Finanse i prawda

Finanse i prawda

Dyskusja po tekście prof. Andrzej Białasa „Manifest fundamentalisty” opublikowanym w Dzienniku Polskim

Chwała szanownej redakcji i panu profesorowi za ten manifest i zachętę do dyskusji. Jest ona bardzo potrzebna w okresie, gdy na wydatki na naukę przeznacza się znikome pieniądze, a przy tym w niemałym stopniu są to wydatki niekontrolowane. To, co jest księgowane po stronie wydatków na naukę, niekoniecznie dobrze jej służy.

Na ogół społeczeństwo orientuje się, że istnieje taka instytucja jak KBN (Komitet Badań Naukowych), która rozdziela pieniądze na naukę, organizując m.in. konkursy na projekty badawcze. Są to pieniądze z kieszeni podatnika. Niewielu jednak – nawet tych „robiących” w nauce – orientuje się, że brak jest solidnej bazy danych o rezultatach tych projektów i jakoś taka baza od lat powstać nie może. W gruncie rzeczy niewielu się tym interesuje, z czego można wnioskować, że badania, które są finansowane z kiepskiego budżetu, tak naprawdę niemal nikogo nie interesują. Może prawdy w tych badaniach nie ma co szukać? Więc po co je finansować? Na to powinni odpowiedzieć decydenci.

Skoro budżet na naukę jest kiepski, to powinno się finansować takie badania, które nie będą utajniane i którymi będą się interesować inne osoby poszukujące prawdy. Żeby zakończyć takie spekulacje, należy badania finansowane z kieszeni podatnika ujawnić i poddawać pod merytoryczną krytykę. Nauka tam się kończy, gdzie kończy się możliwość krytyki. U nas krytyka merytoryczna na ogół nie jest możliwa, więc pozostaje pytanie – czy to, co się u nas uprawia, to nauka?

Słuszne są postulaty, aby zwiększyć nakłady na naukę, ale jeszcze słuszniejszy byłby postulat, aby zwiększyć efekty finansowanych badań, bo przy obecnym systemie nauki w Polsce zwiększenie nakładów nie zwiększy efektów, lecz zwiększy jedynie marnotrawstwo i tak małych środków finansowych. Żadnych pozytywnych relacji między nakładami na naukę a rezultatami nie da się u nas uchwycić.

Profesor Andrzej Białas słusznie pisze, że podstawowym celem badań naukowych jest bowiem POSZUKIWANIE PRAWDY. Problem w tym, że niewielu to odpowiada. W starszym statucie Uniwersytetu Jagiellońskiego, instytucji, która winna poszukiwać prawdy i nauczać metod jej poszukiwania, była taka definicja Uniwersytetu (cytuję z pamięci) – Uniwersytet to korporacja nauczających i nauczanych wspólnie poszukujących prawdy. Widocznie brzmiało to śmiesznie i staroświecko, skoro ta definicja z nowego statutu szacownej Almae Matris została usunięta. W czasach, kiedy uczelnie zamieniono w korporacje kasujące kasę i dyplomy, ta definicja miała się do rzeczywistości jak pięść do nosa.

„Gruba kreska” w nauce nie powinna być stosowana. Prawda nawet niewygodna winna być poddawana badaniu i upublicznianiu. Jednak rzadko tak jest. Kiedy do Krakowa przyjechali twórcy „Czarnej księgi komunizmu” – Stephane Courtois i Jean-Luis Panne i w Collegium Novum spotkali się ze społecznościš Krakowa, nie było tam ani rządzących społecznością akademicką, ani prześwietnych krakowskich historyków. Ciekawe dlaczego? Czyżby to był problem mało nośny naukowo? Przecież nośnikiem komunizmu były w niemałym stopniu środowiska intelektualne, w tym znakomici uczeni.

Niestety, „Czarna księga komunizmu w nauce i edukacji” jak do tej pory nie ma szans na powstanie. Powstają „księgi jubileuszowe”, „księgi złote”, ale żeby opracować „księgę czarną” i to komunizmu w nauce, to by było już za wiele. Na to pieniędzy publicznych nie przeznaczymy, bo o nas można pisać tylko złotymi, a nie czarnymi zgłoskami. Taki jest stan poszukiwania prawdy w środowiskach akademickich. Można jedynie wyrazić nadzieję, że prezes Polskiej Akademii Umiejętności, stojąc na fundamentach swego manifestu, nie tylko pozwoli, ale będzie wspierał poszukiwanie prawdy, bo bez niej nie ma nauki.

