STANOWISKA

STANOWISKA

 


Stanowisko Senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego w sprawie finansowania szkolnictwa wyższego i nauki przyjęte na posiedzeniu w dniu 24 maja 2000 r.

Społeczność uniwersytecka oraz Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego z najwyższym niepokojem stwierdzają, że władze publiczne, w tym zwłaszcza naczelne władze państwowe nie przejawiają należnej troski o szkolnictwo wyższe, nie przeciwdziałają wielorakim, a bardzo wyraźnym zagrożeniom dla tego szkolnictwa w Polsce. Małe i wciąż obniżające się nakłady finansowe na tę, tak ważną dziedzinę życia społecznego doprowadziły do ogromnego zubożenia tysięcy nauczycieli akademickich. Wielu nauczycieli akademickich, chcąc zapewnić sobie i swoim rodzinom choćby minimum środków utrzymania, podejmuje dodatkową pracę poza macierzystą uczelnią, nie zawsze zgodnie ze swymi kwalifikacjami. W następstwie tego doszło do niebezpiecznego osłabienia tempa pracy naukowej oraz rozwoju zwłaszcza młodszej kadry naukowej, do obniżenia poziomu nauczania w szkołach wyższych, do nadszarpnięcia więzi kadry nauczającej ze studiującą młodzieżą. W walce o zdobycie środków utrzymania dochodzi do naruszenia akademickich zasad etycznych, ulega obniżeniu prestiż nauczycieli akademickich od asystenta do profesora włącznie. Dochodzi nawet do tego, że kwestionuje się moralne prawo przełożonych do żądania, by źle wynagradzany nauczyciel akademicki wypełniał należycie ciążące na nim obowiązki pracy naukowej, dydaktycznej i wychowawczej. Wszyscy szczególnie boleśnie odczuli ostatnią (z mocą od 1 stycznia 2000 r.) regulację płac. Regulacja ta, wbrew obietnicom, zapowiedziom i wyraźnym postanowieniom ustawy budżetowej, nie tylko nie jest choćby minimalną podwyżką i tak niskich wynagrodzeń, ale nawet nie wyrównuje strat, jakie poniósł każdy nauczyciel akademicki z powodu inflacji zaistniałej w 1999 r. Co więcej, ta regulacja niejako sankcjonuje straty poniesione przez każdego nauczyciela akademickiego, stwarzając pozór działania zgodnego z obowiązującym prawem i sprawiając nie odpowiadające prawdzie wrażenie, że mamy do czynienia z podwyżką płac. Sprzeciwiamy się kategorycznie nazywaniu obniżki wynagrodzeń podwyżką płac. Wyraźny stan niepokoju i napięcia w środowisku akademickim a nawet całej społeczności Uniwersytetu Jagiellońskiego nie może być niezauważony ani lekceważony. Dlatego Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego, świadom spoczywającej na nim odpowiedzialności, zdecydowanie żąda m.in. niezwłocznego wprowadzenia w życie nowych uregulowań ustawowych w zakresie płac nauczycieli akademickich. Uregulowania powinny być zbieżne z tymi, jakie już przyjęto dla nauczycieli zatrudnionych w oświacie. Jeśli nie ma dojść do całkowitego paraliżu działalności szkół wyższych uczelnie muszą otrzymać środki finansowe zapewniające godziwe uposażenia wszystkich grup społeczności akademickiej stosownie do uzdolnień, kwalifikacji oraz wkładu pracy każdego nauczyciela akademickiego w wykonywanie spoczywających na nim obowiązków. Asystenci, rekrutujący się spośród najbardziej uzdolnionych absolwentów szkoły wyższej, muszą otrzymać wynagrodzenie w wysokości odpowiadającej średniej krajowej płacy w sektorze publicznym, wynagrodzenie zaś innych nauczycieli akademickich powinno wzrastać tak, by stanowiło ono motywację do podwyższenia kwalifikacji, do zdobywania stopni naukowych i tytułu naukowego oraz do zajmowania wyższych stanowisk akademickich, bez których szkoła wyższa nie może istnieć. W obliczu poważnych zagrożeń dla polskiego szkolnictwa wyższego i dla nauki polskiej, w głębokiej trosce o przyszłość naszego Kraju -Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca się z gorącym apelem do Sejmu, Senatu i Rządu Rzeczypospolitej Polskiej o przejście od werbalnych deklaracji i obietnic do efektywnych działań oraz pilne podjęcie decyzji zapewniających szkolnictwu wyższemu oraz nauce polskiej należnego im miejsca w III Rzeczypospolitej.

(za Alma Mater)

MOJE STANOWISKO

Senat UJ zwracając się do władz RP o dalsze dotacje na szkolnictwo wyższe, których niedosyt miał rzekomo doprowadzić do ‘niebezpiecznego osłabienia tempa pracy naukowej oraz rozwoju zwłaszcza młodszej kadry naukowej, do obniżenia poziomu nauczania w szkołach wyższych, do nadszarpnięcia więzi kadry nauczającej ze studiującą młodzieżą’ dał dowód swojej ignorancji, czy raczej cynizmu w ocenie przyczyn prowadzących do obniżenia poziomu uczelni.

Adresatem tego apelu winien być sam nadawca, którego polityka głęboko zakotwiczona w nie do końca upadłym systemie komunistycznym doprowadziła do ‘niebezpiecznego osłabienia tempa pracy naukowej oraz rozwoju zwłaszcza młodszej kadry naukowej, do obniżenia poziomu nauczania w szkołach wyższych, do nadszarpnięcia więzi kadry nauczającej ze studiującą młodzieżą’ a także do ‘naruszenia akademickich zasad etycznych i obniżenia prestiżu nauczycieli akademickich od asystenta do profesora włącznie’.

Władze UJ stojąc na gruncie przestrzegania ‘prawa’ stanu wojennego metodami, których nie musiałyby się wstydzić służby SB, usunęły z uczelni w latach 80-tych niewygodnych nauczycieli akademickich, skazując ich na śmierć naukową i edukacyjną. Aktywnym naukowo i najwyżej cenionym przez studentów i młodych pracowników nauki wystawiano negatywne oceny traktując aktywność naukową i bardzo dobrą działalność edukacyjną jako niepożądane na uczelni, dezorganizujące system socjalistycznego kształcenia młodzieży i system działalności badawczej nawiązujący do szczytnych osiągnięć Najwyższego Językoznawcy. Nauczycieli silnie związanych ze studiującą młodzieżą, kształcących nowych młodych badaczy, oskarżano o negatywne oddziaływanie na młodzież, o jej podburzanie , a protestujących przeciwko degrengoladzie moralnej funkcjonariuszy UJ, realizujących programy ogłupiania młodzieży i młodszych pracowników, o naganny poziom etyczny.

Te poczynania władz UJ ( i nie tylko UJ, ale UJ zawsze promieniował, i promieniuje do dziś na wszystkie uczelnie kraju) doprowadziły do ‘niebezpiecznego osłabienia tempa pracy naukowej oraz rozwoju zwłaszcza młodszej kadry naukowej, do obniżenia poziomu nauczania w szkołach wyższych, do nadszarpnięcia więzi kadry nauczającej ze studiującą młodzieżą’ a także do ‘naruszenia akademickich zasad etycznych i obniżenia prestiżu nauczycieli akademickich od asystenta do profesora włącznie’.

Obecnie władze UJ przyczynę tej zapaści upatrują w braku efektywnych działań władz III RP. Same zaś zabezpieczają się przed podejmowaniem w UJ pracy przez aktywnych pracowników o dużym tempie pracy naukowej, mających osiągnięcia w rozwijaniu młodszej kadry naukowej, o wysokim poziomie nauczania i o ścisłych więziach ze studiującą młodzieżą. Dla zatarcia śladów swej haniebnej dla nauki i edukacji działalności czyszczone są akta uczelni z niewygodnych materiałów, kompromitujących poczynania funkcjonariuszy uczelni. Jednocześnie fabrykowane są jedynie słuszne wyjaśnienia (w rzeczywistości ‘zaciemnienia” a także, z rezerw finansowych (mimo braku pieniędzy na badania i edukację !!!!!!!!!!!!), z okazji jubileuszu uczelni wydawane są książkowe pozycje zawierające nieprawdę o działalności placówek UJ. Po stronie wydatków na naukę i edukację księgowane są również wydatki przeznaczane na ich niszczenie.

Niewątpliwie jest w tym wina również obecnych władz III RP skoro nie podjęły do tej pory efektywnych działań i decyzji zapewniających szkolnictwu wyższemu, oraz nauce, należnego im miejsca w III Rzeczypospolitej, pozwalając na autonomiczne ich niszczenie przez kilki i koterie walczące o zdobycie jak największych środków na dożywotnie utrzymanie się przy władzy. 

Jako podatnik, z którego pieniędzy utrzymywane są publiczne szkoły wyższe, w tym najstarsza polska wszechnica UJ promieniejąca na cały kraj, czuję się w obowiązku zwrócić się z apelem o zaprzestanie marnotrawienia pieniędzy podatników poprzez finansowanie niszczenia nauki i edukacji w bastionach PRL jakimi są nie-zlustrowane szkoły wyższe zarządzane niczym prywatne folwarki w ramach komunistycznego nadal prawa. Niestety rządowy projekt ustawy o szkolnictwie wyższym raczej petryfikuje tą sytuację

Przy zachowaniu obecnej struktury funkcjonowania szkolnictwa wyższego i nauki te budżetowe domeny są w stanie skonsumować każdą część środków budżetowych ( a nawet więcej niż sam budżet) bez ‘zwiększenia tempa pracy naukowej oraz rozwoju zwłaszcza młodszej kadry naukowej, bez podniesienia poziomu nauczania w szkołach wyższych, bez zacieśnienia więzi kadry nauczającej ze studiującą młodzieżą’ a także ‘bez przestrzegania akademickich zasad etycznych i bez podniesienia prestiżu nauczycieli akademickich od asystenta do profesora włącznie’. 

W obliczu poważnych zagrożeń dla polskiego szkolnictwa wyższego i dla nauki w Polsce, w głębokiej trosce o przyszłość Polski zwracam się z gorącym apelem do Sejmu, Senatu i Rządu Rzeczypospolitej Polskiej o pilne podjęcie decyzji zapewniających szkolnictwu wyższemu oraz nauce polskiej należnego im miejsca w III Rzeczypospolitej, bez marnotrawienia kapitału ludzkiego i pieniędzy podatnika. 

Józef WIECZOREK

KOMISJA ds. ETYKI NAUCZYCIELI AKADEMICKICH

 KOMISJA ds. ETYKI NAUCZYCIELI AKADEMICKICH

UNIWERSYTETU JAGIELLOŃSKIEGO

 

Niniejszym zwracam się o rozpatrzenie czy etyka autorów publikacji  UJ:

Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1975-2000 i Publikacje pracowników Instytutu Nauk Geologicznych UJ 1945-99. Zestawienie bibliograficzne wydanych w 1999 r. pod redakcją W. Zuchiewicza, pozostaje w zgodzie z uniwersalnymi normami etycznymi i nie stanowi zagrożenia dla uniwersytetu rozumianego jako korporacja nauczanych i nauczających wspólnie poszukujących prawdy.

Po zapoznaniu się z tymi ‘publikacjami’ nie mam wątpliwości co do sprzeczności z prawdą  wielu podawanych w tych publikacjach ‘informacji’, mam natomiast poważne wątpliwości co do etyki nauczycieli akademickich UJ, którzy te ‘informacje’ do rozpowszechnienia opracowali. Konieczne jest moim zdaniem sprecyzowanie wniosku czy autorzy takich ‘publikacji’ mogą być nauczycielami akademickimi, jako, że ich amnezja czy ‘kulawa’ etyka może się odbijać na młodzieży akademickiej.  

Jako były wykładowca UJ, który czuje się współodpowiedzialny za ‘rozruch’ wielu zajęć na studiach geologicznych, nie mogę pominąć milczeniem  zniekształcania historii najstarszej polskiej wszechnicy.

Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że po wyrzuceniu mnie z UJ  z oskarżenia o negatywne oddziaływania na młodzież, zarządzający ING UJ usiłują zatrzeć ślady mojej działalności w UJ, tak jak ‘zacierają’ dokumentację gromadzoną na mój temat w latach 80-tych.

Publikacje” te zdają się uzasadniać poprzez zmiany faktów, że niesłuszna  była opinia „odejście dr. J.Wieczorka uważałbym za wielką stratę dla Uniwersytetu” zaprezentowana w zaaresztowanym przez władze UJ raporcie rzecznika dyscyplinarnego Doc. A. Gaberlego. (mimo wniosku o udzielenie mi urlopu naukowego, nie otrzymałem takiego urlopu, lecz zostałem wyrzucony na bruk przez władze UJ).

Kilka poniższych przykładów winno uzasadnić moje wątpliwości.

