły ją do wniosku,  że w konkursach na projekty badawcze wygrywają najlepsi.

Tabela nieparametryczna 10 grzechów głównych KBN

Tabela nieparametryczna 10 grzechów głównych KBN

 

1.  Brak bazy danych o rezultatach projektów badawczych opłacanych z kieszeni podatnika za pośrednictwem KBN  

 

 2. Parametryczna ocena jednostek (do finansowania z kieszeni podatnika) według skomplikowanych wzorów, do których nie ma bazy danych  

 

3. Tworzenie społeczeństwa informacyjnego przy jednoczesnym zamykaniu dostępu do informacji dla zainteresowanych  

 

      4.  Prawne zagwarantowanie układów przyjacielsko-instytucjonalnych w dystrybucji pieniędzy podatnika  

 

5. Wysoka, parametryczna ocena jednostek, w których nie ma miejsca dla osób posiadających poczucie własnej wartości i mających samo-motywację do pracy naukowej    
   6.  Prawne zagwarantowanie nie-finansowania aktywnych naukowo, niezależnych badaczy  

 

7. Finansowanie czasopism ‘naukowych’, w których publikowanie prac oceniane jest na ‘0’    
8. Ścisłe wiązanie finansowania nauki z etyką poprzez finansowanie wielu działań nieetycznych  

 

9.Stosowanie zasady niepodważalności opinii gremiów kolegialnych KBN    
10.  Bezradność w  zwalczaniu niedobrych praktyk w nauce, a niekiedy tworzenie  korzystnych warunków dla takich praktyk 

ZESPÓŁ DO SPRAW ETYKI BADAŃ NAUKOWYCH KBN

KOMITET BADAŃ NAUKOWYCH

ZESPÓŁ  DO SPRAW ETYKI BADAŃ NAUKOWYCH

WARSZAWA

 

Wyrażając  zadowolenie z  powołania ZESPOŁU  DO SPRAW ETYKI BADAŃ NAUKOWYCH chciałbym przedstawić kilka propozycji uregulowań prawnych, które by mogły ograniczyć patologię nauki w Polsce. Zespół, jak sądzę ma prawo i możliwości występowania o zmianę ustaw, które funkcjonują obecnie ze szkodą dla nauki i społeczeństwa.

Uważam za konieczne:

1. Wprowadzenie ustawowego nakazu publikowania  przez KBN spisów publikacji stanowiących rezultat realizowanych projektów badawczych.   

KBN moim zdaniem narusza w poważny sposób zasady etyki badań naukowych broniąc się przed podawaniem do wiadomości środowisk naukowych rezultatów badań finansowanych projektów.

KBN  w „Sprawach Nauki” publikuje tylko listy  projektów skierowanych do finansowania oraz koszty ich realizacji. Niestety zainteresowany badacz (płatnik podatków) nie może uzyskać informacji odnośnie rezultatów tych grantów.

Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że  przynajmniej część „najlepszych” projektów badawczych  nie przyniosło żadnych godnych publikowania w dobrych czasopismach rezultatów.

Utajnianie przez KBN rezultatów badań finansowanych z kieszeni podatnika narusza rażąco zasady etyki badań naukowych, a także Konstytucję RP.

 2. Wprowadzenie ustawowego zakazu wygrywania konkursów „na granty” przez członków  Komisji KBN  i  ich rodziny.

Analiza rezultatów konkursów KBN na finansowanie projektów badawczych  jednoznacznie wskazuje na proceder nierzadkiego wygrywania tych konkursów przez członków Komisji KBN (proceder ten trudno inaczej określić niżkorupcją) lub ich rodziny (proceder ten trudno inaczej określić niż nepotyzmem).

Władze KBN zasłaniają się odpowiednimi ustawami zezwalającymi ponoć na swobodne uprawianie tego procederu, który  rażąco narusza elementarne zasady etyczne, a także  Konstytucję RP.

