REFORMA EDUKACJI

REFORMA EDUKACJI

 

MINISTERSTWO EDUKACJI NARODOWEJ

PODSEKRETARZ STANU

WOJCIECH KSIĄŻEK

 

UWAGI I PROPOZYCJE DO  „PROJEKTU REFORMY SYSTEMU EDUKACJI”

  Proponowany  schemat ustroju szkolnego w Polsce uważam za dobry, a w każdym razie lepszy od dotychczasowego, ale jednocześnie sądzę, że proponowany „projekt” jest kadłubowy, tzn. bez głowy, którą siłą rzeczy musi stanowić szkolnictwo wyższe. Reforma szkolnictwa wyższego (zapowiadana w „projekcie”  na termin późniejszy) winna być objęta  tym projektem lub go wyprzedzać!  Realizacja projektu w obecnym, kadłubowym kształcie,  jest sprzeczna z ideą jednolitego systemu edukacji ” od przedszkola do doktoratu” i sugeruje, że w gruncie rzeczy nie mamy do czynienia z jednym zwartym systemem  edukacji, ale z co najmniej dwoma. Trudno sobie wyobrazić efektywną realizację „projektu” przez zespół nauczycieli do jego realizacji nieprzygotowanych,  w sytuacji istnienia na uczelniach luki pokoleniowej spowodowanej długotrwałą negatywną selekcją kadr i usuwaniem z uczelni pracowników cieszących się wśród studentów szczególnym uznaniem za swoją pracę edukacyjną.

Koniecznych zmian treści i metod nauczania nie zmieni się w szkołach za pomocą zarządzeń ministerialnych, konieczna jest do tego  kreatywna kadra nauczycieli. Takiej kadry jest chyba niewiele, gdyż i w szkołach wyższych kreatywność i niezależność myślenia i działania jest do dnia dzisiejszego źle widziana a sprzyjają temu dotychczasowe ustawy,  w tym i opieranie się (do dnia dzisiejszego!)  władz uczelni na ustawach stanu wojennego ( to fakty! np. w UJ).

Brak sprecyzowanego realnego systemu kształcenia i doskonalenia nauczycieli jest słabym punktem „projektu”.

Znacznej części społeczeństwa zarzuca się tzw. „analfabetyzm funkcjonalny”, ale nic się nie mówi o „analfabetyzmie realnym” pseudo-nauczycieli,  którzy nie są w stanie zrozumieć najprostszych pojęć (np. przedstawiciel, anonim, dowód, fakt, wydumanie  – to tak dla przykładu kilka słów, których znaczenia nie są w stanie pojąć „nauczyciele” w randze „profesorów akademickich” pełniących niekiedy ważne funkcje np. dziekanów, rektorów ( to fakty np. z UJ). Nietrudno sobie wyobrazić skutki walki z „analfabetyzmem funkcjonalnym”  prowadzonej przez „analfabetów realnych”. 

Wprowadzenie systemu bonów oświatowych jest chyba dobrym pomysłem.  

Jako obowiązkowy język obcy winien być uznany język angielski nauczany od szkoły podstawowej a dopiero drugi język obcy winien być do wyboru. Kompleksowa reforma edukacji winna zapewnić szkołom odpowiednią ilość odpowiednio przygotowanych nauczycieli języka angielskiego.

W nauczaniu  przedmiotu geografia uderza  jego „ekonomizacja”  i raczej planowana słaba  strona przyrodnicza. Bez silniejszego uwzględnienia bloku geologicznego wykształcenie średnie w zakresie nauk o ziemi będzie kulawe. Skoro w liceach wprowadza się przedmiot fizyka i astronomia winno się też prowadzić przedmiot geografia i geologia. Niewątpliwie jednak bez reformy szkolnictwa wyższego trudno będzie znaleźć kompetentnych nauczycieli takiego przedmiotu , gdyż absolwenci obecnych kierunków geografii o geologii maja słabe pojęcie.

Choćby na tych przykładach widać, że obecny projekt edukacji (a właściwie oświaty niższego szczebla) jest bardzo niekompletny. Zamiast wprowadzania honorowego tytułu  -PROFESOR OŚWIATY raczej należałoby rozważyć wprowadzenie realnego tytułu – PROFESOR EDUKACJI -który by  uwzględniał również nauczycieli szkół wyższych. Podniosłoby to również rangę edukacji w szkołach wyższych z czym „profesorowie” z nadań  „belwederskich” jakoś nie mogą sobie poradzić. Przy ocenie  nauczycieli należałoby bliżej zdefiniować kryteria  i wprowadzić prawną  możliwość odwołań.  

Nie może być tak, aby nauczyciel najwyżej oceniany np. przez studentów, był  oskarżany  o psucie młodzieży przez ANONIMOWE komisje, zgodnie z obowiązującym prawem (prawem kaduka?)  a następnie negatywnie oceniany i pozbawiany pracy!

Nie może być tak, aby niewygodne dla  dożywotnich „profesorów” oceny były aresztowane, aby przed fabrykowanymi oskarżeniami nauczyciel nie mógł się bronić (np. władze UJ po aresztowaniu akt personalnych nie zezwalają na ich wydanie aby nie naruszać dobra osobistego nauczyciela starającego się o wgląd do akt personalnych!!!!!!!!)

System oceny nauczyciela nie może być sprzeczny z Konstytucją czy Powszechną Deklaracją Praw Człowieka i Obywatela, jak to jest obecnie. Muszą być przygotowane odpowiednie ustawy jasno stawiającego te problemy.

Należałoby również rozważyć zasady degradowania nauczycieli. Nie powinno być przeszkody np. w degradowaniu „profesora” do  „asystenta” czy „studenta”  (tak jak się degraduje generała czy kapitana do szeregowca) o ile brał udział  w aresztowaniu prawdy, w anonimowych komisjach mających na celu usunięcie niewygodnych dla niego nauczycieli, w komisjach zmieniających na mocy głosowania fakty, itp.  Niewątpliwie konieczna jest jakaś forma weryfikacji kadr. Liczba „nauczycieli”, którzy się sprzeniewierzyli podstawowym obowiązkom nauczyciela jest wielokrotnie większa od liczby sędziów, którzy się sprzeniewierzyli zasadzie niezawisłości  (podobno ok. 20). Sprawa tych ok. 20 sędziów jest przedmiotem niemal ogólnonarodowej dyskusji. O „pseudo- nauczycielach” niemal się milczy, jakkolwiek w samym UJ takich „nauczycieli” są co najmniej dziesiątki.

W reformie winna być jasno postawiona sprawa likwidacji luki pokoleniowej. Trudno sobie  wyobrazić realizację reformy edukacji bez uznania za nieważne usuwanie nauczycieli na podstawie ustawy z dnia 04 maja 1982 r. o szkolnictwie wyższym – ustawy stanu wojennego-  zapewniającej władzom uczelni możliwość rozprawienia  się z niewygodnymi  pracownikami  (po oskarżeniu ich o co tylko chciały), zgodnie z obowiązującym wówczas „prawem” totalitarnego państwa bezprawia.

Józef WIECZOREK, 10/8/1998 r.