W ‘publikacji’ Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1975-2000 na str. 51-54 w jasny sposób przedstawiającej wykaz zajęć dydaktycznych brak jest informacji  o najważniejszych moich zajęciach dydaktycznych, które cieszyły się szczególnym zainteresowaniem, ‘psutej’ przeze mnie, młodzieży akademickiej.

 Brak jest mojego nazwiska (z powodu cenzury? amnezji? świadomej dezinformacji? analfabetyzmu realnego?):

 –przy kursie terenowym z geologii dynamicznej, który był moim ’dzieckiem’ i   kuźnią młodych kadr, co budziło wściekłą nienawiść ‘profesorów’, którzy na podobnym poziomie nie byli w stanie poprowadzić tego kursu mimo, że moje programy kursu  im przekazywałem  w ramach koleżeńskiej pomocy

 –przy zajęciach terenowych w Tatrach, które prowadziłem w latach 80-tych

    (również bezpłatnie) zamieniając wcześniejsze ’majówki’  w szkołę   alpejskiej   geologii, co było gwoździem do mojej trumny wbijanym przez ‘profesorów’ zarządzających do dnia dzisiejszego ING UJ, przy aktywnej współpracy ‘profesorów’ z innych instytucji z nazwy naukowych

 –przy zajęciach terenowych z geologii prowadzonych gratis dla geografów    jeszcze przed   podjęciem etatowej pracy na uczelni

Brak jest w ogóle informacji o prowadzeniu seminarium z geologii historycznej, na których omawiane były najnowsze osiągnięcia geologii (wg najnowszych publikacji zagranicznych), niestety na ogół nieznane ‘profesorom” ING UJ

Brak jest w ogóle informacji o seminarium magisterskim-centrum kształcenia młodych pracowników nauki, również tych, którzy sprawdzili się za granicami. (wyrzucony zostałem z UJ, kiedy miałem najlepszych studentów na seminarium magisterskim!!!)

 Brak jest informacji o wykładach monograficznych, które dwukrotnie prowadziłem z powodu braku chęci i kwalifikacji do takiej działalności ze strony ‘profesorów’ ING UJ.

 Brak jest informacji o kierowaniu Kołem Geologów Studentów UJ, którzy w 1980 w cuglach wygrali ogólnopolski konkurs wiedzy geologicznej, a liczne zajęcia terenowe z Kołem prowadzone gratis wypełniały lukę edukacyjną po wpisywanych do pensum i indeksów  (i do fałszywej historii nauk geologicznych w UJ) oficjalnych zajęciach.  

W wykazie konferencji organizowanych przez ING UJ, ani słowa nie ma o licznych w latach 80-tych konferencjach organizowanych przez ING UJ i PTG, których byłem głównym organizatorem. W szczególności pominięto Konferencję  nt. Paleontologii Mezozoiku Tatr w 1984 (nazwa Instytut Nauk Geologicznych  UJ figuruje na wydanych materiałach konferencji) i ‘pożegnalną’ konferencję  zorganizowaną w 1986 roku ku pamięci badań Prof. M. Książkiewicza w Karpatach. Sprawozdanie z tej Konferencji było umieszczone m.in. w Biuletynie Rektora UJ.

Luki w  wybiórczym spisie moich publikacji   zamieszczonych w ‘publikacji’ Publikacje pracowników Instytutu Nauk Geologicznych UJ 1945-99 zastępuję spisem  publikacji   www.geo-jwieczorek.ans.pl załączonym do niniejszego pisma. Stanowią one jednocześnie informacje o badaniach tak geologicznych, jak i paleontologicznych prowadzonych w UJ i następnie kontynuowanych głównie hobbystycznie. Zastępują one daleko odbiegające od prawdy informacje o pracach  naukowych prowadzonych przeze mnie w UJ. Faktem jest, że wiele tych prac została wykonana w konspiracji przed ‘profesorami’ UJ i nie tylko UJ. Faktem jest, że stanowią one zapewne nie więcej niż 20-30% prac naukowych, które mógłbym wykonać w normalnych warunkach, tzn. przy finansowaniu ich z budżetu i przy zabezpieczeniu mojej osoby przed ‘maczugami’ profesorskimi.

Spis publikacji ostatnich kilku lat, które przygotowałem jako prywatna osoba nie mając ani 1 zł na badania z kieszeni podatnika, ale  znajdując się poza zasięgiem profesorskich ‘maczug’, daje chyba wyobrażenie o niszczycielskiej sile ‘organizatorów’ nauk geologicznych w ING UJ i ich wspólników ( do niszczenia mojej osoby zatrudnili wybitnych specjalistów z innych ośrodków ‘naukowych”).

Zakres ‘publikacji’ Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1975-2000 i Publikacje pracowników Instytutu Nauk Geologicznych UJ 1945-99. różni się wyraźnie od „Zarysu historii geologii na Uniwersytecie Jagiellońskim” wydanym w 1964 w opracowaniu S. Czarnieckiego. Trudno w nich znaleźć informacje o wybitnych osiągnięciach zarządzających ING UJ w zakresie wyrzucania niewygodnych pracowników, w niszczeniu ich zbiorów naukowych, niszczeniu i dezorganizacji ich pracy naukowej i edukacyjnej,  stanowiących  przecież kontynuacje działań ”próżniaków i nieuków” zatrudnionych na etatach profesorów UJ,  a opisanych w ‘Zarysie historii..’ w 1964 r.

Nie może tego braku usprawiedliwiać fakt stosowania w UJ esbeckich metod zmieniania faktów i historii, poprzez

–    czyszczenie teczek personalnych

–         aresztowanie niewygodnych dla władz UJ dokumentów

–         zasłanianie się przedawnieniem spraw

–         zasłanianie się zgodnością takich poczynań z ‘prawem’ stanu wojennego.

–         opracowywanie na potrzeby Senatu UJ ‘wyjaśnień” w celu zaciemnienia  i fałszywego przedstawienia spraw dotyczących nauki i edukacji na UJ

 Można domniemywać, że takie poczynania mają na celu uniemożliwić również w przyszłości opracowanie prawdziwej historii UJ. Tym bardziej więc w pracach obrazujących stan dyscypliny naukowej,  tego tła nie można zatajać, to tło winno być jasno naświetlone, tak jak  we wspomnianym „Zarysie historii..” z 1964 r.

 Na  wydanie w/w ‘publikacji’ zostały przeznaczone pieniądze podatnika, w sytuacji kiedy nie chce się pieniędzy podatnika przeznaczać na niezależne prace naukowe, szczególnie jeśli podważają jedynie słuszne poglądy oficjalnych uczonych nauki polskiej (nie mylić z nauką sensu stricto). Niestety zainteresowany nauką i edukacją na UJ podatnik nie znajdzie w nich rzetelnej informacji. Podatnik winien być rzetelnie poinformowany na co są przeznaczane jego pieniądze.

W ‘publikacjach’ podano wykaz grantów jakie otrzymali ( z kieszeni podatnika) pracownicy ING UJ zatajając przy tym fakt, że część tych grantów została przyznana przez komisje grantowe swoim członkom (KORUPCJA) lub ich rodzinom (NEPOTYZM).  

To co w cywilizowanym świecie jest ścigane z urzędu, w ING UJ jest uważane za osiągnięcia. Jest to sprawa  również dla komisji etyki.

 Oczekuję oceny etycznej ‘publikacji’ i ich autorów ( w szczególności redaktora). Będę oczekiwał m.in. nakazu opracowania i rozpowszechnienia ich korekty na koszt własny autorów (bez dotacji z kieszeni podatnika).

Kłamstwo uniwersyteckie nie może być bezkarnie rozpowszechniane, a ich autorzy nie mogą z kłamstwa czerpać zysków.  

Józef WIECZOREK, Kraków  21.02.2000 

UWAGA: Do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi stąd rozumiem że ta sprawa pozostaje w zgodzie z uniwersalnymi normami etycznymi UJ

O naukach geologicznych w Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1975-2000 – inaczej

O naukach geologicznych

w Uniwersytecie Jagiellońskim

w latach 1975-2000 – inaczej

 

W Przeglądzie Geologicznym vol. 48 nr. 6 str. 533-534 ukazała się informacja autorstwa W.Zuchiewicza o konferencji naukowej nt. Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagielońskim w latach 1975-2000. Autor informacji podaje na str.534, że „Dzięki wsparciu z centralnej rezerwy badań własnych UJ, z okazji jubileuszu wydano dwie publikacje:

W.Zuchiewicz (red.) – Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1975-2000. Instytut Nauk Geologiczny, Kraków 1999, 152 str.

W.Zuchiewicz – Publikacje pracowników Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego 1945-1999. Zestawienie bibliograficzne. Instytut Nauk Geologicznych UJ, Kraków 1999, 158 str.

Powyższe materiały można także znaleźć na stronie internetowej ING UJ ….”

Treść tej informacji, a w szczególności treść obu ‘publikacji’ wymaga komentarza.

Tytuł ‘publikacji’ „ Nauki geologiczne…” sugeruje, że zainteresowany czytelnik znajdzie w niej rzetelne informacje dotyczące badań geologicznych prowadzonych w ING UJ, jak również rzetelne informacje dotyczące studiów geologicznych w UJ reaktywowanych w 1975 r. Niestety te obszerne ‘publikacje’ takich rzetelnych informacji zarówno odnośnie badań, publikacji, jak i działalności edukacyjnej nie zawierają.

Autorzy zdają się znać głównie własne publikacje, własne badania, i głównie własną działalność edukacyjną. Znaczna część publikacji, badań, a przede wszystkim przeważająca część działalności edukacyjnej pracowników usuniętych w okresie PRL z oskarżenia o negatywne oddziaływanie na młodzież (J.W) została pominięta.

Nie bardzo zresztą wiadomo na jakiej podstawie te ‘publikacje’ powstały, jako że władze UJ niemałą część informacji na temat nauk geologicznych w UJ zaaresztowały lub zniszczyły, a przy tym same twierdzą, że brak jest świadków wydarzeń, które miały miejsce w ostatnim ćwierćwieczu w ING UJ. Mimo to wsparły finansowo wydanie tych ‘publikacji’, a ostatnio oskarżyły naczelne władze państwowe o obniżanie nakładów finansowych na szkolnictwo wyższe, co w konsekwencji prowadzi do ‘niebezpiecznego osłabienia tempa pracy naukowej oraz rozwoju zwłaszcza młodszej kadry naukowej, do obniżenia poziomu nauczania w szkołach wyższych, do nadszarpnięcia więzi kadry nauczającej ze studiującą młodzieżą…. ( z listu Senatu UJ drukowanego 1. 06.2000 r. w Gazecie Wyborczej) . Władze UJ , zgodnie ze swoim obyczajem pominęły własne ‘zasługi’ dla osłabienia tempa pracy naukowej, dla osłabienia rozwoju kadry naukowej, dla obniżenia poziomu nauczania, a w szczególności dla nadszarpnięcia więzi kadry nauczającej ze studiującą młodzieżą. Niestety tych od dawna znanych ‘zasług’, również dla nauk geologicznych UJ, nie prezentują ‘publikacje’ W. Zuchiewicza..

Zachodzi uzasadnione domniemanie, że władzom UJ zależało na wydaniu niezgodnej z prawdą , ale zgodnej z opiniami anonimowych do dnia dzisiejszego ciał UJ, historii nauk geologicznych w ostatnim ćwierćwieczu, tak aby historycy mieli łatwy dostęp do jedynie słusznego źródła informacji na ten temat (po wyczyszczeniu niekorzystnych dla władz UJ akt osobowych niewygodnych pracowników). Taką działalność w czasach PRL prowadziły służby specjalne i urzędy cenzorów. Okazuje się, ze po upadku PRL z cenzurowaniem ‘publikacji’, z wymazywaniem nazwisk i działalności niewygodnych pracowników, doskonale dają sobie radę wiodący, etatowi nauczyciele akademiccy, dając przykład młodym pokoleniom jak robić w uniwersytetach formalne kariery.

Głośno się mówi o nie najwyższym poziomie etyki nauczycieli akademickich. W UJ utworzono nawet Komisję Etyki ds. Nauczycieli Akademickich, ale ta zajmuje się raczej wyciszaniem, a nie wyjaśnianiem nieetycznych postępków etatowych nauczycieli akademickich. Głoszenie nieprawdy jest zresztą zgodne z etyką realną UJ, której pod karą dożywotniej śmierci naukowej i edukacyjnej podważać nie można.

Można mieć wątpliwości, czy polscy historycy zdobędą się na prawdziwe opisanie nauk geologicznych w UJ, jakkolwiek nieco danych na temat nie zawsze chlubnej tej historii podał S. Czarniecki w 1964 r. w „Zarysie historii geologii na Uniwersytecie Jagiellońskim”.