 3. Wprowadzenie ustawowego zakazu zatrudniania w placówkach edukacyjnych  i naukowych profesorów, którzy sprzeniewierzyli się obowiązkowi poszukiwania prawdy  oraz wprowadzenie ustaw likwidujących autonomię profesorów i rad naukowych w zakresie zmieniania faktów, niszczenia pracowników nauki i ich warsztatów pracy, w zakresie marnotrawstwa finansów publicznych

W obecnym systemie prawnym i etycznym dożywotni profesorowie bezkarnie mogą zmieniać fakty, aresztować niewygodne dla nich opinie, niszczyć niewygodnych pracowników nauki i warsztaty ich pracy, marnotrawić finanse publiczne, a następnie domagać się zwiększenia nakładów księgowanych po stronie wydatków na  naukę. Zatajany jest jednocześnie przed społeczeństwem (podatnikami dostarczającymi środków na finansowanie nauki) rzeczywisty obraz nauki, rzeczywiste przyczyny powstania luki pokoleniowej spowodowanej „wycinaniem w pień”, zgodnie z obowiązującym prawem! zbyt niezależnych i cieszących się zbyt  dużym autorytetem młodszych (od bezkarnych decydentów)  pracowników nauki.

4. Wprowadzenie ustawowego nakazu zatrudniania w placówkach edukacyjnych  i naukowych pracowników nauki, którzy przez autonomicznych decydentów nauki,  na podstawie fałszywych oskarżeń, zostali usunięci z „oficjalnych” tj.  finansowanych przez podatników instytucji naukowych.

Obecny system prawny głęboko zakorzeniony w prawodawstwie PRL-u wyraźnie dyskryminuje niezależnych badaczy, którzy narazili się (bez znaczenia z jakiego powodu) dożywotnim decydentom nauki. Dożywotni decydenci nauki polskiej powołując się do dnia dzisiejszego na ustawodawstwo stanu wojennego nie chcą zatrudniać niezależnych badaczy i nauczycieli akademickich, których udało im się wyrzucić w czasach komunistycznych. Żadna instancja w obecnym systemie prawnym nie ma uprawnień do przywracania do pracy wyrzuconych ze sfery oficjalnej nauki. Pełną władzę i  uprawnienia do określania jedynie słusznej prawdy (również do zmieniania  faktów) mają dyrektorzy czy rektorzy.

Jednocześnie zwracam się z apelem  do Komitetu o podjęcie działań na rzecz ujawnienia „profesorów”, którzy dla kariery dokonywali (i nierzadko nadal dokonują) zbrodni na prawdzie i na nauce działając na szkodę społeczeństwa. W stosunku do sędziów, prokuratorów podejmuje się pewne działania nad ujawnieniem ich haniebnej niekiedy roli jaką odegrali sprzeniewierzając się etyce zawodu. W stosunku do „profesorów” takich działań do tej pory jak mi wiadomo nie podjęto.  

                  Józef Wieczorek

  Kraków, 23.02.1999 r.  

Moje stanowisko

Moje stanowisko jednoosobowej, niezależnej, i niefinansowanej przez KBN jednostki naukowej w sprawie:  

Stanowiska opiniodawczo-doradczego Zespołu 
do spraw Etyki w Nauce (KBN)  z 20 września 2001 r.

W zawiązku z opublikowaniem w internecie  (http://www.kbn.gov.pl) stanowiska Zespołu KBN w sprawie   upowszechniającej się praktyki prowadzenia seminariów magisterskich i kierowania pracami magisterskimi przez pracowników posiadających jedynie stopień naukowy doktora jako niezależny badacz, jedynie doktor, poważnie doświadczony takimi praktykami, czuję się zobowiązany  do przedstawienia  swojego stanowiska w tej sprawie.

Stanowisko  Zespołu’ iż nie jest to praktyka normalna i pożądana’  jest bowiem co najmniej dyskusyjne a fakt, że w składzie zespołu nie ma ani jednego niezależnego badacza – ‘jedynie doktora’, chyba wyrażenie takiego stanowiska nieco tłumaczy. Jest również dla mnie oczywiste,  że z punktu widzenia aż Prof. Dr. Hab.itd.itp.  praktyka  prowadzenie seminariów magisterskich i kierowania pracami magisterskimi przez ‘jedynie doktorów’, nie jest pożądana, szczególnie w tym przypadku, jeśli  seminaria prowadzone przez ‘jedynie doktorów’ cieszą się o wiele większym zainteresowaniem studentów od  seminariów aż Prof. Dr.Hab. itd. itp., a  prace magisterskie prowadzone przez ‘jedynie doktorów’zdecydowanie przewyższają poziomem merytorycznym prace prowadzone przez aż Prof.Dr.Hab. itd.itp.

Takich praktyk, i takiego nie-pożądania nie można z punktu widzenia etycznego tolerować!!! To narusza bowiem jedynie słuszną strukturę ‘nauki polskiej’ .