Wcześniej czy później (raczej wcześniej) prawda wyjdzie na jaw – jak pisze prof. A. Białas i miejmy nadzieję, aby wyszła raczej wcześniej. 

JÓZEF WIECZOREK, Kraków 

DZIENNIK POLSKI 19.03.2004

Heroiczna walka władz UJ o (nie)poznanie prawdy

Heroiczna walka władz UJ o (nie)poznanie prawdy

Niestety metody stosowane na Wszechnicy Cnót Wszelakich promieniującej swoimi zasadami na inne uczelnie głęboko są zakorzenione w PRLu. Czym tak naprawdę te metody różnią się od metod esbeckich ? Utajnianie dokumentów niewygodnych dla uczelni ( raport rzecznika dysyplinarnego niekorzystny dla władz utajniony przez 20 lat !!!), preparowanie nowych (jeszcze w ostatnich latach) dla zdezintegrowania i dyskredytowania niewygodnego nauczyciela akademickiego prowadzącego od ponad ćwierć wieku działalność na rzecz zmniejszenia patologii akademickich, itd itp. to norma akademicka propagatorów Dobrych Obyczajów w Nauce, Akademickiego Kodeksu Wartości. Brak reakcji środowiska akademickiego chowającego głowę w piasek do podręcznych strusiówek, dbającego szczególnie o higienę kończyn górnych. 
Teczki esbeckie już są otwierane, szafa Lesiaka także, szafy akademickie zamknięte, teczki utajnione ( z wyjątkiem makulatury). Jeśli zawierają one prawdę to zgodnie z powołaniem uniwersytetu winny być otwarte a młodzież akademicka winna być na nich uczona poszukiwania prawdy. 

TEKST (plik PDF 2,5MB) 

cd List otwarty 

Czytaj także: 
Co słychać pod dywanem ? 

Tajne teczki UJ, czyli o wyższości ‚prawa’ stanu wojennego nad Konstytucją III RP

Józef Wieczorek 

List otwarty z 5 grudnia 2006 r. 
(w 20 rocznicę oskarżenia o negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką przez anonimową komisję UJ) 

Do: 
Rektor i Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego 

Upływa już 20 lat od czasu kiedy anonimowa komisja UJ, do tej pory niezidentyfikowana przez władze UJ (z wyjątkiem zmarłej przewodniczącej) dokonała zbrodni na prawdzie, do tej pory nierozliczonej, i do tej pory ukrywanej w tajnych teczkach UJ. 
Mimo wielu pism, próśb i roszczeń, finansowani z kieszeni podatnika poszukiwacze ‚prawdy’, o której tak pięknie mówią w mediach, prawdy nie wyjęli z szaf akademickich, nadal bardziej tajnych niż szafy SB, niż szafa Lesiaka. To obrazuje prawdziwą naturę akademickiej GTW. 
Najwyższe władze UJ kpiąc sobie z zasad etycznych i statutów przez siebie przyjmowanych, nadal przedkładają ‚prawo’ stanu wojennego nad elementarne prawa człowieka, nihilizm moralny nad elementarną przyzwoitość, ‚gówno prowdę’ nad ‚świętą prowdę’, żeby odnieść się do kategorii wyróżnionych w góralskiej teorii poznania spopularyzowanej przez ks. Prof. Józefa Tischnera. 
Sfabrykowane przez ‚łomiarzy w kominiarkach’ zarzuty posłużyły do usunięcia z uczelni niewygodnego nauczyciela akademickiego, który w ciemnych latach PRL miał czelność uczyć studentów zasad przyzwoitości w życiu publicznym, uczyć myślenia szczególnie niebezpiecznego dla GTW, uczyć pracy naukowej zagrażającej dożywotnim ‚profesorom’. Godni potomkowie Kaina wykonali perfekcyjnie swoją robotę – publicznie stawiając się jednak w roli ofiar. 
Takie przypadki w środowisku akademickim się zdarzały, ale trwanie na twardych podstawach systemu zła stawia władze UJ w roli organów szczególnie szkodliwych dla nauki i edukacji w Polsce, zważywszy na rolę jaką w tych sferach spełnia Uniwersytet. 
Ukrywanie spraw pod dywanem, dezinformowanie opinii publicznej, prowadzenie niecnymi metodami działań operacyjnych -jeszcze po latach-dla dyskredytowania nadal niewygodnego, bo obywatelsko działającego nauczyciela akademickiego, kompromituje władze UJ i posłuszne im gremia akademickie. Granie teczkami i propagowanie ‚gówno prowdy;’ to nie są zajęcia godne nauczycieli akademickich. 
Są to metody zasadniczo nie różniące się od tych jakie prowadziły służby specjalne w PRL, ale znacznie bardziej groźne, bo do tej pory nieujawnione opinii publicznej. Produkty pracy esbeków określa się mianem szamba. A jakim terminem należy określać produkty akademickich autorytetów moralnych o wiele mniej prawdziwych od produktów esbeckich i jeszcze bardziej wstydliwie ukrywanych ? 
Najwyższy czas aby w ramach niezbędnej reformy szkolnictwa wyższego nauczyciele kłamstwa, niszczyciele warsztatów pracy, mistrzowie marnotrawstwa środków publicznych i zasobów ludzkich zostali przeniesieni w stan nieszkodliwości, a społeczeństwo poznało prawdziwe oblicze tzw. autorytetów moralnych i intelektualnych. 
Najwyższy czas aby zostały wprowadzone takie zmiany systemowe, które by zapobiegły w przyszłości podobnej degeneracji środowiska akademickiego. 
Byłoby pożądane aby środowisko akademickie UJ dokonało samooczyszczenia dając właściwy przykład innym uczelniom. 