Nie uciekają od takich problemów badacze zagraniczni. Np. znany geolog francuski M. Durand-Delga poświęcił 2 lata dla detektywistycznej pracy nad wyjaśnieniem sprawy geologa francuskiego J. Deprata, w końcu go rehabilitując (np. Mem. Soc. Geol. France 1995, p.87-95) i prezentując jednocześnie niechlubne poczynania ‘wielkich’ geologów francuskich.

Polscy geolodzy już zawczasu pracują nad tym, aby nigdy nie doszło do rehabilitacji wykluczonych ze środowiska geologicznego Polski. Temu zdają się służyć jubileuszowe obchody nauk geologicznych w UJ i wydawane z tej okazji ‘publikacje’, finansowane z kieszeni podatnika, w sytuacji gdy na niezależne badania naukowe nie ma pieniędzy.

Józef Wieczorek – były wykładowca UJ

UWAGA: Tekst przesłany do Redakcji Przeglądu Geologicznego w lipcu 2000 r. nie mógł się ukazać. Przygotowałem zatem informację w tej sprawie w formie Recenzji zgodnie z sugestiami Redakcji.

Na witrynie POLSKIEGO CYRKU NAUKOWEGO www.naukowcy.republika.pl dr Wroński twierdzi (Księga Gości 28-36) , że publikacja W. Zuchiewicza i in. o ING UJ nie jest nierzetelna. Nie sądzę, żeby ją czytał, a twierdzi. Czy takie twierdzenie jest rzetelne? Ja sądzę, że nie. Ja publikację czytałem i twierdzę, że nie jest rzetelna i nie chodzi tu o brak ‚jakiś ‚publikacji w spisie czy o jakieś nieformalne finansowanie. Ja tak sprawy nie stawiałem. Ja nie jestem autorem takiej nierzetelności. Jaka była rzeczywista historia ING UJ chciałem zbadać. Złożyłem do KBN projekt badawczy : Historia nauk geologicznych na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1975 -2000 zarejestrowany pod nr 2HO1G 085 22 przez Zespół Nauk Humanistycznych. Podałem m.in. metodykę badań ” W realizacji projektu wnioskodawca zamierza oprzeć się na wiarygodnych źródłach stosując tym samym całkowicie odmienną metodykę badań od zastosowanej przez zespół W. Zuchiewicza. (…..) Zamierza się oprzeć na innych wiarygodnych świadkach, na materiałach archiwalnych Instytutu Nauk Geologicznych UJ i archiwach UJ, PTG, IPN, MEN, PAN, KBN dokonując krytycznej analizy dokumentów, które np. w UJ sa czyszczone do dnia dzisiejszego……….……). W opinii projektu m.in. napisano : Założenia badawcze przyjęto prawidłowo, autor jest przygotowany do realizacji tego typu badań, możliwość wykonania projektu – realna. Zaopiniowano pozytywnie. Pieniędzy (małych, projekt niskonakładowy poniżej 20 000 zł) nie dostałem. Dlaczego ? Nie dostałem objaśnienia. Powtórzyłem projekt w roku następnym . Odrzucono z przyczyn formalnych. Brak podanej instytucji, w której praca będzie realizowana. Ja nie pracuję w żadnej instytucji. Sam sobą stanowię jednoosobową jednostkę naukową, a takie jednostki nie są finansowane. Finansuje się jedynie jednostki prawne, nawet bez osobowości naukowej. Ktoś kto ma osobowość naukową a nie ma osobowości prawnej nie jest finansowany. Wyniki prac nie mają żadnego znaczenia!

RECENZJA: Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellońskim

RECENZJA : Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellońskim

 

W.Zuchiewicz (red.) – Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1975-2000. Instytut Nauk Geologiczny, Kraków 1999, 152 str.

W.Zuchiewicz – Publikacje pracowników Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego 1945-1999. Zestawienie bibliograficzne. Instytut Nauk Geologicznych UJ, Kraków 1999, 158 str.

W ramach obchodów 600-lecia odnowienia Akademii Krakowskiej  w UJ powstaje wiele artykułów i opracowań monograficznych dotyczących historii tej najstarszej polskiej wszechnicy. Do takich opracowań należą również w/w pozycje wydane z centralnej rezerwy badań własnych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Tytuły sugerują, że zainteresowany czytelnik znajdzie w nich rzetelne informacje dotyczące badań geologicznych prowadzonych w ING UJ, jak również  rzetelne informacje  dotyczące studiów geologicznych w UJ reaktywowanych w 1975 r. Niestety te obszerne ‘publikacje’  takich rzetelnych informacji zarówno odnośnie badań, publikacji, jak i  działalności edukacyjnej nie zawierają. Żeby przygotować rzetelne opracowania o charakterze historycznym trzeba opierać się na wiarygodnych źródłach. Mogą to być źródła pisane, mogą też być informacje od wiarygodnych świadków. Niestety w tym przypadku chyba warsztat historyczny autorów był niewystarczający do napisania takich opracowań. Faktem jest, że źródła pisane, mimo krótkiego okresu jakimi  objęto  historię nauk geologicznych nie są kompletne. Same władze UJ informują, że takich  materiałów nie trzyma się długo w UJ. Potwierdza to  zawartość teczek personalnych, które pozbawiane są podstawowych informacji na temat działalności naukowej i dydaktycznej. Władze UJ twierdzą też, że nie ma w UJ świadków, którzy by  mogli przedstawić obraz Instytutu Nauk Geologicznych UJ. Zatem tajemnicze są źródła na jakich oparli się  autorzy monografii. W opracowaniach historycznych te źródła winny być podane. Inaczej opracowanie traci charakter opracowania historycznego. Niestety autorzy monografii źródeł  informacji nie podają, z wyjątkiem  Zestawienia bibliograficznego bazującego m.in. na zasobach Biblioteki ING UJ i  na ‘Bibliografii Geologicznej Polski’. Zatem do czytelnika należy ocena jaką wartość ma monografia o naukach geologicznych w UJ. Warto tu zwrócić uwagę, że autorzy w swej historii wybiegają w przyszłość. Monografia ‘Nauki…’wydana w 1999 r. dotyczy okresu 1975-2000. Częściowo ma zatem charakter futurystyczny.  Z treści monografii wynika, że autorzy zdają się znać głównie własne publikacje,  własne badania, i głównie  własną działalność edukacyjną  Faktem jest, że wielu badaczy, którzy zajmowali się ‘rozruchem’ studiów geologicznych w połowie lat siedemdziesiątych już na UJ nie pracuje, ale autorzy monografii nie zechcieli do nich dotrzeć wymazując ich niemal całkowicie z historii ING UJ. Dobrze to ilustrują tabelaryczne zestawienia zajęć dydaktycznych. W jasny, przejrzysty sposób dezinformują one czytelnika o zespołach badaczy prowadzących zajęcia dydaktyczne w ING UJ. Brak jest np. nazwiska Józef Wieczorek (cenzura?) przy kursie terenowym z geologii dynamicznej, przy zajęciach terenowych w Tatrach,  seminarium z geologii historycznej, seminarium magisterskim, brak informacji o wykładach monograficznych, że ograniczę się jedynie do zajęć,  które prowadziłem według własnych  autorskich programów. Podobny zapis (?) widocznie istnieje również na nazwisko – Zbigniew Jakubowski. M.in. ze względu na ogrom prac dydaktycznych w ING UJ niektórym pracownikom odmawiano wyjazdów zagranicznych. M.in. ze względu na najlepszą opinię jaką cieszyły się ich zajęcia, anonimowe komisje oskarżały ich o negatywny wpływ na młodzież.  A tu jasno okazuje się, że oni nic (lub prawie nic)  w UJ nie robili.

Co innego obecni pracownicy ING UJ, którzy zgodnie z treścią  monografii nie tylko prowadzili rozległą działalność badawczą i współpracę zagraniczną (nawet w stanie wojennym), ale także wykonywali pracę dydaktyczną, której rozmiary znacznie przekraczają ich własne kompetencje. Nie można jedynie zrozumieć, dlaczego mimo takiego zastępu pracowników niektóre zajęcia odbywały się w pojedynkę (np. w Tatrach), lub przy biernej jedynie asyście najaktywniejszych (w monografii) dydaktyków. Nie można też, zrozumieć dlaczego nieprowadzący zajęć np. w Tatrach (zgodnie z treścią monografii), byli następnie pozbawiani prawa prowadzenia w nich zajęć z powodu zarzutu o brak kwalifikacji. Nikomu nie można przecież zarzucać (w sposób uprawniony), że to czego nie robił, robił źle. W najnowszej historii Nauk Geologicznych ING UJ była to reguła, o której się nawet nie wspomina w nieprawdziwej historii nauk geologicznych przedstawionej w monografii.

W monografii pominięto (cenzura?) również badania niewygodnych pracowników UJ, które znane są poza granicami kraju, drukowane w zagranicznych czasopismach, cytowane w zagranicznych podręcznikach i czasopismach naukowych.

Celem badań historyków są przede wszystkim fakty, ale fakty wyrwane z kontekstu, pozbawione klimatu mogą być mylące. ‘Historycy’ – autorzy monografii ‘Nauki ..’ nie tylko postępują zgodnie z zasadą ‘ jeśli fakty są inne, tym gorzej dla faktów’, ale nie przedstawiają klimatu tego okresu.

Niewątpliwie nie był to łatwy okres, i dla tych, którzy zaangażowali się w uruchamianie studiów geologicznych nie najlepiej odbił się na oficjalnych karierach naukowych. Autorzy monografii nie znają tego z własnego doświadczenia. Byli obok.

Dla czytelnika należy podkreślić, że znaczny ciężar gatunkowy uruchomienia studiów geologicznych  w UJ spoczywał na młodej kadrze. Młodzi doktorzy uruchamiali nie tylko zajęcia laboratoryjne, czy terenowe. Przygotowywali od podstaw  najcięższe wykłady i to  po odrzuceniu ministerialnych programów odbiegających znacznie od poziomu nauki światowej. Dzięki temu studenci UJ mimo, że studia geologiczno  dopiero co wznowiono, nie mieli trudności w wygrywaniu ogólnopolskich konkursów wiedzy geologicznej (1980 r.!).

Jeśli na UJ przyjeżdżał doktorant z USA, to zdumiony widział załączniki do wykładów, które dopiero co wyprodukowano w publikacjach za oceanem. Ku zdumieniu  amerykańskich profesorów, studenci UJ, w ramach negatywnego oddziaływania na młodzież, mogli  usłyszeć w końcu lat 70-tych  o ewolucji Iapetusa  (następnie robiąc doktoraty ‘w tym temacie’  już na miejscu – na Nowej Fundlandii), a na początku lat 80-tych o impakcie kredowo-trzeciorzędowym, czy o koncepcji terranów. Rekonstrukcje paleogeograficzne znane studentom UJ na przełomie lat 70/80 tych zaczęły ‘wchodzić’ do podręczników dopiero pod koniec lat 90-tych.  Psuci w ten sposób studenci byli w tych sprawach bardziej kompetentni od ‘profesorów’, którzy w żaden sposób nie dali się zmusić do prowadzenia takich wykładów koncentrując się na wykańczaniu  młodej, a niezależnej kadry. Wykłady monograficzne pod koniec lat 70-tych, z kadry etatowej ING UJ, prowadzili tylko R.Unrug i J. Wieczorek. Co robiła reszta ? O tym nie można się dowiedzieć z monografii.

Obecnej luki pokoleniowej nie da się wyjaśnić za pomocą zatajania czy zniekształcania faktów co można obserwować w  monografiach przygotowywanych na 600-lecie odnowienia UJ, w którym odnowy jak nie widać, tak nie widać. Zachodzi przy tym  uzasadnione domniemanie, że władzom UJ zależało na  wydaniu niezgodnej z prawdą, ale zgodnej z opiniami anonimowych do dnia dzisiejszego ciał UJ, historii nauk geologicznych w ostatnim ćwierćwieczu, tak aby historycy mieli łatwy dostęp do ‘jedynie słusznego’ źródła informacji na ten temat (po wyczyszczeniu niekorzystnych dla  władz UJ akt osobowych niewygodnych pracowników).

Wydane monografie ze względu na swoją treść winny  być wycofane z bibliotek, lub przynajmniej opatrzone informacjami, że zawierają one nieprawdę. W końcu ich ukazanie się to też rozdział w zniekształcaniu historii nauki w Polsce, w zniekształcaniu na koszt podatnika, w sytuacji gdy na niezależne badania naukowe nie ma pieniędzy.

Józef WIECZOREK  

UWAGA: Ta recenzja przesłana do Redakcji Przeglądu Geologicznego w styczniu 2001 r.  w wyniku ostatecznej decyzji Redaktora Naczelnego PG – Zdzisława M. Migaszewskiego ( 5.04.2001 r.) nie mogła sie ukazać w PG, mimo że wcześniej informowałem Redaktora:

Zgodnie z pismem z dnia 23.03.2001r., podstawą do odmowy opublikowania tekstu nie jest np. nieprawdziwość moich informacji  (wtedy odmowa opublikowania tego tekstu byłaby nie tylko uzasadniona, ale konieczna) lecz fakt przedstawienia  w tekście również historii nauk geologicznych  UJ i ‘bardzo ostrych zarzutów pod adresem władz ING UJ i władz całej uczelni”. Redaktorka podnosi przy tym, że wierzy w prawdziwość w opisanych zdarzeń.