Taka niepożądana sytuacja kończy się oczywiście tragicznie dla ‘jedynie doktora’, którego anonimowe komisje i rady naukowe oskarżają o ‘negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką ‘, nieetyczne postępowanie, niechęć do pracy dydaktycznej, posiadanie poczucia własnej wartości (rzecz niedopuszczalna w skundlonych strukturach nauki polskiej!) itd. itp. a komisje etyczne  reprezentujące sitwokrację profesorską  w najlepszym razie zajmują w takich sprawach wysoce nieetyczne stanowisko Piłata (jak na przykład   Opiniodawczo-doradczy Zespół do spraw Etyki w Nauce przy KBN).  

Nawiasem mówiąc  szkoda, że Zespół do spraw Etyki w nauce nie uznał na przykład, że nadawanie ‘jedynie doktorom’ np. Nagród Nobla nie jest  praktyką normalną i pożądaną. Uznanie  bowiem za  praktykę normalną i pożądaną nadawanie  Nagrody  Nobla jedynie Prof.Dr. Hab. itd.,itp. a nie ‘jedynie doktorom’ dałoby duże szanse uczonym polskim obdarzanych ogromną ilością tytułów do uzyskiwania takich nagród, a wprowadzenie takich nagród do oceny parametrycznej mogłoby naukę polską wyprowadzić z samego dołka na same szczyty.  Na stronach internetowych KBN niestety nie zamieszczono do tej pory statystyki, która  pozwoliłaby na zorientowanie się ilu ‘ jedynie doktorom’ przyznano Nagrodę Nobla, a ile takich nagród przyznano Prof.Dr.Hab. itd.itp.  Myślę, że taka  parametryczna tabela byłaby bardzo pouczająca dla reformatorów nauki w Polsce.                                                                                                                   Józef Wieczorek- jedynie doktor  

  27 września 2001      

UWAGA. Brak odpowiedzi ! Ale zastanawiające, że w/w Stanowisko opiniodawczo-doradczego Zespołu do spraw Etyki w Nauce (KBN)  z 20 września 2001 r.   jest jak do tej pory (styczeń 2003 r.) ostatnim stanowiskiem tego zespołu. Daj Boże, aby tak pozostało na wieki.

MINISTERSTWO BIEDY

MINISTERSTWO BIEDY

CYKL: FAŁSZYWY OBRAZ RZECZYWISTOŚCI 

Mój komentarz ( J.W.) do:

Rzeczpospolita – 16.10.02 Nr 24216.

Rzad przygotowuje zmiany w finansowaniu polskiej nauki – 

Powstanie nowe ministerstwo nauki i informatyzacji

Komentarz: Dzielenie biedy

 

Pieniądze ma dzielić minister 

Jako ministerstwo będziemy mieć większą siłę przebicia – zapowiada profesor Michal Kleiber, przewodniczący KBN

(c) BARTLOMIEJ ZBOROWSKI

Komitet Badan Naukowych zostanie przekształcony w ministerstwo nauki i informatyzacji. Tak zdecydował niedawno rzad. Ten krok ma byc poczatkiem powaznej reformy polskiej nauki. Zanosi się na burze, bo cześć rzadowych planów w tej sprawie nie podoba sie wielu naukowcom.

Rzad przyjal projekt nowelizacji ustawy o Komitecie Badan Naukowych, instytucji, która rozdziela panstwowe pieniadze na badania we wszystkich polskich uczelniach i osrodkach naukowych. Teraz projekt trafi do Sejmu.

Czy to pomoze polskiej nauce?

J.W. Nie ma sensu walczyć o pomoc dla nauki polskiej, lecz należy walczyć o godziwe warunki do uprawiania nauki w Polsce. Tzw. nauka polska wyodrębniona, podobnie jak nauka radziecka, z nauki sensu stricto wykazuje wiele podobieństw do nauki radzieckiej z czasów Trofima Łysenki i trzeba z tym dziedzictwem zerwać.

– Jako ministerstwo bedziemy miec wieksza sile przebicia, latwiej nam bedzie zabiegac o interesy nauki – mówi profesor Michal Kleiber, przewodniczacy KBN.

I zarazem przyznaje: – W najblizszej przyszlosci funduszy na badania naukowe z budzetu panstwa wiecej raczej nie bedzie. Nalezy wiec je bardziej efektywnie wykorzystywac.