Józef Wieczorek 

A co wynika z teczek SB: 

 

Jak widać szambo esbeckie jest bliższe prawdy niż ustalenia największych i niekwestionowanych, pod karą dożywotniej śmierci zawodowej, autorytetów moralnych i intelektualnych, finansowanych z kieszeni podatnika. Na pokrzywdzonych pieniędzy, ani etatów już nie starcza, bo przecież odbieranie stanowisk i statusu autorytetu katom byłoby nie po chrześcijańsku. 
Dla nieudaczników na uczelniach ( i nie tylko na uczelniach). nie może być miejsca jak głosił publicznie największy autorytet spośród autorytetów – sam Franciszek Ziejka, genialny wynalazca metod poszukiwania prawdy przez jej zamykanie w szafach, czy chowanie pod dywan, zyskując sobie poklask innych autorytetów i ich serwilistów. 

2006-10-19

http://www.nfa.alfadent.pl/articles.php?id=304

List otwarty z 5 grudnia 2006 r. do władz UJ


List otwarty z 5 grudnia 2006 r. do władz UJ
(w 20 rocznicę oskarżenia o negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką przez anonimową komisję UJ)

Do:
Rektor i Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego

 

Upływa już 20 lat od czasu kiedy anonimowa komisja UJ, do tej pory niezidentyfikowana przez władze UJ (z wyjątkiem zmarłej przewodniczącej) dokonała zbrodni na prawdzie, do tej pory nierozliczonej, i do tej pory ukrywanej w tajnych teczkach UJ.

Mimo wielu pism, próśb i roszczeń, finansowani z kieszeni podatnika poszukiwacze ‚prawdy’, o której tak pięknie mówią w mediach, prawdy nie wyjęli z szaf akademickich, nadal bardziej tajnych niż szafy SB, niż szafa Lesiaka. To obrazuje prawdziwą naturę akademickiej GTW.

Najwyższe władze UJ kpiąc sobie z zasad etycznych i statutów przez siebie przyjmowanych, nadal przedkładają ‚prawo’ stanu wojennego nad elementarne prawa człowieka, nihilizm moralny nad elementarną przyzwoitość, ‚gówno prowdę’ nad ‚świętą prowdę’, żeby odnieść się do kategorii wyróżnionych w góralskiej teorii poznania spopularyzowanej przez ks. Prof. Józefa Tischnera.

Sfabrykowane przez ‚łomiarzy w kominiarkach’ zarzuty posłużyły do usunięcia z uczelni niewygodnego nauczyciela akademickiego, który w ciemnych latach PRL miał czelność uczyć studentów zasad przyzwoitości w życiu publicznym, uczyć myślenia szczególnie niebezpiecznego dla GTW, uczyć pracy naukowej zagrażającej dożywotnim ‚profesorom’.

Godni potomkowie Kaina wykonali perfekcyjnie swoją robotę – publicznie stawiając się jednak w roli ofiar.
Takie przypadki w środowisku akademickim się zdarzały, ale trwanie na twardych podstawach systemu zła stawia władze UJ w roli organów szczególnie szkodliwych dla nauki i edukacji w Polsce, zważywszy na rolę jaką w tych sferach spełnia Uniwersytet.