Można zatem wnioskować, że prawda  (zawarta w moim tekście) o ile zawiera ona krytykę  instytucji, które  nie mogą podlegać krytyce ( na mocy jakiego prawa ?), nie jest dopuszczalna na łamach PG, gdy natomiast  nieprawda (zawarta w publikacjach W.Zuchiewicza) może być reklamowana na łamach PG.

Skoro nie można pisać tekstów odbiegających treścią od ‘jedynie słusznej prawdy’ to mamy tu do czynienia z oczywistą cenzurą nawiązującą do czasów PRL – tak pięknie opisaną np. w łatwo dostępnym tomie Stefana Kisielewskiego ‘Wołanie na puszczy”  zawierającym zbiór niecenzuralnych tekstów, podważających jedynie słuszną prawdę PRL-u.’

‚Fałszowanie historii, reklamowanie nieprawdy, ‘ukręcanie łba ‘ odmiennym relacjom to działalność antynaukowa i nie może być pomijana milczeniem. Jeśli PG publikował reklamę nieprawdy (zapewne w sposób niezamierzony), a nie chce drukować sprostowania,  to odpowiada za szerzenie nieprawdy ( w sposób zamierzony) z  wszelkimi tego konsekwencjami’…. ‚Zakaz informowania czytelników o nierzetelności źródeł jakie posłużyły do napisania książki nawiązuje do najgorszych czasów w piśmiennictwie’.

‚Ja należę do tych, którzy w uruchamianiu nauk geologicznych w UJ brali aktywny udział, w przeciwieństwie do W.Zuchiewicza. Zamykanie ust świadkom i uczestnikom zdarzeń to nie jest metoda naukowa. Takich metod redakcje czasopism naukowych (i nie tylko naukowych)  nie mają prawa stosować. Takie czasopisma moim zdaniem nie mają prawa bytu.’

Na niniejszej stronie czuję się zobowiązany oświadczyć, że nie jestem kompetentny aby napisać recenzję książki dotyczącej historii nauk geologicznych UJ pomijając w tekście  historię nauk geologicznych  UJ. Taki zdolny to ja nie jestem, i takich zdolności nie mam zamiaru nabyć, ani w najbliższej,  ani w najdalszej przyszłości. To chyba wiele wyjaśnia.

XX ROCZNICA WPROWADZENIA STANU WOJENNEGO

XX ROCZNICA WPROWADZENIA STANU WOJENNEGO 

JÓZEF WIECZOREK

W XX ROCZNICĘ PRÓBY ORGANIZACJI STRAJKU

PO WPROWADZENIA STANU WOJENNEGO

(wspomnienie)

 

W roku ubiegłym, w dniu 13 grudnia 2000 roku kiedy wszedłem do gmachu ING UJ po odbiór poczty (przychodzi nadal mimo opuszczenia ING UJ przed kilkunastu już laty) stwierdziłem, że tablica NSZZ SOLIDARNOŚĆ jest pusta. Było to tym dziwne, ze ‚Solidarność’ ING UJ była jeszcze w 1990 r. bardzo aktywna, co prawda w akcji uniemożliwienia mi powrotu na UJ co było sygnałem o staczaniu się tej kiedyś poważnej anty-komunistecznej siły. W 1980 r. należałem do organizatorów NSZZ SOLIDARNOŚĆ w ING UJ.  Jednakże w roku 1990 ( w piśmie dostarczonym przez władze UJ do Komisji Pojednawczej jako ważny dokument!!!) przewodniczący z roku 1980 – Ob. A.Gasiński  twierdził, że ja się podszywałem, a on od początku do końca jest i będzie w SOLIDARNOŚCI. No cóż ‚ludzie z kauczuku’ stosują takie metody i idą w górę,  mimo staczania się na dno.

Stan tablicy w rocznicę 13 grudnia jakże odmienny od jej wyglądu w latach 80-tych nie potwierdzał istnienia SOLIDARNOŚCI W ING UJ , która jednak w stanie wojennym była widoczna w ING UJ i była przedmiotem zainteresowania (inwigilowania) przez SB.

Postanowiłem zatem przygotować krótki tekst na 20 rocznicę wprowadzenia stanu wojennego Tekst ten będzie dostępny na WITRYNIE OBYWATELSKIEJ JÓZEFA WIECZORKA http://www.jwieczorek.ans.pl gdzie będzie go można przeczytać (wraz z innymi tekstami) nawet po zerwaniu z tablicy.

20 lat temu na tablicy NSZZ SOLIDARNOŚĆ INSTYTUTU NAUK GEOLOGICZNYCH UJ zawiesiłem kartkę informującą o rozpoczęciu strajku w Instytucie, jako odpowiedzi na wprowadzenie stanu wojennego. Zrobiłem to bez konsultacji z komisją instytutową, bo podporządkowałem się automatycznie władzom NSZZ SOLIDARNOŚĆ. Strajk miał być automatyczną odpowiedzią na próbę likwidacji związku. Niestety w usiłowaniach wywołania strajku w ING UJ byłem osamotniony. Na nielegalnym zebraniu w dniu 14.12.1981 pracownicy ING UJ – członkowie NSZZ Solidarność nie poparli mnie. Bardziej odpowiadała im opcja – Tow. A. Ślączki (też członka NSZZ Solidarność, a przede wszystkim członka PZPR), który wkroczywszy na zebranie oznajmił, że Solidarności już nie ma!!!. Wieczny (jak się okazuje) Dyrektor ING UJ posunął sie nawet dalej niż Jaruzelski, który jedynie zawiesił działanie Solidarności. Opłacało się!!! Tow. A.Ślączka przetrwał Jaruzelskiego i dzięki nurtowi ‚Solidarność zawsze z Towarzyszami’ trwa do dziś. Co innego ja.

Kiedy po rutynowej akcji ZOMO zakończonej śmiercią górników z Kopani ‚WUJEK’ wywiesiłem (ze szlifierzem W.Wyżgą) czarne flagi niedługo mogły wisieć. Wkrótce zostały schowane w gabinecie Towarzysza. Także tablica SOLIDARNOŚCI została ‚zwinięta’. Reprezentowałem ING UJ w strukturach podziemnych UJ oraz organizowałem ‚dokształt’ studentów ( wykorzystując do tego Koło Naukowe, którym się wówczas opiekowałem). Zorganizowany przeze mnie kolportaż prasy podziemnej wykraczał daleko poza UJ. Byłem inwigilowany i przesłuchiwany przez SB. Mam nadzieję, że IPN nieco znajdzie materiałów na ten temat. Natomiast działający podobno w NSZZ SOLIDARNOŚĆ- od początku do końca – Oficjalny Przewodniczący jakby zapadł się pod ziemię i wyszedł dopiero po 1989 r. wraz z wieloma ‚szczurami’ dla wjeżdżania na ‚autostrady wyjazdowe i awansowe’ w nowej rzeczywistości.

Już w stanie wojennym nastał jednak czas rozliczeń z ‚warchołami’ i czas nagradzania oportunistów i serwilistów przyjaznych Towarzyszowi. ‚Jak się nie podoba to won na Szpicbergen‚, grzmiał Towarzysz Dyrektor na zebraniu ‚naukowym’ ING UJ. No cóż, mnie sie nie podobało, ale wyjechać nie mogłem.Wyjeżdżali ci, którym się podobało. Tym się różnił ING UJ od WRONy.

Na mój temat w latach 80-tych zebrano w UJ dwa opasłe tomy zawierające interesujące materiały. Pisma Towarzysza Dyrektora i jego srewilistów fabrykowano iście na wzór SB (m.in. absurdalne zarzuty o niechęć do prowadzenia zajęć tylko dlatego, że prowadziłem ich więcej niż oficjalnie wykazywano, i wiele za darmo). Teczki nie bez przyczyny nie były mi dostępne w czasie wyrzucania mnie na bruk z UJ, w wyniku rutynowej akcji anonimowych do dnia dzisiejszego funkcjonariuszy UJ. Zostałem oskarżony o negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką i przez 3 miesiące żarłem głównie kartofle. Mógłbym zdechnąć w otoczeniu ‚nieskazitelnie uczciwych’, później  tworzących swoiste STOWARZYSZENIE POGRYZIONYCH PRZEZ SUMIENIE ( niektórzy twierdzą, że sumienie mają czyste, zapominajc dodać – ‚nieużywane’).   Teczki wkrótce wyczyszczono ( na wzór SB) z niewygodnych materiałów, preparując natomiast nowe pisma jeszcze w latach 90-tych, w wyniku rutynowych poczynań Dziekana BiNoZ – Ob. A. Jackowskiego (też  kiedyś, a może i dziś ? w NSZZ SOLIDARNOŚĆ). Z okazji Jubileuszu UJ wydano ponadto 2 tomy o ING UJ w latach 1975-2000r. (rutynowa działalność Ob. W.Zuchiewicza i  zespołu)  bez omówienia jednak tła i sukcesów autorów w niszczeniu nonkonformistycznych geologów w UJ, co stanowi W.T.D. (patrz Stefan Kisielewski – Wołanie na puszczy). Cenzura (nadal istnieje!!!, i ma się doskonale) nie pozwala na ten temat nic pisać. Na całe szczęście w międzyczasie powstał INTERNET i tam będzie można zapoznać sie z nieocenzurowaną historią ING UJ.

‚SPISANE BĘDĄ CZYNY I ROZMOWY’

SPOŁECZEŃSTWO NAUKI POLSKIEJ A SPOŁECZEŃSTWO IKÓW

  SPOŁECZEŃSTWO NAUKI POLSKIEJ A SPOŁECZEŃSTWO IKÓW
( w XX rocznicę wydarzeń)

W stanie wojennym, na wiosnę 1983 r. na tablicy w Instytucie Nauk Geologicznych UJ umieściłem bez komentarza kilka zdań przepisanych z Tygodnika Powszechnego (13 marca 1983 r. nr.11 (1859) . Był to bardzo krótki tekst omawiający artykuł Macieja Iłowieckiego zamieszczony w miesięczniku Odra nr.1, z roku 1983. a traktujący o plemieniu Ików żyjącym na pograniczu Ugandy, Sudanu i Kenii, któremu Collin M. Turnbull poświęcil przejmującą książkę przetłumaczoną na język polski (Ikowie, ludzie gór. 1980, PIW Warszawa).

C. M. Turnbull przedstawił Ików jako przykład „społeczności, która odrzuciła wszelkie normy i wartości, kpiąc z tego co przywykliśmy uważać za istotę społeczeństwa”. „U Ików najlepsze co można zrobić to okraść kogoś, oszukać, zrobić bezinteresownie krzywdę”. „Ulubionym zajęciem silniejszych jest wyrywanie słabym lub chorym kęsów pokarmu”. „… Ikowie orientują się, że funkcja kierownicza wraz z wiązaną z nią władzą daje pewne możliwości napełniania żołądka, tak jak gdzie indziej daje ona możliwości napełniania kieszeni” . „Ikowie… nie bez racji patrzą bardzo podejrzliwie na każdego, kto pragnie sprawować lub sprawuje funkcje kierowniczą, zwłaszcza jeżeli jest zdolny i do tego się nadaje.

Tekst zamieszczony na tablicy był następującej treści:
Ikowie uważają, że ‚dobre jest wyłącznie to, co im przynosi korzyść, złe jest wszystko co pomaga przeżyc innym’. Każda zagroda jest rodzajem twierdzy, ponieważ każdy sąsiad jest wrogiem. Zresztą nie tylko sąsiad – stała wrogość panuje i wewnątrz zagród: członkowie rodzin nienawidzą się nawzajem, nikt nikomu w niczym nie pomaga, nikt niczym z nikim się nie dzieli. Radość z cudzego nieszczęścia jest jedyną radością Ików. Zdaniem obserwatorów – Ikowie osiągnęli swego rodzaju ideał społeczeństwa, które można by nazwać zdroworozsądkowym’ skoro wyzbycie się dobroci ułatwia przetrwanie, trzeba się dobroci wyzbyć, ponieważ należy przetrwać za wszelką cenę„.