J.W. To podstawowy problem. Jakie są efekty realizacji projektów badawczych KBN można się zapoznać na stronie http://www.opi.org.pl/. Nie wiem czy przy 10% grantów są jakiekolwiek informacje o ich efektach, a jeśli są, to nierzadko są żenujące!!! Informacji o grantach celowych w ogóle nie ma. Czasem można o nich przeczytać w prasie przy okazji różnych skandali ‚badawczych’.

I jednoczesnie szukac pieniedzy gdzie indziej. Srodki poza budzetem sa: w przemysle, funduszach offsetowych, programach naukowych i funduszach strukturalnych UE. Musimy tylko stworzyc warunki, by mozna bylo z tych pieniedzy korzystac. Na przyklad wprowadzic ulgi dla firm inwestujacych w badania naukowe.

J.W. To jest krok we właściwym kierunku. Należałoby jednak pomyśleć o finansowaniu badań kończących się wynikami, tzn. płacić za wyniki,  a nie za ‚obiecanki cacanki’!!!, czyli dokładnie inaczej niż to jest obecnie.

Tym zajmie sie nowy resort we wspólpracy z Ministerstwem Gospodarki.

– Powolanie resortu nauki jest potrzebne – uwaza profesor Zbigniew Smieszek, szef Rady Glównej Jednostek Badawczo-Rozwojowych. – Bo tylko struktura rzadowa jest w stanie wytracic z letargu polska nauke, pchnac ja w kierunku innowacyjnosci, wiekszej liczby wdrozen, wiekszej niz dotad wspólpracy z firmami przy tworzeniu nowych technologii. Mamy liczacy sie w Europie potencjal naukowy, ale slabo go wykorzystujemy. To musi sie zmienic, jesli nie chcemy zostac w tyle za swiatem.

W KBN jak w Sejmie

Jednoczesnie szykuja sie zmiany w finansowaniu polskiej nauki, majace byc poczatkiem zapowiadanej przez profesora Kleibera reformy nauki. Powstal juz projekt ustawy w tej sprawie. Opiniuja go wlasnie naukowcy z KBN. Juz wkrótce projekt ma byc poddany debacie calego srodowiska naukowego w kraju. Zanosi sie na burze, bo nowa ustawa, która wejdzie w zycie prawdopodobnie w pierwszym kwartale przyszlego roku, zabiera naukowcom autonomie, jaka mieli dotad przy dzieleniu budzetowych pieniedzy na nauke.

Wedlug projektu wszystkie decyzje o podziale tych pieniedzy zostana oddane ministrowi.

J.W. A czy będzie odpowiadał za ich efektywne wykorzystanie, czy niewykorzystanie ?

Dotychczas wygladalo to nastepujaco: wszyscy naukowcy w kraju od doktora w góre wybierali sposród siebie szescdziesieciu uczonych, którzy trafiali do Komitetu Badan Naukowych.

J.W. Niezupełnie. Tylko pokorni. Niepokornych usunięto z placówek nauki polskiej! Jeśli nawet mają tytuł doktora i publikują wiele w czasopismach zagranicznych to prawa wyborczego nie mają. Nie należą do korporacji tworzących naukę polską, a co najwyżej naukę sensu stricto. Ci nie mają prawa głosu!!! ani prawa do finansowania badań!!! Tego nikt nie pisze. Nawet Rzeczpospolita !!!

Dzielili sie oni na dwanascie zespolów, reprezentujacych poszczególne dziedziny nauki i oceniali wnioski o przyznanie funduszy. Szefowie tych zespolów mieli decydujacy glos przy podziale pieniedzy. Ten system byl jednak powszechnie krytykowany. Z jednej strony jako zbyt scentralizowany, co prowadzilo do tego, ze i tak szczuple srodki na nauke nie zawsze byly najlepiej wydawane.

J.W. To zależy od punktu widzenia. Dla szefów zespołów był to podział korzystny. Często przyznawali pieniądze sobie, i swoim, i nie była to korupcja czy nepotyzm, ale tylko stosunki przyjacielskie. Jeśli jakiś szef zespołu był przyjacielem samego siebie lub członków swojej rodziny to wszystko było w porządku. Byli przecież konkretnie najlepsi. Sami o tym decydowali jako najbardziej kompetentni. A ci przegrani, nieudacznicy, tylko z zawiści ich krytykowali. I co z tego, że ich badania kończą się powszechnie dostępnymi publikacjami. Oni mogą być najlepsi, ale co najwyżej abstrakcyjnie, konkretnie najlepsi to ci, którzy dostają pieniądze i nie musza się z nich rozliczać!!! Kto by nie chciał być takim najlepszym ?! Baza danych KBN nie istnieje, oceny parametryczne jednostek są więc lipą (siłą rzeczy muszą bazować na ‚niedanych’) stanowiącą podstawę podziału pieniędzy między jednostki ! Lipa jest dobra na przeziębienie, ale nie na podział pieniędzy podatnika!