Ukrywanie spraw pod dywanem, dezinformowanie opinii publicznej, prowadzenie niecnymi metodami działań operacyjnych -jeszcze po latach-dla dyskredytowania nadal niewygodnego, bo obywatelsko działającego nauczyciela akademickiego, kompromituje władze UJ i posłuszne im gremia akademickie.

Granie teczkami i propagowanie ‚gówno prowdy;’ to nie są zajęcia godne nauczycieli akademickich.
Są to metody zasadniczo nie różniące się od tych jakie prowadziły służby specjalne w PRL, ale znacznie bardziej groźne, bo do tej pory nieujawnione opinii publicznej.

Produkty pracy esbeków określa się mianem szamba. A jakim terminem należy określać produkty akademickich autorytetów moralnych o wiele mniej prawdziwych od produktów esbeckich i jeszcze bardziej wstydliwie ukrywanych ?
Najwyższy czas aby w ramach niezbędnej reformy szkolnictwa wyższego nauczyciele kłamstwa, niszczyciele warsztatów pracy, mistrzowie marnotrawstwa środków publicznych i zasobów ludzkich zostali przeniesieni w stan nieszkodliwości, a społeczeństwo poznało prawdziwe oblicze tzw. autorytetów moralnych i intelektualnych.
Najwyższy czas aby zostały wprowadzone takie zmiany systemowe, które by zapobiegły w przyszłości podobnej degeneracji środowiska akademickiego.
Byłoby pożądane aby środowisko akademickie UJ dokonało samooczyszczenia dając właściwy przykład innym uczelniom.

Józef Wieczorek

Racje – Czy prawda naprawdę leży pośrodku ?

Racje – Czy prawda naprawdę leży pośrodku ?

Jeżeli dwóch kłóci się, a jeden ma rzetelnych procent racji, to bardzo dobrze i nie ma się co szarpać. A kto ma 60 procent racji? To ślicznie, tu wielkie szczęście i niech Panu Bogu dziękuje! A co by powiedzieć o 75 procent racji? Mądrzy ludzie powiadają, że to bardzo podejrzane. No, a co o 100 procent? Taki, co mówi, że ma 100 procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak.

STARY ŻYD Z PODKARPACIA (Czesław Miłosz – Zniewolony umysł)

Wyroki sądowe Salomona

Potem dwie nierządnice przyszły do króla i stanęły przed nim. Jedna z kobiet powiedziała:

„Litości, panie mój! Ja i ta kobieta mieszkamy w jednym domu. Ja porodziłam, kiedy ona była w domu. A trzeciego dnia po moim porodzie ta kobieta również porodziła. Byłyśmy razem. Nikogo innego z nami w domu nie było, tylko my obydwie. Syn tej kobiety zmarł w nocy, bo położyła się na nim. Wtedy pośród nocy wstała i zabrała mojego syna od mego boku, kiedy twoja służebnica spała, i przyłożyła go do swoich piersi, położywszy przy mnie swego syna zmarłego. Kiedy rano wstałam, aby nakarmić mojego syna, patrzę, a oto on martwy! Gdy mu się przyjrzałam przy świetle, rozpoznałam, że to nie był mój syn, którego urodziłam”.

Na to odparła druga kobieta:

Wcale nie, bo mój syn żyje, a twój syn zmarł.

Tamta zaś mówi:

Właśnie że nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje”.

I tak wykrzykiwały wobec króla.

Wówczas król powiedział:

Ta mówi: To mój syn żyje, a twój syn zmarł; tamta zaś mówi: Nie, bo twój syn zmarł, a mój syn żyje”. Następnie król rzekł:

Przynieście mi miecz!” Niebawem przyniesiono miecz królowi.

A wtedy król rozkazał: „Rozetnijcie to żywe dziecko na dwoje i dajcie połowę jednej i połowę drugiej!”

Wówczas kobietę, której syn był żywy, zdjęła litość nad swoim synem i zawołała:

„Litości, panie mój! Niech dadzą jej dziecko żywe, abyście tylko go nie zabijali!”

Tamta zaś mówiła:

„Niech nie będzie ani moje, ani twoje! Rozetnijcie!”

Na to król zabrał głos i powiedział:

Dajcie tamtej to żywe dziecko i nie zabijajcie go! Ona jest jego matka”.

Kiedy o tym wyroku sądowym króla dowiedział się cały Izrael, czcił króla, bo przekonał się, że jest obdarzony mądrością Bożą do sprawowania sądów.

Pytanie 1:

Jaki byłby los dziecka gdyby prawda zawsze leżała pośrodku ?

Pytanie 2:

Czy Salomon to był paskudny gwałtownik, straszny rabuśnik, największy łajdak ?