Ten tekst spowodowal reakcję ówczesnego (i przez wiele lat panującego) Dyrektora ING UJ Tow. A. Ślączki, który zareagował tak, jak nożyce reagują na uderzenie w stół. Niewątpliwie Towarzysz Dyrektor odczytał, nie bez uzasadnienia, że ten tekst jest krytyką stosunków panujących w Instytucie. Towarzysz oczywiście zerwał kartkę i na zebraniu naukowym instytutu po odczytaniu tekstu, z którym się bez dyskusji rozprawił, zagrzmiał; ‚Jak się komu nie podoba to won, na Szpicbergen’ (było to przed referatem o geologii Szpicbergenu). Problem w tym, że na Szpicbergen wysyłal tych, którym się podobało, a ci którym się nie podobało mieli trudności z wyjazdami dokądkolwiek. Radość z gnębienia niewygodnych pracowników była jedyną radością Towarzysza Dyrektora, co zapewne ułatwilo mu zauważenie analogii między normami etycznymi społeczeństwa Ików i normami etycznymi w Instytucie, którym kierował.

ZACIEMNIENIE WEDŁUG OB. ANTONIEGO JACKOWSKIEGO

ZACIEMNIENIE WEDŁUG OB. ANTONIEGO JACKOWSKIEGO



SENAT Uniwersytetu Jagiellońskiego
ul. Gołębia 24, 31-007 Kraków

OBJAŚNIENIE do „Wyjaśnienia” dla Senatu UJ 
ob. A. Jackowskiego z dnia 22.03.1994 r. 

Wysoki Senacie Uniwersytetu Jagiellońskiego!

Moje zdekompletowane akta personalne (o czym miałem okazję się ostatnio przekonać) i fakt aresztowania materiałów z postępowania wyjaśniającego rzecznika dyscyplinarnego UJ – Doc. A.Gabrele świadczą o ubeckich metodach nadal stosowanych w UJ. 

W moich aktach personalnych znalazłem nieznane mi wcześniej tzw Wyjaśnienie” dla Senatu UJ spreparowane przez Ob. A. Jackowskiego – dziekana Wydziału BiNoZ. Właściwie winno ono nosić tytuł „zaciemnienie”, gdyż wtedy odpowiadałoby zawartym w nim treściom. Ob. A. Jackowski nie tylko w sposób tendencyjny i kłamliwy „naświetlił ” (zaciemnił) moją sprawę, ale sformułował oskarżenia jasno nawiązujące do okresu dyktatury ciemniaków. Nie jest to nic nadzwyczajnego, gdyż w swoim „zaciemnieniu” wykazał jedynie jednoznacznie, że jest analfabetą realnym (nie jest to określenie obraźliwe, lecz prawdziwe, w przeciwieństwie do sformułowań użytych przez Ob. Jackowskiego w swoim „zaciemnieniu”) co zdaje się być regułą wśród dziekanów wydziału .BiNoZ. Ob. H. Krzanowska nie była w stanie zrozumieć co to znaczy „przedstawiciel”, stąd wyznaczała w stanie wojennym „przedstawicieli” pracowników do Rady Wydziału (stąd organizowane przeze mnie protesty i konflikt z władzami UJ o czym ani słowa w „zaciemnieniu” Ob. A. Jackowskiego). Ob. C. Jura nie odróżniał pojęcia nielegalnego działacza od pojęcia „podszywacza” stąd przedstawiał (przed Społeczną Komisją Pojednawczą) jako ważny dokument władz UJ – pismo Ob. A. Gasińskiego godnie nawiązujące do metod ubeckich. Ob. A. Jackowski nie rozumie z kolei słowa anonim, twierdząc, że ANONIMOWA KOMISJA, która sfabrykowała dyskwalifikujące ją oskarżenia w stosunku do mojej osoby, anonimową nie była! (anonimowy- nie ujawniający swego nazwiska, nieznany z nazwiska- patrz Słownik języka polskiego). W swym piśmie Ob. Jackowski nie podaje ani jednego nazwiska (być może nazwiskiem jest Dziekan, jak wskazuje Książka Telefoniczna dość popularne nazwisko, ale brak jest imienia, więc jednak to też anonim). Anonimy w państwach prawa nie mają mocy prawnej.

Warto tu przypomnieć, że jako argumentu dla konieczności kierowania większej ilości środków płatniczych na konto obecnych „nauczycieli akademickich”, podaje się, że ok. 70% polskiego społeczeństwa to analfabeci funkcjonalni, których trzeba edukować, a to kosztuje. Jak wskazuje historia ostatnich lat, ci analfabeci funkcjonalni do których mam zaszczyt się zaliczać, rozumieli jednak co to znaczy „przedstawiciel”, co to znaczy „anonim”, co to znaczy „podszewka”, nie rozumiejąc jednakże „przedstawicieli” „wybitnych naukowców” i „intelektualistów” w stylu Ob. A. Jackowskiego (czy innych dziekanów Wydziału BiNoZ, czy Tow. A. Ślączki, czy Ob. A.Radomskiego, czy im podobnych) pogrążonych w analfabetyzmie realnym. Domaganie się większej ilości pieniędzy dla utrzymania dożywotnio panujących analfabetów realnych jest zwykłym oszustwem, które winno być ścigane przez właściwe organa.

Ob. A. Jackowski zarzuca mi posiadanie rozwiniętego poczucia własnej wartości (co za hańba!) Nie będę odrzucał tego zarzutu i udowadniał, że jestem kundlem, gdyż w swoim życiu się nie skundliłem, również w ciemnym okresie stanu wojennego, w przeciwieństwie do wielu „wybitnych uczonych”, „intelektualistów” czy „działaczy opozycji” ( w stosunku do prawdy), dla których skundlenie się stanowiło trampolinę do obejmowania kolejnych stołków. Mam pełną świadomość, że przedkładając poczucie własnej wartości nad kundlizm, pozbawiłem się szans na oficjalną karierę w skundlonej strukturze krakowskiej wszechnicy. Zawsze bym postąpił tak samo. Zarzut posiadania rozwiniętego poczucia własnej wartość jasno wskazuje co jest rozumiane jako największe zagrożenie dla całego uniwersytetu o co mnie oskarżał Ob. A. Koj (pełna analogia do okresu dyktatury ciemniaków).

Ob. A. Jackowski zarzuca mi, że nie akceptuję innych „ocen”. Jest to najprawdziwsza prawda, gdyż „oceny” stanowiące całkowite zaprzeczenie rzeczywistości, często oparte na „demokratycznym” przegłosowaniu zmiany faktów, uważam za padół moralny „intelektualistów” z UJ ( i nie tylko z UJ). Stwierdzam, że to nie ja aresztowałem ocen „intelektualistów” przez młodych pracowników nauki, ani ocen pracowników ING UJ dokonanych przez studentów w okresie Solidarności. Jasne jest kto rutynowo nie akceptuje niekorzystnych, a zgodnych z prawdą ocen!

Moralnej oceny tych faktów Ob. A. Jackowski w swym „błyskotliwym” wywodzie nie podaje. Ob. Jackowski zataił przed Senatem zarówno protesty studentów i młodych pracowników przeciwko haniebnym poczynaniom władz uczelni, zataił też ogólnopolskie „rady naukowe” organizowane dla wykazania mojej niechęci do działalności edukacyjnej 

(żaden z „najwybitniejszych” polskich geologów nie udał się ze studentami w Tatry, uczyniłem to tylko ja, więc zostałem zdyskwalifikowany ubeckimi metodami przez strażników jedynie słusznej postawy moralno-etycznej). 

Bo Ob. Jackowski nie podaje niewygodnych dla UJ faktów w swoim kłamliwym i pełnym nienawiści do prawdy „zaciemnieniu”. Nie można w nim znaleźć takich stwierdzeń w zaaresztowanym raporcie rzecznika dyscyplinarnego Doc. A. Gaberlego jak:
„odejście dr. J.Wieczorka uważałbym za wielką stratę dla Uniwersytetu”
” świadectwo, które wystawiają dr J.Wieczorkowi jego młodsi koledzy, a także studenci jest takie, jakiego mógłby sobie życzyć każdy nauczyciel akademicki” 
„pisma Dyrekcji ING UJ domagające się zwolnienia dr J.Wieczorka z Uczelni oceniam jako jednostronne, gdyż pomijają one drugą stronę zagadnienia tj. niewątpliwe nieprawidłowości w organizacji zajęć dydaktycznych i funkcjonowaniu ING”

„jeśli kierownik Zakładu nie ma czasu nad młodą kadrą naukową, to powinien zrezygnować z pełnienia tej funkcji”……………….. itd.

Takimi drobiazgami i ocenami Ob. A,.Jackowski nie widzi potrzeby zaprzątać głowy Wysokiemu Senatowi przedstawiając jedynie słuszną opinię, zgodną z opinią wiodącej siły narodu.

Ja Wysoki Senacie nie wypieram się, że podburzałem młodzież akademicką do kształcenia się na poziomie nauki sensu stricto, niezgodnym z poziomem reprezentowanym przez kadrę kierowniczą UJ. I za to moi wychowankowie są mi wdzięczni do dnia dzisiejszego, nawet jeśli pracują w zagranicznych placówkach naukowych. 
Twierdzenie, że Społeczna Komisja Pojednawcza wyjaśniła wystarczająco moją sprawę i nie warto się nią dalej zajmować jest równie „prawdziwe” jak twierdzenia humanitarnych obrońców praw człowieka o wystarczających wyjaśnieniach dotyczących sprawy Pyjasa (rutynowe działania SB) czy wydarzeń w 1970 r.(rutynowe działania obrońców władzy ludowej) w zamknięciu których wiele osób jest zainteresowanych. Posiedzenia Społecznej Komisji Pojednawczej wyjaśniły jedynie wielką determinację najwyższych władz uczelni i ich serwilistów w mordowaniu prawdy niewygodnej dla UJ. POJEDNANIA ZE STRONY UJ NIE BYŁO a Społeczna Komisja Pojednawcza w takim przypadku nie miała kompetencji uczynić inaczej. Jej orzeczenie w żadnym przypadku nie oznacza braku szykan ze strony uczelni, które były niewątpliwymi (chociaż aresztowanymi lub zniszczonymi) faktami a nie „wydumaniami” w języku Ob. A.Jackowskiego.

Ob. Jackowski nie podaje wcześniejszych „rutynowych” ocen mojej osoby. Nie podaje, że „rutynowa” ocena z roku 1986 r. zasadzała się na bezprawiu stanu wojennego z taką determinacją i odwagą bronionego przez Ob. A. Jackowskiego i przez władze UJ tkwiące nadal „po uszy i usta” w bezprawiu przestępczego systemu PRL.
W cywilizowanych krajach za zmienianie faktów profesorów usuwa się z katedr, ale w naszym „demokratycznym państwie prawa” cyniczny kłamiec może być prezydentem, a nawet profesorem UJ!

W piśmie jest zarzut jakoby mi chodziło głównie o to aby Senat zajmował się moją sprawą. Otóż trudno o bardziej błędne „rozumowanie”. Chodzi mi o rzeczywisty powrót na uczelnię do czego czuję się moralnie zobowiązany najwyższymi ocenami mojej działalności ze strony studentów, którzy mimo upływu 12-20 lat nadal nie zmienili swych opinii , wręcz przeciwnie. „Najlepsi z najlepszych” ( tak „skromnie” na ogół się określają ci, którzy nadal pobierają środki płatnicze z kieszeni podatnika ) niestety nie byli w stanie wypełnić luki pokoleniowej, którą sami, swoimi haniebnymi, rutynowymi, poczynaniami spowodowali, doprowadzając do katastrofalnej sytuacji w edukacji i nauce.

Uważam, że Senat winien się zajmować problemem jak zapełnić lukę, a nie jak ją tworzyć, co niestety zdaje się dominować w „pracach” senatu i jego „ekspertów” od zaciemniania spraw.

Ob. A. Jackowski twierdzi, że szykany ze strony UJ są moimi „wydumaniami” myląc jak zwykle znaczenie nieznanych mu słów. Otóż fakty a wydumania to są zupełnie różne rzeczy. 

Józek Zatłoka z Cyrwiennego twierdzi „Patrzym i widzym: to, co jest, jest i nimo prawa nie być. i dalej: Jesce i to trza pedzieć, ze jak cego nima, to znacy ze nima”. Ale tak jest wśród istot rozumnych do których ten góralski Parmenides niewątpliwie należy (patrz Józef Tischner- Historia filozofii po góralsku ). Ale na UJ jest inaczej, jak w Chinach, gdzie króluje niezawodna komunistyczna metoda postępowania „Jeśli fakty są inne tym gorzej dla faktów”. Dla „nie-szykanowania” mnie zaangażowano co najmniej kilku członków PAN i CKK, zorganizowano wiele „rad naukowych” zwyczajnych i nadzwyczajnych, zniszczono część moich zbiorów (nie w wyniku „wydumania”, Obywatelu Jackowski, lecz w wyniku „dewastacji”, zapewne w trakcie rutynowego, intensywnego poszukiwania „prawdy”!), zaangażowano rzeczników dyscyplinarnych, zaaresztowano moje teczki personalne. Wszystko to po to tylko, aby mnie nie szykanować!!! Tyle trudu, tylko dlatego aby szukać „prawdy” i okazać mi swoją chrześcijańską miłość bliźniego. Nie zmieniła nic wizyta Ojca Świętego. Ob. A. Koj przed Ojcem Świętym podnosił sprawę trudnej sytuacji świata akademickiego. Zapewne przez „skromność” jedynie nie nadmienił nic o własnych, wybitnych przecież zasługach położonych dla tej sytuacji. Przed kamerami telewizji pada się na kolana, a po ich wyłączeniu wbija się nóż w plecy ludziom nauki.