Z drugiej zas jako taki, który uniemozliwial panstwu prowadzenie okreslonej polityki w dziedzinie nauki.

J.W. Skoro usuniętych w okresie stalinowskim przywracano do pracy w czasie odwilży, a usuniętych w okresie jaruzelskim nadal nie, to jest to określona polityka: bez odwilży w dziedzinie nauki !

– To czasem przypominalo Sejm – mówi profesor Kazimierz Stepien z Uniwersytetu Warszawskiego, przewodniczacy jednego z zespolów w KBN. – Szefowie zespolów walczyli przede wszystkim o pieniadze na swoje dyscypliny. Konczylo sie to zwykle zgnilym kompromisem, w którym brakowalo szerszego spojrzenia na problemy polskiej nauki. To byl klincz uniemozliwiajacy wszelkie odwazniejsze dzialania.

Naukowcy zaopiniuja, minister zdecyduje

Po przyjeciu nowej ustawy ostateczne decyzje o podziale pieniedzy bedzie podejmowac minister. Natomiast naukowcy beda je tylko opiniowali. Profesor Kleiber przekonuje, ze ta zmiana jest konieczna. Bo fakt, ze to nie on decyduje o podziale pieniedzy, sprawia, iz jego pozycja w rzadzie jest slaba i nie moze skutecznie lobbowac na rzecz polskiej nauki.

– To rozwiazanie umozliwi nam wreszcie stworzenie silnej polityki panstwa w dziedzinie nauki, ustalenie priorytetowych kierunków badan, które powinny byc lepiej finansowane – mówi profesor Kleiber. – Kierunków waznych nie tylko dla samej nauki, ale i dla gospodarki. Trzeba bowiem skierowac polska nauke na takie tory, zeby mogla konkurowac z nauka zachodnia oraz sluzyc rozwojowi gospodarczemu i cywilizacyjnemu kraju.

J.W. No i nadal (nawet po wejściu do Unii ?) będziemy wyróżniać naukę polską i zachodnią, z którą będziemy nadal konkurować jak za dobrych komunistycznych czasów. I to ma być polityka państwa w dziedzinie nauki ?

 

Do kogo sie odwolac

Profesora Jerzego Kolodziejczaka, p.o. prezesa Polskiej Akademii Nauk, nie przekonuje taka argumentacja. Jest krytycznie nastawiony do projektu ustawy o finansowaniu nauki. – To utrzymanie, a nawet wzmocnienie dotychczasowej centralizacji w podziale budzetowych pieniedzy, co nie poprawi kondycji polskiej nauki, a moze ja wrecz pogorszyc – mówi. Wedlug profesora Kolodziejczaka jeden centralny urzad nie jest w stanie dokladnie i rzetelnie ocenic tysiecy wniosków rocznie o przyznanie srodków na badania.

J.W. Można mieć takie obawy. Ale obecnie tego się też nie robi.

– Jesli decyzje o podziale srodków na nauke beda dalej opiniowac naukowcy, nie powinno byc zle – uspokaja Andrzej Wiszniewski, byly szef KBN.

J.W. Nie jestem takim optymistą. Skoro obecnie źle to robią ( dla nauki) to trzeba coś zmienić. Oddawanie decyzji w ręce urzędników byłoby katastrofą, ale autonomiczny podział pieniędzy podatnika do swoich kieszeni, bez kontroli, jest też katastrofą. Tu raczej nie chodzi o naukę, lecz o łatwy dostęp do pieniędzy tak charakterystyczny dla tzw. nauki polskiej o przetrwanie którego (tj łatwego dostępu) tak walczą obie strony.

– Gorzej, gdyby zaczeli robic to urzednicy. Póki jednak ministrem bedzie profesor Kleiber, czlowiek rozsadny, ze srodowiska naukowego, to nie powinno sie zdarzyc. Ale co sie stanie, gdy zastapi go polityk? Wtedy wszystko moze sie zmienic.

Te obawy podziela wielu naukowców. Maja tez inne zastrzezenia.

– Proponowany system finansowania nauki nie usuwa jego najwiekszej dotychczasowej wady: braku instancji kontrolnej i odwolawczej – mówi profesor Maciej Zylicz z Miedzynarodowego Instytutu Biologii Molekularnej i Komórkowej w Warszawie.

J.W. Jest NIK,  ale z jego kontroli KBN nic sobie nie robi, podobnie jak z opinii społecznej.

– W KBN odwolania od decyzji finansowych laduja na biurkach tych samych ludzi, którzy te decyzje wydaja. Czy to jest normalne?

J.W. Jest to normalne dla nauki polskiej, dla nauki sensu stricto to jest nienormalne.

Slyszy sie czasem o naduzyciach przy dzieleniu pieniedzy na nauke.

J.W. Czasem, bo tych którzy mówią o nadużyciach się wycisza. ‚Stłucz Pan termomer nie będziesz miał Pan gorączki ‚ – to jest metoda walki z nadużyciami w nauce polskiej. Za pomocą tłuczenia ‚termometrów’ nie poprawiono jednak stanu nauki w Polsce.

Kto ma je wykrywac?

J.W. Ja je wykrywałem, więc nie mam prawa głosu, ani pieniędzy na badania. Nie ma więcej chętnych?

Wedlug profesora Kolodziejczaka z PAN reforme nauki nalezaloby zaczac nie od ustawy o finansowaniu, ale od bardziej systemowych zmian, regulujacych funkcjonowanie tej dziedziny.

J.W. Oczywiście, że bez zmian systemowych nauki w Polsce się nie uzdrowi. Obecnie strona rządowa i strona naukowa walczą jedynie o pieniądze, które będą księgowane po stronie wydatków na naukę. A co się pod tym będzie kryło to nikt nie będzie wiedział, jak obecnie, w ramach budowy społeczeństwa informacyjnego !

 

Jacek Krzeminski

 

KOMENTARZ

Dzielenie biedy

J.W. Chciałbym być tak biedny (finansowo) jak pracownicy nauki polskiej. Niestety jestem skazany na bogactwo.

Przeksztalcenie Komitetu Badan Naukowych w ministerstwo, któremu podlegac ma nauka i informatyzacja, nie jest pomyslem nowym – projekt ten prezentowany byl wczesniej i spotkal sie z akceptacja srodowiska naukowego. Utworzenie takiego ministerstwa z pewnoscia umocni pozycje srodowisk naukowych. Jednak najistotniejszym elementem projektu – dla samej nauki – jest sposób wyboru i pozycja ciala opiniujacego projekty oraz doradzajacego ministrowi. Musi ono byc reprezentatywne dla calej nauki polskiej, a nie dla pojedynczych dyscyplin, a za to wlasnie KBN byl dotad krytykowany.

J.W. Powinno być reprezentatywne dla koropracji uprawiających naukę w Polsce. Winni reprezentować ci, którzy mają rezultaty, a nie którzy ich nie mają , a za to mają dużo, bardzo dużo tytułów, i łatwy dostęp do pieniędzy.

Zmiana nie zalatwi jednak podstawowej bolaczki polskiej nauki, czyli braku pieniedzy.

J.W. Przy obecnym systemie nauki w Polsce bolączka ta się nie skończy nawet jeśli cały budżet zostanie na nią przeznaczony.

Naklady budzetowe sa zenujaco niskie i profesor Michal Kleiber zdaje sobie sprawe z tego, ze bez pieniedzy spoza budzetu trudno myslec o poprawie kondycji polskiej nauki. Tymczasem srodków takich brak, a dzieje sie tak dlatego, ze o wspólpracy nauki i przemyslu wiecej sie mówi (i pisze), niz robi. To sami naukowcy musza podjac próby pozyskiwania pieniedzy przez przedstawienie korzysci z przemyslowych wdrozen swoich prac. A jest to umiejetnosc, której wiekszosc z nich dopiero musi sie

J.W. No, niektórzy tą umiejętność posiedli, tylko że korzyści z tych wdrożeń nie ma, bo wdrażanie myśli ‚uczonych’ nauki polskiej może kończyć się katastrofą.

Innym elementem jest kwestia pozyskiwania pieniedzy z funduszy unijnych. Dotad udawalo nam sie odzyskiwac wlozone srodki, ale placilismy tylko czesc skladki. Co bedzie, gdy bedziemy musieli ponosic caly jej ciezar?

Piotr Koscielniak