Ob. A. Jackowski nie podaje skąd wie, że departament K. Dery nie podejmował działań w mojej sprawie. Nie podaje żadnych faktów, ani też nie pisze czy z tym departamentem współpracował i dlatego jest tak dobrze poinformowany. Ob. A. Koj jasno mi mówił, że moja sprawa nie jest sprawą UJ, lecz sprawą MEN! Ob. A. Jackowski nie pisze, że Ob. A. Koj kłamał. W swym „zaciemnieniu” wyraźnie broni Ob. A. Koja, zwalając wszystko, zgodnie z zasadami stosowanymi w UJ, na tych, których już nie ma na UJ.

WYSOKI SENACIE ! Kto zniszczył, kto zaaresztował moje akta personalne w wyniku rutynowych akcji!


Wysoki Senacie Uniwersytetu Jagiellońskiego! To nie ja aresztowałem prawdę. To nie ja tworzyłem „subkulturę profesorskiej maczugi”, której przedłużeniem jest „subkultura kija bejsbolowego”. To nie ja tworzyłem lukę pokoleniową dla powstania której władze UJ położyły tak wielkie zasługi.

Wysoki Senacie! 

W Uniwersytecie Jagiellońskim nie szuka się prawdy. W Uniwersytecie Jagiellońskim prawdę się morduje. I za te zbrodnie Senat jest współodpowiedzialny.

Wysoki Senacie! Nie widzę możliwości uznania UJ za korporację nauczanych i nauczających poszukujących razem prawdy. Widzę zasadność i konieczność informowania społeczeństwa o haniebnych poczynaniach władz uczelni porażonych straszną chorobą „wściekłych profesorów”.

Józef Wieczorek – Ofiara rutynowej zbrodni dokonanej na prawdzie przez morderców prawdy i zbrodniarzy nauki oraz edukacji (w ramach nie-szykanowania)

Tekst z dnia 12/5/1998 do tej pory bez odpowiedzi ! 

A.Jackowski wykazał się jedynie dużą odwagą osobistą w kopaniu leżącego. Senat UJ dał mu wiarę, bez jakiejklowiek konfrontacji i wyjaśnień. A.Jackowski nadal jest senatorem, a ja nadal poza uczelnią, poza możliwością wykladania, poza możliwością finansowania badań, bez możliwości powrotu !!!

Swoją drogą gdyby Ob. A. Jackowski zapoznał się z treścią BIBLII, czy OBRONY SOKRATESA może by nie pisał takiego zaciemnienia, ale musiał by je przeczytać ze zrozumieniem. Czy go jednak na to stać? Oto jest pytanie !

O POCZUCIU WŁASNEJ WARTOŚCI również na innej stronie słów kilka.

Warto zwrócić też uwagę jak zaciemnienie sprawy przez A. Jackowskiego kontrastuje z objaśnieniem sprawy francuskiego geologa Jacques Deprata, oskarżonego i usuniętego z pracy i z Francuskiego Towarzystwa Geologicznego, przedstawionego przez M. Durand- Delga: 

– 1991 – L’affaire DEPRAT, l’honneur retrouvé d’un géologue. La Recherche, n° 237 

– 1995 – L’affaire Deprat. Plaidoyer pour la réhabilitation d’un géologue proscrit; „. Mémoires de la Société géologique de France, n.s., mémoire n° 168

R. Osborne – The Deprat Affair: Ambition, Revenge and Deceit in French Indo-China .

Sam J. Deprat pod przybranym nazwiskiem Herbert Wild opisał swoją sprawę w książce Les Chiens aboient (1926).

Atmosferę mojej sprawy- sfora psów mnie opada, osacza mnie zgraja złoczyńców (Psalm 22) – przedstawiają ‚Analogie‚ na tej witrynie.

Tajne teczki UJ

Tajne teczki UJ,

czyli o wyższości ‚prawa’ stanu wojennego

nad Konstytucją III RP

Co mówi Konstytucja III RP

Zgodnie z Art. 51. Konstytucji III RP uchwalonej w dniu 2 kwietnia 1997 r. przez Zgromadzenie Narodowe (1) Każdy ma prawo dostępu do dotyczących go urzędowych dokumentów i zbiorów danych. (2) Każdy ma prawo do żądania sprostowania oraz usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą.
Czy taki zapis w Konstytucji daje obywatelowi szanse na dotarcie do dotyczących go urzędowych dokumentów ? Otóż są to szanse jedynie iluzoryczne. Udokumentuję to na jednostkowym przykładzie ilustrującym problem.

Tajne teczki

Do większości istotnych dokumentów dotyczących mojej osoby, które winny znajdować się u mojego pracodawcy UJ w latach 1976 -1987 r. niestety dotrzeć nie mogę. Kiedy byłem usuwany z uczelni z oskarżenia o negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką, moja teczka personalna kończyła się na roku 1980 ! Późniejszych dokumentów w niej nie było. Usunięty zostałem na podstawie ‚prawa’ stanu wojennego, ale podstaw merytorycznych oskarżeń anonimowej do dnia dzisiejszego komisji nie otrzymałem. Władze UJ respektując do dnia dzisiejszego ‘prawo’ stanu wojennego nie chcą mnie przywrócić do pracy, mimo corocznych starań. Twierdzą także, że komisja oskarżająca nie była anonimowa, mimo że nazwisk brak, a anonimowy znaczy ‘nieznany z nazwiska’ (Słownik języka polskiego ). Władze uczelni niestety mają poważne trudności ze zrozumieniem znaczenia podstawowych słów.

Część dokumentów pojawiła się (okresowo !) na okoliczność sprawy przed Społeczną Komisją Pojednawczą w 1990 r. Niewątpliwie nie były to wszystkie dokumenty dotyczące mojej osoby. Była tam teczka z postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez rzecznika dyscyplinarnego, z której sobie odpisałem opinię rzecznika:
‚odejście dr. J.Wieczorka uważałbym za wielką stratę dla Uniwersytetu’,
‚świadectwo, które wystawiają dr J.Wieczorkowi jego młodsi koledzy, a także studenci jest takie, jakiego mógłby sobie życzyć każdy nauczyciel akademicki’

Ta opinia jasno chyba wyjaśnia dlaczego akta rzecznika zostały wcześniej (a także później ) zaaresztowane. Natomiast opinie studentów i wychowanków:
‚..dr Wieczorek uczył nas rzetelności i uczciwości naukowej oraz postaw nonkonformistycznego krytycyzmu naukowego..’
‚dr Józef Wieczorek był dla nas wzorem nauczyciela i wychowawcy’.
‚Pod jego wpływem geologia stała się dla jego wychowanków nie tylko przyszłym zawodem, ale życiową pasją’

jasno chyba tłumaczą na czym polegało moje negatywne oddziaływanie na młodzież i jak groźne skutki dla edukacji mogłoby przynieść dalsze zatrudnienie mnie na uczelni. Niestety to nie interesowało Społecznej Komisji Porozumiewawczej wobec braku pojednania ze strony władz uczelni stojących twardo na gruncie korzystnego dla nich ustawodawstwa stanu wojennego.
Dokumenty stwierdzały też, że moje teczki w ilości 144 ponumerowanych stron wysyłane były w dniu 22.10.1987 r. do mgr Michała Ługanowskiego Naczelnika Departamentu Badań i Studiów Uniwersyteckich i Ekonomicznych w Warszawie. Co to był za departament do tej pory nie wiem, nie wie też IPN. Ciekawe, że zapis ten zniknął z moich akt po roku 2000, jak ustaliłem przed paroma miesiącami po otrzymaniu kserokopii z cienkiej już teczki personalnej, z której znikło wiele dokumentów.
Na okoliczność rozprawy przed SKP zostałem dodatkowo pomówiony o podszywanie się pod działalność w Solidarności. Oskarżenie podpisane przez Adama Gasińskiego z Instytutu Nauk Geologicznych UJ składał pełnomocnik Rektora A. Koja – Dziekan Wydziału BiNoZ UJ – Czeslaw Jura. Na czym miało polegać podszywanie sie pod Solidarność nie dokumentowano ani wówczas ( SKP tego nie dochodziła) ani później, kiedy składałem żądania informacyjne do władz Uczelni, jak i do Komisji Zakładowej Solidarności UJ (http://www.naukowcy.republika.pl/solidarnosc_uj.html )

Uczelnia jest autonomiczna więc każdego może pomówić o co tylko ma ochotę i nie musi tego niczym dokumentować. Ja swojego podszywania się nie będę dokumentowal, bo nie wiem na czym to by miało polegać. Ja w Solidarności działałem ( organizowanie ‚S’ w 1980 r. w ING UJ, organizowanie strajku po wprowadzeniu stanu wojennego, kolportażu pracy podziemnej, dokształtu studentów), także wtedy gdy oskarżający mnie trzymali z towarzyszami trzymajacymi władzę na uczelni.

Jak Konstytucję traktują sądy

Sprawa usunięcia z uczelni nie podlegała odwołaniu się do sądu na mocy ‘prawa’ co naruszało w sposób oczywisty prawa człowieka, ale do czasu podpisania przez Polskę międzynarodowych umów o respektowaniu takich praw odwoływanie się do sądu nie było uprawnione o czym zresztą zostałem poinformowany. Po zmianach prawnych, które pozwoliły i Polakom wygrywać skargi w Strasburgu jeśli prawa człowieka w Polsce zostały złamane, oddałem i ja sprawę do sądu oczekując przywrócenia do pracy lub odszkodowania. Sądziłem przy tym, że zgodnie z Art. 45. Konstytucji ‚Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd.
Jednakże sąd pracy nie był bezstronny. Trzymał stronę pozwanego. Nie powołał ani jednego świadka, ani nie interesował się zaaresztowanymi przez władze UJ dokumentami. Twierdził, że sprawa się przedawniła i dziwił się czemu sprawy do sądu nie oddałem od razu. Tym niemniej w uzasadnieniu wyroku sąd stwierdzał, że sprawa nie podlegała zaskarżeniu do sądu, czyli jak ja rozumiem zarzucał mi dlaczego nie zrobiłem tego czego nie mogłem zrobić zgodnie z obowiązującymi przepisami i wyjaśnieniami.
Kolejny sąd trzymał nadal stronę pozwanej uczelni i nie dochodził czyje wyjaśnienia są zasadne, a które nie, stwierdzając w wyroku (wyrok 24.05.2000 r)), że ‚nie jest rzeczą sądu zarządzanie dochodzeń w celu wyjaśnienia twierdzeń stron’ . Widać, że sąd nie miał zamiaru poznać ani rzeczywistych przyczyn usunięcia mnie z uczelni, ani nie miał ochoty zapoznania się z zawartością dokumentów dotyczących mojej osoby będących w posiadaniu uczelni.

Prawo PRL-u ponad Konstytucją III RP

Nie dając za wygraną i postanawiając opisać moją historią zwróciłem się w oparciu o ustawę z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej .(Dz. U. Nr 112, poz. 1198) o dostęp do akt UJ dotyczących mojej osoby, (http://www.naukowcy.republika.pl/dywan1.html) a w szczególności akt postępowania Rzecznika Dyscyplinarnego Rektora UJ prowadzonego w mojej sprawie ( r. 1986). Wiadomo mi, że opinia rzecznika była korzystna dla mnie, a niekorzystana dla moich przełożonych.
Otrzymałem odpowiedź (25.04.2003) podpisaną przez prorektora W. Miodunkę ..’Jednocześnie podaję, że zgodnie z par.19 Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 3.10.1983 r, w sprawie postępowania dyscyplinarnego przeciwko nauczycielom akademickim wszelkie zapisy dotyczące postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez rzecznika dyscyplinarnego UJ – doc. Dr hab. Andrzeja Gaberle , zostały usunięte z akt osobowych ‘
Jak widać do dnia dzisiejszego prawo PRL-u w UJ stoi ponad Konstytucją III RP. Stan wojenny w październiku 1983 r. był już formalnie zniesiony, ale tylko formalnie, gdyż w ustawodawstwie został przedłużony i utrwalony o czym świadczą ustawy pozwalające czyścić niewygodne teczki pracowników. Władze UJ ‘stan wojenny’ przedłużają i utrwalają w swych poczynaniach do dnia dzisiejszego.

Moje akta zostały natomiast uzupełnione o nowe dokumenty. Na potrzeby władz UJ w 1994 r. przygotowane zostało tzw. ‚Wyjaśnienie’ dla Senatu spreparowane przez A. Jackowskiego – dziekana Wydziału BiNoZ. Właściwie winno ono nosić tytuł ‚zaciemnienie’, gdyż wtedy odpowiadałoby zawartym w nim treściom. Pismo to świadczy jednak o tym, że moja sprawa w kilka lat pod odejściu była przedmiotem zainteresowania ze strony Senatu, o czym oczywiście nie byłem informowany. W ‘zaciemnieniu’ czytam: dokumentacja ‚sprawy’ dr J.Wieczorka jest b. obfita (dwie grube teczki) ‚. Dlaczego do dokumentacji miał dostęp A. Jackowski i inne osoby, a ja nie mam, tego władze uczelnie przychylne ‘zaciemnieniu’ sprawy przez swojego dziekana i obecnego członka Senatu UJ nie wyjaśniają.
Zdaniem A. Jackowskiego istnienie grubych teczek na moją osobę ma źle o mnie świadczyć, a ponadto ‚Treść pism dr J. Wieczorka świadczy m. innymi o rozwiniętym poczuciu własnej wartości’. .
Ks. Józef Tischner w ‘Etyce wartości i nadziei ‘ pisał: ‚ocalić człowieka, to najpierw ocalić w nim poczucie własnej wartości . Decydentom UJ, zresztą autorom ‘Akademickiego Kodeksu Wartości’ , nie chodzi jak widać o ocalenie poczucia własnej wartości u nauczycieli akademickich, lecz o jego niszczenie. Jest ono elementem niepożądanym wśród kadry akademickiej UJ, i to wiele tłumaczy!

Jedynie słuszna historia nauki

Na okoliczność obchodów 600 lecia odnowienia Akademii Krakowskiej wydano w UJ dzieło: W.Zuchiewicz (red.) – Nauki geologiczne w Uniwersytecie Jagiellonskim w latach 1975-2000. Instytut Nauk Geologiczny, Kraków 1999, 152 str.
Zwróciłem się do władz uczelni o dostęp do materiałów UJ wyjściowych dla w/w opracowania historii nauk geologicznych. Również bez skutku. Była to historia instytutu, w którym pracowałem, i w którym uruchamiałem wiele wykładów i seminariów w okresie reaktywacji studiów geologicznych na UJ. Niestety moja działalność w lwiej części w tej publikacji została zapisana na konto innych . Nie było w niej też nawet wzmianki o stanie wojennym, ani jego skutkach dla nauki. To sztuka napisać takie dzieło! sfinansowane zresztą z rezerwy na badania własne. Cenzura (autonomiczna ?!) nie pozwoliła na napisanie na temat tego dzieła jakiejkolwiek opinii czy recenzji w czasopismach geologicznych.
Nie bardzo wiadomo na jakiej podstawie ta ‘publikacja’ powstała, jako że władze UJ twierdzą (przynajmniej w sądzie!), że brak jest świadków wydarzeń, które miały miejsce w ostatnim ćwierćwieczu w ING UJ. Tajemnicze są źródła na jakich oparli się autorzy dzieła. W opracowaniach historycznych te źródła winny być podane. Inaczej opracowanie traci charakter opracowania historycznego. Niestety autorzy monografii źródeł informacji nie podają.
Odnosić można wrażenie, że władzom UJ zależało na wydaniu niezgodnej z prawdą historii nauk geologicznych w ostatnim ćwierćwieczu, tak aby historycy mieli łatwy dostęp do jedynie słusznego źródła informacji na ten temat (po wyczyszczeniu niewygodnych dla władz UJ materiałów). Taką działalność w czasach PRL prowadziły służby specjalne i urzędy cenzorów. Okazuje się, ze po upadku PRL z cenzurowaniem ‘publikacji’, z wymazywaniem nazwisk i działalności niewygodnych pracowników, doskonale dają sobie radę wiodący, etatowi nauczyciele akademiccy.

Potrzebna ‚Czarna księga komunizmu w nauce i edukacji’

Przykład moich teczek ilustruje poważny problem patologii uczelnianych. Niestety uczelnie pozostały skansenem nie do końca upadłego PRLu. Nadal w nich dominują profesorowie, którzy budowali swoje pozycje na ogół w latach 80-tych. Ciemna historia tych lat nie może ulec naświetleniu do dnia dzisiejszego. Co prawda starałem się o otrzymanie grantu KBN na poznanie historii Instytutu Nauk Geologicznych UJ, ale ponieważ nie mam osobowości prawnej a tylko naukową, grant – mimo pozytywnej o dziwo oceny – nie został skierowany do realizacji. Także Polska Akademia Umiejętności posiadająca co prawda osobowość prawną, ale czy naukową (?) nie podjęła się opieki nad realizacją takiego grantu (http://www.naukowcy.republika.pl/czarna_ksiega.html).

Sekretarz Generalny PAU stwierdzał, że taki temat miałby małą nośność naukową. Nośnikiem, wcale nie znikomym, systemu komunistycznego było jednak wielu uczonych. Chyba zatem tak naprawde chodzi tu o niedopuszczenie do ujawniania tych nośników.
Ciekawe, że polscy zesłańcy syberyjscy, którzy mieli osobowość skazańca otrzymywali granty na badania jeśli tylko mieli osobowość naukową. Dzięki temu Syberia nienajgorzej została poznana przez polskich skazańców. Carowie niszczyli politycznie, ale nie naukowo. ‘Carowie’ nauki polskiej idą znacznie dalej.
Teczki uczelniane nie są, i nie były przedmiotem zainteresowania ani Ministerstwa Edukacji, ani Instytutu Pamięci Narodowej. Niejasne są kariery wielu ‘profesorów’ ani też łamanie karier wielu nauczycieli akademickich. Pozostaje to tajemnicą, a przez trzymających władzę tworzona jest oficjalna ‘historia’ nauki i edukacji podawana do wierzenia i lojalnej akceptacji. Niestety nie ma historii alternatywnych, opartych na faktach. Ostatnio wydana ksiązka Marka Wrońskiego – ‚Zagadka śmierci profesora Mariana Grzybowskiego’ stanowi chlubny wyjątek.
IPN podpisuje współpracę z uczelniami, w tym i z UJ, ale to historycy tych uczelni mają mieć dostęp do akt IPN, natomiast do akt uczelni współpracujący z nimi IPN dostępu nie ma. Jeśli np. IPN nie ma akt na jakąś osobę, a akta ma uczelnia, to jest to jej autonomiczna decyzja czy je udostępni zainteresowanemu. Tym sposobem historii nauki i edukacji nie da się poznać. A szkoda. Czyszczenie kadrowe w czasach komunistycznych było na wielką skalę i w istotnym stopniu wpływa na kiepską kondycję nauki i edukacji w Polsce.
Za stworzenie systemu komunistycznego i jego aktywne wspieranie współodpowiedzialność ponoszą ogromne rzesze ‘uczonych’ i tego nie da się wymazać do końca z historii. To trzeba zinwentaryzować i opisać ku przestrodze pokoleń. Potrzebna jest CZARNA KSIĘGA KOMUNIZMU W NAUCE I EDUKACJI, która winna objąć także stan wojenny, jak i okres późniejszy, gdyż ustawodawstwo stanu wojennego jest respektowane do dnia dzisiejszego.

Józef Wieczorek
Autor jest byłym wykładowcą UJ.

Uwaga: Tekst nie mógł się ukazać m.in. w Dzienniku Polskim publikującym ostatnio artykuły o ujawnianiu tajnych teczek, ale jak widać niedotyczących niewygodnych teczek UJ, którego władze nadzorują ‚DP’ a w życiu uczelni stosują metody ujawniania przez utajnianie.

2004-12-13

Jasełka akademickie z rektorem UW w roli Heroda

Jasełka akademickie z rektorem UW w roli Heroda

Z zainteresowaniem zapoznałem się w Gazecie Wyborczej (23.12.2004) z tekstem Rektora UW -Piotra Węgleńskiego ‚Huzia na uczelnie’ który okresowo był dostępny także w internecie pod tytulem ‚ Czy naprawdę szkoły przekrętów?’ w którym ku mojemu zdumieniu znalazł się fragment poświęcony mojej – nic nie znaczącej – osobie. Rozumiem, że jest to reakcja na moją publicystykę poświęconą patologiom życia akademickiego, którą przekazywałem m.in. Panu Rektorowi z dopiskiem ‚będę wdzięczny za merytoryczną krytykę’ . Niestety nie mogę Panu Rektorowi tej deklarowanej wdzięczności przekazać, gdyż wypowiedź Pana Rektora nie zawiera treści merytorycznych a ma wyraźny charakter ataku ‚ad personam’ używanego najczęściej wtedy gdy się nie ma argumentów merytorycznych ( kłania się A. Schopenhauer – ‚Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów’ dostępny na pewno w podległej Panu Rektorowi Bibliotece UW).
W tekście tym Pan Rektor poinformował czytelników ‚GW’, że zostałem usunięty z UJ ‚za niekompetencję’ . Rozumiem, że Pan Rektor jest w posiadaniu odpowiedniej dokumentacji, która stanowi podstawę do przekazania czytelnikom takiej informacji. Domagam się ujawnienia tej dokumentacji, jako że w innym przypadku będę wypowiedź traktował jako dowód na świadome działanie na rzecz zniesławienia mojej osoby co musi rodzić skutki nie tylko etyczne, ale i prawne.
Ja niestety nie posiadam odpowiednich dokumentów, które by uzasadniały merytorycznie usunięcie mnie z UJ i mimo wielokrotnych starań od władz UJ do dnia dzisiejszego takich dokumentów nie otrzymałem co stanowi naruszenie Konstytucji III RP. Co więcej otrzymałem wyjaśnienia, że część dokumentów została usunięta na mocy ‚prawa’ z 1983 r. co świadczy, że ‚prawo’ PRLu ( w tym stanu wojennego) do dnia dzisiejszego jest na uczelniach przedkładane nad Konstytucję III RP Rodzi to w sposob oczywisty konsekwencje prawne i świadczy o porażającej patologii polskiego życia akademickiego. Według dokumentów, które posiadam , w 1986 r. – przed świętami Bożego Narodzenia – zostałem oceniany przez anonimową do dnia dzisiejszego komisje, która oskarżyła mnie o ‚psucie młodzieży’ (negatywne oddziaływanie na młodzież akademicką) co przydarzyło się już jednemu nauczycielowi przed wiekami w starożytnych Atenach. Wiem, ze mój przypadek jest trudniejszy, gdyż zgodnie z ‚prawem’ stanu wojennego nie przysługiwał mi proces ( w Atenach było to możliwe) a ponadto postanowiłem, że ‚cykuty’ nie wypiję, stąd problem nie został do dnia dzisiejszego rozwiązany.

Przez ówczesnego rektora UJ – Józefa Gierowskiego w rozmowie w cztery oczy zostałem poinformowany, że ‚jestem ofiarą swojego nonkonformizmiu’ . Jak wynika z informacji podanych w słowniku języka polskiego nonkonformizm nie jest synonimem niekompetencji. Prosze sprawdzić ! Rektor J. Gierowski mając do wyboru – jak to moim zdaniem niesłusznie widział – usunięcie dwóch profesorów czy jednego doktora poszedł na wybór łatwiejszy i dla swojej pozycji wygodniejszy, co wcale nie jest jakimś ewenementem historycznym.
Rzecznik dyscyplinarny tak o mnie pisał:
„odejście dr. J. Wieczorka uważałbym za wielką stratę dla Uniwersytetu”,
„świadectwo, które wystawiają dr J. Wieczorkowi jego młodsi koledzy, a także studenci jest takie, jakiego mógłby sobie życzyć każdy nauczyciel akademicki”

(akta rzecznika zostały zaaresztowane !!!) . Natomiast studenci i wychowankowie pisali:
„..dr Wieczorek uczył nas rzetelności i uczciwości naukowej oraz postaw nonkonformistycznego krytycyzmu naukowego..”
„dr Józef Wieczorek był dla nas wzorem nauczyciela i wychowawcy”.
„Pod jego wpływem geologia stała się dla jego wychowanków nie tylko przyszłym zawodem, ale życiową pasją” .

Rektor UW dyskwalifikując ‚opozycję’ pisze ‚ może jest to syndrom „polskiego piekła” każdy Polak, który się wybił i cieszy uznaniem, powinien jak najszybciej zostać zdyskredytowany.’ Czyżby z roztargnienia Rektor napisał znaną mu przynajmniej częściowo prawdę o mojej osobie i dokonał samokrytyki ?!
Dziwi mnie, że Rektor UW nie poinformował czytelników ‚GW’ dlaczego nie zostałem pracownikiem UW, w końcu mojej Almae Matris i uczelni Pana Rektora. Do mojego c.v. – podanego przez Pana Rektora – należałoby dodać, że po-marcowy dyrektor instytutu w sposób zasadny zarzucił mi ‚a przynależnością do ZMS pan się nie zhańbił’ co przekreśliło mnie z kandydata na pracownika tej uczelni. Ci, którzy działali w ZMS, PZPR, ZSP mieli właściwe kompetencje, i tak już zostało.
W tekście Rektor informuje natomiast czytelników, że z ‚pomocą dziennikarzy prowadzi prywatną wojnę ze środowiskiem akademickim’. Faktem jest, że w ostanim czasie udało mi sie opublikować kilka tekstów poświęconym patologiom życia akademickiego, reformom nauki i szkolnictwa wyższego, które jak rozumiem spowodowały, że ‚Moc truchleje’ . Żaden z dziennikarzy mi w tym nie pomagał. Teksty piszę samodzielnie, z własnej autonomicznej inicjatywy i przekazuję je drogą elektroniczną do różnych Redakcji, których dziennikarzy osobiście nie znam. Jeszcze żaden dziennikarz mnie nie zainspirował do napisania jakiegokolwiek tekstu. Teksty te przekazywałem i Panu Rektorowi, także drogą elektroniczną, ale niestety Pan Rektor utożsamiając działania na rzecz nauki i edukacji z walką ze środowiskiem akademickim chyba niewiele z nich zrozumiał. Mam liczne dowody poparcia ze strony środowiska akademickiego, także rektorów oraz uczonych z ekstraklasy światowej, a nawet – o dziwo – Parlamentu Studentów RP co niejako świadczy, że zasięg mojego ‚psucia młodzieży’ jakby się rozszerzył. Kiedyś mogłem popsuć co najwyżej ok. 30 studentów rocznie ( takie nieliczne były te roczniki). Teraz – tysiące.

W ramach, jak to Pan Rektor określił ‚wojny ze środowiskiem akademickim’ jestem inicjatorem ‚Niezależnego Stowarzyszenia na Rzecz Nauki i Edukacji’ a ostatnio otworzyłem portal internetowy – Niezależne Forum Akademickie – grupujący niezależnie myślących i działających członków środowiska akademickiego. Można tam umieszczać teksty nie zawsze w prasie drukowane (część prasy – szczególnie akademickiej – kontrolowana jest przez decydentów akademickich) i dyskutować bez cenzury na tematy nauki i szkolnictwa wyższego. Ta moja działalność została zauważona i doceniona przez posłów RP o czym świadczy ich zainteresowanie materiałami niezbędnymi dla prac legislacyjnych.Widać potrzebny jest głos niezależny wskazujący na niestosowność wielu rozwiązań systemowych przygotowywanych przez część rektorów.
O mojej inicjatywie na rzecz ujawniania dorobku naukowego tak ostatnio pisze Prof. Janusz Tazbir – szef Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów : ‚ Z całym przekonaniem mogę podzielić pański pogląd o potrzebie istnienia przejrzystego, powszechnie dostępnego systemu informacji o dorobku naukowym całej kadry naukowej w naszym kraju ..” …’ Potrzeba istnienia takiego profesjonalnego systemu informacji jest więc bezdyskusyjna, co jednak wymaga podjęcia określonych działań ze strony państwowych organów odpowiadających za politykę naukową w naszym kraju… ‚. Jakże inny to głos, jak sądzę wynikający z zatroskania o stan nauki w Polsce. Żadnego oskarżenia o ‚ walkę ze środowiskiem akademickim’ !
Pana Rektora UW muszę jednak zmartwić, że nie jest pierwszą osobą, która oskarża mnie o coś w rodzaju spisku z dziennikarzami i stanowienie zagrożenia dla polskiego życia akademickiego.
Jakoś tak się składa, że jak tylko narodzi się jakaś wolna myśl, jakieś niezależne od władzy działanie, szczególnie w okresie Świąt Bożego Narodzenia Herodowie nauki polskiej wysyłają swoich siepaczy aby ścinać głowy tym, przed którymi ogarnia ich paniczny strach. Moc truchleje ! Doprawdy trudno znaleźć jest racjalne wytłumaczenie jak taka – bezbronna, bez żadnej władzy, i bez kompetencji – osoba mogłaby zagrozić takiej mocy jaką Pan Rektor i inni decydenci posiadają.

Oczekując na dokumentację za strony Pana Rektora z okazji zbliżającego się Nowego Roku życzę skierowania swej energii na pozytywne działania na rzecz nauki i edukacji oraz wyrzeczenia się ataków personalnych, które źle świadczą o kondycji moralnej i intelektualnej sprawujących władzę nie tylko w nauce i edukacji. Życzę Wszystkim zastąpienia w Nowym Roku obecnego jasełkowego systemu nauki i szkolnictwa wyższego – z rektorami w roli Herodów- systemem anglosaskim z rektorami w roli menedżerów, z jawnym dorobkiem naukowym ludzi nauki zatrudnianych tylko na jednym naukowym etacie, z otwartymi a nie fikcyjnymi konkursami, z rzecznikiem akademickim, który by zapobiegał ścinaniu niewygodnych głów przez rozwścieczonych Herodów truchlejących na samą myśl o nieposłuszeństwie myśli i słowa swoich – jak i im się wydaje – poddanych.

Józef Wieczorek

W stosunku do postępku Rektora UW wypada jedynie przyjąć postawę sokratejską: 
‚Sokrates z właściwą sobie pasją rozprawiał o filozofii, wywoływał nieraz wściekłość audytorium; rzucano się nań, bito go po twarzy, szarpano za włosy. Najczęściej jednak był przedmiotem drwin i pogardy. Wszystko to znosił cierpliwie. Nie zareagował nawet na kopniaka, którym go raz uraczono. A kiedy jeden ze świadków sceny dziwił się jego spokojowi, miał odpowiedzieć: „A gdyby kopnął mnie osioł, czy pozwałbym go przed sąd? ‚ 
(Diogenes Laertios -Żywoty i poglądy słynnych filozofów )

Pasja akademicka z Rzecznikiem Praw Obywatelskich w roli Piłata

Pasja akademicka

z Rzecznikiem Praw Obywatelskich w roli Piłata 

2005-03-23

 

Przygotowane przez akademickie komisje etyczne ‚Dobre Obyczaje w Nauce’ pouczają: ‚Główną motywacją pracownika nauki powinna być pasja poznawcza i chęć wzbogacenia dorobku nauki.’ Doświadczenie jednak uczy, że główną motywacją dla wielu pracowników nauki polskiej jest pasja wykańczania innych pracowników nauki, szczególnie tych którzy zostaną zidentyfikowani jako obiekty stanowiące rzeczywiste czy urojone zagrożenie dla chcących robić oficjalne kariery naukowe. Szewska pasja nie jest temu w stanie zapobiec wobec przyzwolenia komisji etycznych. Niestety próby zainteresowania komisji etycznych, łamaniem opracowanych przez nie dobrych obyczajów (Kontrateksty -Urodzaj na Akademickie Kodesy Etyczne http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=16&id=322 spełzają na niczym.

Człowiek dotknięty złymi obyczajami panującymi w środowisku akademickim odsyłany jest od Annasza do Kajfasza co ma długą tradycję. W końcu Polska jest tradycyjnie chrześcijańska, więc Polacy w swym postępowaniu pełną garścią nawiązują do wydarzeń, które legły u początków chrześcijaństwa. Ale w sposob nader osobliwy. To polska specjalność, tak jak osobliwa jest nauka polska i osobliwe są prawa polskich obywateli. 

Higiena kończyn górnych 

Testując jak możliwy konflikt interesów wygląda w praktyce zwrociłem się do RPO o pomoc w uzyskaniu dostępu do tajnych teczek uczelnianych ( Kontrateksty ‚O wyższości prawa stanu wojennego nad Konstytucją III RP’ ( http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=16&id=419 ) wyłączonych na podstawie prawa 1983 r. z mojej teczki osobowej, oraz innych danych wytworzonych na mój temat przez władze UJ . Kierowałem się w szczególności Art. 17.1 USTAWY. o Rzeczniku Praw Obywatelskich, który jasno mówi, że ‚Organ, organizacja lub instytucja, do których zwróci się Rzecznik, obowiązane są z nim współdziałać i udzielać mu pomocy, a w szczególności: zapewniać dostęp do akt i dokumentów na zasadach określonych w art. 13′. Rzecz w tym, że tu chodziło o instytucję zatrudniającą RPO na etacie. 

Co zrobił RPO ? Ano zwrócił się do władz UJ, od których otrzymał spodziewaną dla mnie odpowiedź – dokumenty te zostały wyłączone na podstawie ustawy z 1983 r. Co mógł zrobić RPO? Ano winien zrobić co wynika z ustawy o RPO (jak wyżej). A co zrobił ? Zrobił to co wynika z jego podległości w stosunku do przełożonych w miejscu pracy. Napisał ‚jak wynika z pisma rektora’… jest tak i tak. Skoro z pisma rektora nie wynikało, że moje prawa nie zostały naruszone, że Konstytucja nie zastała złamana więc RPO uważa, że prawa nie zostały naruszone, że Konstytucja nie została złamana. RPO przecież obowiązuje lojalność w stosunku do swojego przełożonego, którego wiarygodności oświadczeń w najmniejszym stopniu nie ma zamiaru podważać. RPO w ogóle nie brał pod uwagę moich pism ani nie podjął działań wyjaśniających, a jedynie potraktował pismo Rektora UJ jako jedynie słuszną prawdę służącą do uchylenia się od podjęcia sprawy. 

Ja jednakże podtrzymuję, że doszło tu do drastycznego złamania Konstytucji,bo dostęp do moich teczek miały osoby krzywdzące a nie miał tego dostępu pokrzywdzony !!!!! Natomiast dostęp do ‚makulatury’ (w znacznej mierze) znajdującej się w mojej teczce personalnej po jej wyczyszczeniu z akt najważniejszych nie jest równoznaczny z dostępem do urzędowych dokumentów. Ja się powoływałem na Konstytucję której art.51 ust.3 brzmi ‚Każdy ma prawo dostępu do dotyczących go urzędowych dokumentów i zbiorów danych’ a nie ‚Każdy ma prawo dostępu do swojej teczki personalnej ‚ choć i w takim brzmieniu Konstytucja byłaby w mojej sprawie złamana. 

W konkluzji RPO podał, że sprawa została dostatecznie wyjaśniona, gdy natomiast żadnego wyjaśnienia w sprawach, o które się zwracałem do RPO nie otrzymałem. RPO stwierdził, że sprawy nie podejmie. RPO swe działania tylko zamarkował. Z ustawy wynika, że RPO jest rzecznikiem wszystkich obywateli, ale z praktyki wynika, że jest rzecznikiem tylko niektórych obywateli. 

Za sprawą gestu Piłata umywanie rąk do dziś jest symbolem oportunizmu i unikania odpowiedzialności. Gest ten nader często powtarzają decydenci korporacji akademickich. No cóż, higiena kończyn górnych ma długą przeszłość w naszym świecie pełnym brudów. Ma też dużą przyszłość. Ci, którzy nie dbają o higienę kończyn górnych żadnych szans nie mają, szczególnie w świecie akademickim tak pięknie rozprawiającym o poszukiwaniu, poznawaniu i głoszeniu prawdy. RPO, który chce mieć szanse w tym środowisku o higienę musi dbać.

Pisać do RPO czy na Berdyczów ? 

Mimo, ze RPO winien stać na straży praw przysługujących obywatelowi z przebiegu mojego testu wynika co innego. RPO zdaje się uważać za zasadne, że na mocy swojej autonomii uczelniany pracodawca może nauczyciela akademickiego oskarżyć o co tylko ma ochotę bez potrzeby uzasadniania oskarżeń. Oceny nauczyciela akademickiego – według prawa – pracownika najemnego, może na uczelni dokonywać anonimowa komisja i oceniać niezależnie od faktów. Opinie rzecznika dyscyplinarnego o ile są one niekorzystne dla uczelni władze mogą usuwać z teczek. Uczelnia może dowolnie kształtować akta pracowników, usuwać dokumenty niewygodne dla uczelni, dopisywać pisma niekorzystne dla pracownika (także byłego) tak aby obraz jego działalności w uczelni był negatywny – także dla historyków, którzy będą pisać ‚złote’ czy ‚jubileuszowe’ księgi. 

Oczywiście niedostępne dla pokrzywdzonego dokumenty wytworzone w jego sprawie władze uczelni mogą przesyłać innym stronom krzywdzącym (np. Kontrateksty -Jasełka akademickie z rektorem UW w roli Heroda , http://www.kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=16&id=529

w ramach bratniej pomocy. RPO w naszym systemie prawnym takie działania aprobuje i nie zamierza przeciwko temu walczyć, nie zamierza dokonywać kontroli swojej uczelni, ani poczynań sądów trzymających mocno stronę krzywdzicieli. 

Nasuwa się zasadność wystosowania apelu do polskiego obywatela : 

Zamiast pisać do RPO – Pisz Pan na BERDYCZÓW . Skutek będzie taki sam. 

Józef Wieczorek